Aby rozważyć, czym jest pracowitość, jako cnota, trzeba zauważyć, że Bóg, stwarzając człowieka, w pierwszym przykazaniu polecił mu wypełnić ziemię, a więc miał na uwadze mądrze rozumianą demografię. A razem z tym poleceniem przykazał mu przekształcać ziemię, czynić ją sobie poddaną, czyli wezwał go do twórczej pracy. Są to dwa pierwsze przykazania, które człowiek otrzymał od Boga. Jedno, to mądra demografia, czyli odpowiedzialne planowanie zaludnienia ziemi, drugie, dotyczące programu gospodarczego, to przekształcenie ziemi, wezwanie do pracy.
Dzięki jednemu i drugiemu poleceniu człowiek jest wezwany do ścisłej współpracy z Bogiem. Zarówno w zaludnianiu ziemi, jak i w jej przebudowie. Pracowitość wynika zatem z wezwania do współpracy z Bogiem. Bóg jest Stwórcą, a my także możemy tworzyć, czyli potrafimy współpracować z Bogiem. W tym wezwaniu jest zawarte wielkie dowartościowanie nas ze strony Boga. On chce z nas mieć współpracowników. Nikt z nas przecież nie potrafi stwarzać. Potrafimy jednak ten materiał, który dostarcza nam Bóg, przy Jego pomocy przekształcić.
Wezwanie do pracy ma trzy wymiary: pracę fizyczną – dłoń nasza została przez Boga tak skonstruowana, iż do dnia dzisiejszego nikt nie potrafił wykonać doskonalszego narzędzia. Wszelkie narzędzia to tylko naśladowanie ręki, wspaniałego i twórczego daru, którym posługujemy się nawet w nocy, kiedy trzeba naciągnąć na siebie spadającą kołdrę. Bez ręki nawet to jest niemożliwe. Ona ciągle jest nam potrzebna; może rzadko dziękujemy Bogu za jej dar. Dar ręki to wezwanie do pracy fizycznej.
Drugie wezwanie dotyczy pracy umysłowej – poznawania świata, ulepszania świata, a przede wszystkim poznawania prawdy. Ten rodzaj pracy jest trudniejszy niż praca fizyczna. Przez pracę umysłową rozumiemy udział we wszystkich dziedzinach nie tylko gospodarki, ale nauki i kultury, w dziedzinach które zmierzają do upiększania i do mądrzejszego urządzania świata.
I wreszcie jest trzeci wymiar pracy – praca nad sobą. Doskonalenie serca, doskonalenie dobroci i naszej miłości.
Są zatem trzy wymiary pracy: praca fizyczna, umysłowa i praca nad swoim charakterem, nad doskonaleniem swojego wnętrza. Grzech wprowadził tu dysharmonię. Praca fizyczna stała się ciężarem, niekiedy tak trudnym, że przygniata człowieka do ziemi. Bóg już na początku powiada, że będzie połączona z potem; stanie się trudna. Ludzie często uciekają przed trudem tej pracy. Po popełnieniu grzechu praca umysłowa też stała się trudna. Człowiek w dochodzeniu do prawdy o świecie, o Bogu, o sobie, potyka się o własne błędy. Najmocniej owa dysharmonia po zaistnieniu grzechu odbiła się na pracy nad sobą. Człowiek jest tak zajęty doczesnością, że nie ma czasu myśleć o doskonaleniu własnego serca.
Temat jest niezwykle aktualny. Przypominam encyklikę papieską, która w kończącym się wieku podejmuje temat pracy i wzywa do tego, abyśmy odbudowali, i to w skali świata, właściwe spojrzenie na pracę.
Sygnalizuję tylko najważniejsze zagrożenia związane z pracą. Pierwsze polega na utopieniu się w działaniu aż do zlekceważenia odpoczynku. Początkowe zdania Księgi Rodzaju nazwano traktatem mówiącym o pracy. Bóg stwarzając, pracuje, i po swoim trudzie odpoczywa w siódmym dniu. W tym najstarszym traktacie dotyczącym pracy odpoczynek jest już wyraźnie określony. Jeśli człowiek utopi się w działaniu i odpoczynek zlekceważy, działanie go zniszczy. Dlatego cnota pracowitości jest obecna w sercu człowieka tylko wtedy, jeśli umie on wydajnie pracować i mądrze odpoczywać. To jest pierwsza najważniejsza prawda, którą dziś chcę przypomnieć.
Jeśli ktoś umie tylko pracować, a nie umie mądrze odpoczywać, nie posiada cnoty pracowitości. Cnota pracowitości jest oparta na harmonii odpoczynku i wydajnej pracy. Troska o odpoczynek jest wymaganiem, które stawia Bóg.
Drugie zagrożenie polega na nastawieniu się na zysk. Liczy się wtedy zapłata, a nie liczy się jakość wykonanej pracy. Z punktu widzenia wiary każdy człowiek jest pracownikiem Boga i jeśli wykonuje swoją pracę, od Boga otrzyma sprawiedliwą zapłatę. Wiadomo, jak często niesprawiedliwie wynagradzają ludzie, ale skoro Bóg angażuje nas do pracy, wynagrodzi i to nie tylko w niebie.
Bóg solidną, autentyczną, dobrze wykonaną pracę nagradza na ziemi. Dlatego człowiek, który pracuje dla ludzi, a zapomina, że pracuje przed Bogiem, zaczyna fuszerować robotę. Wtedy Bóg go nie nagrodzi. Ludzie zaś początkowo nagrodzą, ale później odrzucą. Mądre podejście do pracy liczy się z Bogiem, który wynagradza każdą wykonaną pracę. Człowiek wierzący robi wszystko solidnie, bo Bóg to widzi.
Trzecie zagrożenie to przecenienie produkcji. Produkcja obejmuje tylko część naszej pracy, większą jej częścią są usługi. W usługach nie ma bezpośredniego zysku. W usługach jest często potrzebna bezinteresowność i ofiara. Jeśli człowiek służy człowiekowi, pamiętając o tym, że Bóg go nagradza, robi wszystko najdoskonalej. Jeśli zapomni o tym, to wtedy zabraknie mu bezinteresowności i ofiary. Takie zawody, jak lekarz, pielęgniarka, nauczyciel, wychowawca, kapłan, sędzia, adwokat rzadko się sprawiedliwie nagradza. Usług nie da się wymiernie przeliczyć na złotówki.
Trzeba też dostrzec niedocenienie pracy umysłowej. W produkcji liczy się to, co można włożyć do kartonu, co można położyć na wadze, co można zmierzyć przy pomocy metra. A cały świat kultury? Wiadomo, że w historii wielcy twórcy rzadko byli doceniani za życia. I znów odpowiedzialność przed Bogiem pozwala im tworzyć nawet wtedy, gdy nikt za dzieła kultury nie zapłaci.
Jak uczyć się pracowitości? Należy rozpocząć od dziękczynienia za możliwość pracy. Najczęściej ludzie dziękują dopiero wtedy, gdy kończy się ich twórczy okres. Jak już nie mogę pracować, zaczynam więc dziękować za ręce, za nogi, za słuch, za umysł, który był twórczy. A czemu nie dziękowali od początku? Codziennie powinniśmy dziękować za możliwość twórczej pracy.
Potrzebna jest również świadomość, że zawsze jestem pracownikiem Boga. To pomaga. Kiedy ludzie lekceważą pracę, świadomość, że Bóg patrzy, że Bóg ocenia, i że On nagrodzi, pomaga w mobilizacji do solidnej pracy.
Ważna jest systematyczność. My, Polacy, ciągle jej nie posiadamy. Brakuje nam systematyczności. Błyskawicznie naprawiamy spalony dach filharmonii, a nawierzchni na ulicy obok nie potrafimy utrzymać w dobrym stanie. Powinniśmy być narodem wytypowanym do specjalnych zadań. Umiemy przyjechać, zrobić, wykończyć, tam gdzie trzeba wykonać coś bardzo trudnego – to jest w naszym stylu. Mobilizacja na tydzień, na miesiąc, to tak, ale systematycznie pracować – tego wielu Polaków nie umie.
Łatwo to można obserwować u studentów. Całe miesiące nie pracują; zaczyna się sesja więc pytam: – Którą kawę dziś pijesz? – Jedenastą! – Ile śpisz? – Dwie godziny. – Dlaczego? – Bo jutro mam egzamin. Spotkać studenta, który mówi: – Idę na spacer, bo jutro mam egzamin – jest zjawiskiem tak rzadkim, że człowiek się zastanawia, czy to jest Polak. Charakteryzuje nas brak systematyczności.
Osiem godzin na dobę muszę odpoczywać. Jeśli szesnaście godzin pracujemy, to nam wystarczy osiem godzin odpoczynku na dobę. Do tego należy dorzucić jeden dzień w tygodniu – czyli dwadzieścia cztery godziny odpoczynku. Tak uczy nas odpoczywać Bóg na kartach Pisma Świętego.
Pracowitość jest źródłem pokoju i wewnętrznego szczęścia człowieka. Jest radością z siebie samego. Cnota pracowitości jest więc podstawą wewnętrznej harmonii i szczęścia – nie tylko doczesnego, bo praca czeka nas także w niebie. Owszem nie będzie tam cierni i znoju, który towarzyszy pracy w doczesności splamionej grzechem pierworodnym. Niech sobie nikt nie wyobraża, że będzie leżał na zielonej łące i nic nie robił. Zadania, które nam Pan Bóg powierzy będą dla nas szczęściem, a ziemia jest szkołą zawodową do tych zadań.