Czego Pani sobie życzy!
Najmilsi!
Dzięki Bogu i Matce Bożej, kolejny raz w tym roku gromadzimy się na mszy św. i nabożeństwie wynagradzającym – pokutnym w swej istocie, na nabożeństwie fatimskim.
Warto, przy okazji tych nabożeństw, sięgać do treści tych objawień, aby sobie tym mocniej uświadomić intencje Matki Bożej, która od maja do października objawiała się dzieciom z Fatimy.
Zauważamy w tym wszystkim szczegół, rzecz jakże spójną z innymi objawieniami Matki Bożej, które Kościół potwierdził swoim autorytetem, że Maryja nie jest jakoś szczególnie rozgadana. Mówi zawsze krótko, nawet dość lakonicznie, lecz przy tym bardzo zwięźle, dotykając samej istoty spraw, dla których przychodzi. Nie dziękuje, nie prosi lecz raczej żąda, stawia warunki w trybie rozkazującym…
W tym przejawia się Jej Królewskość i udział w Chwale Niebios, w chwale jej Syna, Jezusa Chrystusa. Jej wola, to wola Jej Syna, Jezusa Chrystusa. Kiedy więc czytam długawe orędzia z jakichś innych „objawień”, gdzie rzekomo Maryja lub Pan Jezus prosi lub dziękuje, zapala mi się w głowie już nie jedna ostrzegawcza lampka, ale cały żyrandol – że też posłużę się takim porównaniem… To my, na ziemi, pozostający w pielgrzymce wiary, jesteśmy w pozycji tych, którzy proszą, błagają, dziękują, przepraszają… Warto być na to wyczulonym. Ale mówię o tym jakby na marginesie.
Przypomnijmy sobie więc, jak wyglądało czerwcowe spotkanie dzieci fatimskich z Matką Bożą.
Maryja wyznaczyła kolejny trzynasty dzień miesiąca. Spotkanie w czerwcu przypadało na święto św. Antoniego, Patrona fatimskiej parafii (chodzi oczywiście o św. Antoniego Padewskiego, który urodził się w Lizbonie i jest czczony w całej Portugalii). 13 czerwca, to dzień parafialnego odpustu, na którym zgromadzili się wszyscy mieszkańcy wioski.
Matka Łucji, wiedząc jak córka bardzo lubiła ten odpust i wszystko co mu towarzyszyło, miała nadzieję, że dziewczynka zapomni o zdarzeniu sprzed miesiąca w Cova da Iria, a pójdzie uczestniczyć w parafialnym święcie. Sztuczne ognie, fajerwerki były zapowiedzią wielu atrakcji i zachęcały, aby wziąć w nich udział. A jednak, mimo tego, Łucja, Franciszek i Hiacynta opuszczają w odpowiedniej porze to miejsce uciech i zabawy. Idą, aby stawić się na wyznaczone spotkanie z Maryją. Zostawiają rówieśników i pośpiesznie zmierzają do Cova da Iria. Minął właśnie miesiąc od pierwszego objawienia. I wieść o tym już rozniosła się po okolicy. Dlatego 13 czerwca, w dolinie objawień zgromadziło się około pięćdziesięciu osób.
Matka Najświętsza przybyła zgodnie z daną obietnicą. Zaczęło się widzenie. Łucja, podobnie jak 13 maja, znów zapytała:
– Czego Pani sobie ode mnie życzy!
– Chcę, żebyście przyszły tutaj trzynastego dnia przyszłego miesiąca. Żebyście codziennie odmawiały różaniec i nauczyły się czytać. Następnie wam powiem, czego chcę.
Łucja poprosiła o uzdrowienie kilku osób, na co usłyszała odpowiedź:
– Jeżeli się nawrócą, wyzdrowieją w ciągu roku.
– Chciałabym prosić, żeby nas Pani zabrała do nieba.
– Tak. Hiacyntę i Franciszka zabiorę niedługo. Ty jednak tu zostaniesz przez jakiś czas. Pan Jezus chce się posłużyć tobą, aby ludzie mnie poznali i pokochali. Pragnie, by ustanowić na świecie nabożeństwo do mego Niepokalanego Serca.
– Sama tu zostanę? – zaniepokoiła się Łucja.
– Nie, moja córko. Cierpisz bardzo? Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga.
Potem Maryja otworzyła dłonie, z których spłynęło światło. W nim dzieci ujrzały siebie tak, jak gdyby były pogrążone w Bogu. Hiacynta i Franciszek wydawali się stać w części światła, które wznosiło się do nieba, natomiast Łucję otaczały promienie spływające w dół. Przed prawą dłonią Maryi dzieci zobaczyły serce, w którym były wbite ciernie. Dzieci jednoznacznie zrozumiały, że jest to Niepokalane Serce Maryi, znieważane przez grzechy ludzkości żądające zadośćuczynienia.
Najmilsi, jak odczytać to przypomniane wydarzenie sprzed 105 lat?
Kochani! Spośród wielu opcji i możliwości spędzenia dziś wieczornego czasu wybraliśmy chyba najlepszą z wszystkich. Przyszliśmy na mszę św. i wspólną modlitwę różańcową do naszej świątyni. W tym względzie, postąpiliśmy bardzo podobnie do wielu z tych, którzy przyszli owego pamiętnego dnia 13 czerwca w 1917 r. w Cova da Iria na miejsce objawień…. Jesteśmy również w podobieństwie do dzieci fatimskich…
Ufam, że przychodzimy na te nabożeństwa nie dlatego, że chodzi nam o jakąś samą zewnętrzną, może nawet miłą, atmosferę tego nabożeństwa, procesji, śpiewu na koniec, ale o coś znacznie ważniejszego. To nasza odpowiedź na pragnienie i żądanie Maryi, aby się modlić, podejmować pokutę za grzechy swoje i za tych, którzy żadnej pokuty nie czynią. Aby wynagradzać Jej Niepokalanemu Sercu wszelkie zniewagi i obelgi, których dziś nie mało, a przy tym modlić się za dzisiejszy świat, za Kościół, papieża, biskupów, kapłanów. Chyba wielu z nas to czuje, że jesteśmy na jakimś dziejowym zakręcie. Że coraz bardziej brakuje nam pewności co do naszego, szeroko rozumianego jutra. Chcemy z tym wszystkim stawać – klękać przed Maryją.
Chcemy pokornie pytać, jak to uczyniła Łucja: Czego Pani sobie życzy – ode mnie – od nas!
Może nawet tych pytań mamy o wiele więcej. Bo przecież martwimy się wieloma sprawami i nie raz pytamy samych siebie. Jak będziemy sobie radzić, aby związać przysłowiowy koniec z końcem. Co będzie z tym światem? Co dalej z tą wojną na Ukrainie? Co się tak naprawdę dzieje wewnątrz samego Kościoła itp….
Może mamy też pytania bardziej osobiste, może zdaje się nam, że mamy pytania o wadze większej niż tylko to, czego chce Maryja? Ale przecież to Ona jest ważniejsza, a ponad wszystko ważne jest to, co Ona nam chce powiedzieć. Może więc nie rezygnujmy zbyt łatwo i rozważmy na nowo Jej odpowiedź!
Jej słowa: „Chcę, żebyście codziennie odmawiali różaniec i nauczyli się czytać” – jakże prostą odpowiedź słyszy Łucja na swoje pytanie: „Czego Pani sobie życzy ode mnie?” Jest to odpowiedź tak prosta, że aż trudno w nią uwierzyć. Czy jednak powinno nas to dziwić? Przecież Pan Bóg nie oczekuje od człowieka, od nas, nie wiadomo jakich rzeczy. Owszem oczekuje prostoty, ale nie życiowego prostactwa.
W Ewangelii słyszymy zdumiewające słowa Chrystusa: „Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że tajemnice królestwa objawiłeś prostaczkom”. (Mt 11,25) – trójka małych dzieci, które nie umieją pisać i czytać zostaje wybrana aby przekazać orędzie z Nieba. Każdy z nas potrafi czytać i pisać. Potrafimy czynić o wiele bardziej złożone rzeczy, czy jednak umiemy wykorzystać te nasze zdolności do swojego uświęcenia, zbawienia?
Czy prosta, oczywista umiejętność czytania służy stałemu pogłębianiu naszej wiary? Jaką dobrą książkę religijną przeczytaliśmy w tym roku, czy w ogóle w minionym roku? Czy tę umiejętność wykorzystujemy, aby każdego dnia sięgnąć do najważniejszej księgi, jaką jest Pismo Święte?
Najmilsi, dobrze, że dziś tu jesteśmy, że przyszliśmy na tych kilkadziesiąt minut modlitwy, rezygnując z jakichś fajerwerków czy w telewizji czy jakichś innych czaso-umilaczy, czy po prostu należnego wypoczynku, po całym Bożym dniu. Ale w tej obecności tutaj, kiedy jesteśmy tak szczególnie przed Maryją, przed Bogiem, nie może zabraknąć tego najważniejszego pytania:
Maryjo! Czego sobie ode mnie życzysz? Co powinienem – powinnam zrobić ze swoim życiem? Jak bardziej podobać się Tobie, podobać się Bogu?
Może odpowiedź będzie bardzo prosta: „Módl się codziennie na różańcu!” Módl się więcej!
Może komuś, kto choruje, mówi: „Nawróć się [całym sercem], a w ciągu roku wyzdrowiejesz”.
Kochani, jakże to ważne jest, abyśmy wsłuchali się w ten łagodny, ale i stanowczy głos Naszej Pani, Królowej i Matki! Bo może też, tak po prostu, do niejednego czy do nie jednej z nas mówi Maryja wprost i bezpośrednio: „Cierpisz bardzo? Nie trać odwagi. Nigdy cię nie opuszczę. Moje Niepokalane Serce będzie twoją ucieczką i drogą, która cię zaprowadzi do Boga”.