Roztropność, męstwo i umiar mają na uwadze doskonałość człowieka. Im roztropność, odwaga i umiar są większe, tym człowiek jest doskonalszy. Czwarta cnota kardynalna – sprawiedliwość – normuje odniesienie człowieka do Boga, do siebie, ludzi i do otaczającego świata.
Sprawiedliwość jest szacunkiem dla praw innych ludzi. Zawsze ma na uwadze drugą osobę i dlatego stanowi fundament prawdziwej miłości. Nie ma bowiem miłości tam, gdzie jest naruszona sprawiedliwość. Niesprawiedliwy nie umie kochać. Sprawiedliwość jest fundamentalnym kamieniem miłości. Trzeba to koniecznie dostrzec, ponieważ dziś wielu ludzi chce kochać, a jednak lekceważy sprawiedliwość.
Sprawiedliwość jest ściśle związana z prawem. Z prawem Boga; z prawem, które obowiązuje w Kościele, i z prawem, które obowiązuje w państwie. Prawo określa uprawnienia i obowiązki. Sprawiedliwość przestrzega prawa.
Wyróżniamy trzy formy sprawiedliwości. Pierwsza to sprawiedliwość współdzielcza. Mówi ona o stosunku do prawa, które obowiązuje bez wyjątku wszystkich. Na przykład z racji sprawiedliwości wszyscy zachowujemy prawa, która obowiązują nas na ulicy. Druga forma to sprawiedliwość wymienna. Ona normuje nasze wzajemne relacje czysto osobiste. W języku codziennym nazywamy ją uczciwością. Jest to szacunek dla uprawnień drugiego człowieka. I wreszcie mamy sprawiedliwość rozdzielczą, która obowiązuje tych, którzy ustalają prawa w danej wspólnocie. Jej celem jest sprawiedliwe rozdzielenie w społeczeństwie przywilejów i obowiązków. Trzeba to tak uczynić, by nie było ludzi, którzy żyją cudzym kosztem; aby w takiej mierze, na jaką stać społeczeństwo, wszyscy uczestniczyli we wspólnych dobrach.
Czym jest cnota sprawiedliwości? Jest to stała dyspozycja woli, nastawiona na oddanie każdemu tego, do czego on ma prawo.
Pojedyncze akty sprawiedliwości nie są cnotą. Na przykład ktoś jedzie, by obrabować w Gdyni bank. Po drodze zachowuje się uczciwie: płaci za paliwo, za gazetę, za kupione w kiosku papierosy, płaci także za umycie szyby w samochodzie. Jest to sprawiedliwe działanie, ale ten człowiek nie jest sprawiedliwy, on nie posiada cnoty sprawiedliwości. Jeśli żyje z kradzieży, jest nieuczciwy, nie płaci swoimi pieniędzmi. Zatem pojedynczy akt sprawiedliwości wcale nie świadczy o tym, że człowiek jest sprawiedliwy.
Cnota sprawiedliwości opiera się na podstawowej zasadzie, która jest zakodowana w sercu każdego człowieka: należy czynić dobro, a zła unikać. Tym dobrem w skali społecznej jest społeczny ład. Złem jest to wszystko, co ów ład narusza. Cnota sprawiedliwości to wrażliwość na dobro społeczne i na społeczne zło.
Dokładniejsze omówienie cnoty sprawiedliwości wymagałoby przynajmniej rocznej katechezy. Dotyka ona wszystkich wymiarów naszego życia. My zajmujemy się tylko cnotami i wadami i dlatego mogę poświęcić tej cnocie czas w odpowiedniej proporcji, a więc w imię sprawiedliwości przeznaczę na nią tylko dwa rozważania. W tym ukażę jej wartość, a w kolejnym powiem o jej nieprzestrzeganiu.
Mówienie o sprawiedliwości w Polsce jest dziś wyjątkowo trudne. Zarówno wojna, jak i okres powojenny dokonały w tej dziedzinie największego spustoszenia. Zniszczyły naszą uczciwość.
I powiedzmy sobie otwarcie, że wszyscy jesteśmy temu winni. To myśmy się zgodzili na to, by nasza uczciwość została zniszczona. Moją wewnętrzną uczciwość można zniszczyć tylko wtedy, gdy ja się na to zgodzę. Nie stać nas było w wielu wypadkach na zapłacenie wyższej ceny za obronę wewnętrznej sprawiedliwości.
Sumienia wielu Polaków są dziś w ogromnej większości niezdolne do rozróżnienia tego, co jest dobre, od tego, co jest złe. Zakradł się w nie – nawet u ludzi wierzących – wielki błąd. Oddzielono bowiem sprawiedliwość od dobra i w imię tego, że coś jest dobre, zlekceważono sprawiedliwość. Oto konkretne przykłady.
Kobieta odpowiedzialna za wydawanie lekarstw w szpitalu jest wielokrotnie proszona, by udostępniła lekarstwo bez recepty. I ona je wydaje. Przychodzą lekarze, przychodzi sam dyrektor, przychodzą koleżanki i koledzy, przychodzi także kierowca karetki, a ona leki rozdaje. Sumienie mówi jej, że coś tu nie jest w porządku. Proszę ją, aby przez miesiąc robiła wykaz cen tych lekarstw, które wydaje. Ona to robi i już po tygodniu jest przerażona, ponieważ na wykazie pojawiają się miliony. Stawiam pytanie. Czy ona jest dobra wtedy, gdy rozdaje leki? Czy ma prawo do tego? Nie ma prawa, bo leki nie należą do niej. Jest niesprawiedliwa. Oderwała bowiem dobroć od sprawiedliwości. Dziś nie wie, jak się przeciwstawić opinii, by postawić na sprawiedliwość.
A jakie są wymiary jej niesprawiedliwości w skali roku? Takich pseudo-dobrych a niesprawiedliwych ludzi mamy tysiące. Proszę pamiętać, że nie ma dobroci bez sprawiedliwości. Dobroć jest zawsze sprawiedliwa, a sprawiedliwość jest zawsze dobra.
Inna sytuacja. Kierowca jest dobry, bo wszystkich zabiera, tylko nie wydaje biletów. Był dobry i chwalony przez wszystkich, ale PKS skasowało tę linię, ponieważ była nieopłacalna. Kierowca był dobry: wszyscy go chwalili, ale jednocześnie był niesprawiedliwy, gdyż przy zgodzie wszystkich brał pieniądze do swej kieszeni.
Takie myślenie wkradło się do naszych sumień i tkwi tak głęboko, że w tym momencie musimy myśleć już nie o wyleczeniu sumienia, ale o jego wskrzeszeniu. W Polsce musi być wskrzeszone poczucie sprawiedliwości.
Proszę teraz zwrócić uwagę na konsekwencje tegoż myślenia. Ojciec, który trzydzieści pięć lat ciężko pracował i jest teraz na rencie, otrzymuje pieniądze w takiej samej wysokości jak jego córka, która skończyła szkołę i jest na bezrobociu. Czy to jest sprawiedliwość? Wszyscy wiedzą, że to jest niesprawiedliwość.
Dotykam spraw bolesnych. I dlatego mówiłem, że temat sprawiedliwości, omawiany po to, by można było wskrzesić sumienie, wymaga przynajmniej trzydziestu kazań.
Od czego zatem należy zacząć? To, co powiem, będzie bardzo twarde, inne, aniżeli to, o czym się mówi w środkach masowego przekazu, a nawet w listach, które czytamy w kościele. Rozpocząć trzeba od rozliczenia; nie ma innego wyjścia.
O wskrzeszeniu sumienia decyduje dokładne rozliczenie. Trzeba ustalić kto, za co i w jakiej mierze odpowiada i w jakim stopniu jest winien. To będzie dopiero wskrzeszenie sprawiedliwości. W Norymberdze bezpośrednio po wojnie rozliczono Niemców. Ukarano winnych; nie wszystkich, bo wszystkich się ukarać nie dało. Ale ukazano winnym, że nie można człowieka usprawiedliwić w imię fałszywego hitlerowskiego prawa, bo w sumieniu jest zakodowane prawdziwe prawo sprawiedliwości. Proces w Norymberdze był wielkim wołaniem o sprawiedliwość.
U nas w Polsce dąży się do idiotycznego usprawiedliwienia: nikogo nie trzeba rozliczać, wszystkim należy przebaczyć. Tak, trzeba przebaczyć! Przypominam jednak, że chwila przebaczenia jest dopiero po wydaniu wyroku, a jeszcze przed jego wykonaniem. Nie ma przebaczenia przed wydaniem wyroku. I my dobrze o tym wiemy. Najpierw trzeba zrobić rachunek sumienia, potem należy się oskarżyć, czyli trzeba w konfesjonale wydać na siebie wyrok. I wtedy, gdy ów wyrok zostanie wydany, Bóg udzieli laski przebaczenia. Wtedy będzie sumienie uleczone. My możemy przebaczyć, ale winny musi wyznać przed wszystkimi: – Ja jestem winien. – Musi powiedzieć, że chce ponieść konsekwencje swej winy. Nie odwołujmy się do Ewangelii, wypaczając ją, bo w Ewangelii mówi się przede wszystkim o zdrowym sumieniu.
Chciałbym prosić o modlitwę w intencji, by Bóg wskrzesił nasze sumienia, dotknięte wielką chorobą. I co więcej, abyśmy umieli zabierać mądrze głos w dyskusjach na te tematy; byśmy wiedzieli, jaką drogą można wejść w świat ładu i porządku. Zło nieukarane jest bezkarne, staje się jeszcze mocniejsze; śmieje się z nas. Jeśli społeczeństwo ma żyć, musi postawić na sprawiedliwość wskrzeszoną w sumieniu każdego wartościowego obywatela naszego kraju. Jest do tego potrzebny cud łaski Bożej i przejrzenie, abyśmy się nie łudzili, że jest dobrze, skoro rak dalej toczy nasz organizm. Trzeba przeto przeprowadzić operację, by móc wrócić do stanu sprawiedliwości.