Trąd nieczystości – VI niedziela zwykła – 11.02.2024 r.

Udostępnij:

trąd nieczystościTrąd kojarzy się nam z przeszłością. Od początków XX w., wcześnie wykryty, jest – w zdecydowanej większości przypadków – całkowicie wyleczalny. Ale wielu krajach Afryki i Azji to nadal poważne zagrożenie. Oprócz konsekwencji zdrowotnych w dalszym ciągu powoduje tam marginalizację społeczną chorych i ich odrzucenie, nawet przez najbliższych członków rodzin. Tak było za czasów Ewangelii, w której dziś słyszymy o tej strasznej chorobie.

W naszej szerokości geograficznej, na szczęście, praktycznie trąd jest nie spotykany. Słyszymy o nim najczęściej właśnie z Ewangelii, a już nie wielu przywodzi na myśl. Bł. O Jan Beyzyma, polskiego misjonarza, którzy poświęcił swoje życie dla trędowatych na Madagaskarze. Tam nieustannie jest pamiętany i zapisał się w historii tej krainy jako jedna z wielkich postaci. Dzięki niemu Polacy są tam wyjątkowo dobrze traktowani na tle innych nacji.

Trędowaty głośnym wołaniem: „Nieczysty, nieczysty!” miał przestrzegać przed swoją chorobą i zbliżaniem się do niego. Wiadomo, chodziło o niebezpieczeństwo zarażenia tą straszną chorobą. …Moralność chrześcijańska, mianem nieczystości, określa nieuporządkowane w sferze płciowej (seksualnej). To jest swoisty „trąd naszych czasów”. Tego rodzaju nieczystość, ponad wszelką wątpliwość, niszczy w nas Boży obraz, zniekształca, deformuje, wpędza w samotność, czyniąc niezdolnymi do przeżywania komunii miłości z Bogiem i z ludźmi.

Ta duchowa choroba trwa nie tylko w momencie naszego grzechu. Bo grzech rozpoczyna tylko chorobę. Ona jakby zaczyna żyć w człowieku, jak trąd rozlewając się na pamięć, wyobraźnię i pragnienia. Nie leczy tej choroby jednorazowa spowiedź święta. Spowiedź, owszem, usuwa grzech, ale choroba, jako łatwość powrotu do grzechu, pozostaje. Każdy kolejny grzech w tej materii powiększa tylko zakres tej choroby ducha. A długotrwałe lekceważenie tego może spowodować jej trwanie do końca życia. „Nie leczenie” jej powoduje często deformacje w przeżywaniu sfery płciowości i może przerodzić się w dewiację.

Nieczystość jest o tyle groźna, że jej, tak po prostu, nie widać na zewnątrz, bo ukrywa się w ludzkim sercu. Tam utajona powoduje wielkie spustoszenie – zniszczenie duchowo rozumianego serca, jako miejsca spotkania z Bogiem. Dotknięty nią człowiek nie potrafi sercem, w łatwy dla innych sposób zaczerpnąć z Boga i oddać w sobie miłość i Panu Bogu i drugiemu człowiekowi. Nie bez powodu Pan Jezus mówi: „Błogosławieni czystego serca albowiem oni Boga oglądać będą!”

Walka z nieczystością jest bardzo trudna i bardzo żmudna, ale jest możliwa do wygrania, bo dla ufających w Bogu nie ma rzeczy niemożliwych. Ale co charakterystyczne, ma w sobie wiele podobieństw do leczenia się z trądu. Powodzenie w walce z tą chorobą ciała, jaką jest trąd, polega między innymi na tym, aby właściwie się odżywiać, czyli zapewniać ciału konieczne składniki, aby organizm mógł chorym tkankom przywrócić normalność funkcjonowania. Absolutnie też konieczna jest higiena i – co oczywiste – przyjmowanie też niezbędnych leków.

Podobnie też w walce z nieczystością, o której zasadniczo mowa. Przede wszystkim bezwzględnie konieczne jest odcięcie od pornografii (mamy dziś jej zalew i wielką łatwość dostępu, co jest katastrofalne dla najmłodszych – dzieci), która jest długotrwale działającą trucizną dla wyobraźni i po prostu skutkuje w uczynkach. Mówiąc ogólniej: konieczne jest odcięcie całkowite od źródła prowadzącego do nieczystości.

Po drugie: pokarm, który leczy, to Słowo Boże i Komunia św. i modlitwa. Jest to równocześnie jakby utrzymywanie swoistej higieny duchowej.

Po trzecie: Lekarstwem zasadniczym jest spowiedź i pokuta. Innej drogi do „zdobycia samego siebie”, do wewnętrznej wolności i życia w czystości nie ma. Koniecznie trzeba sobie też jasno uzmysłowić: praktycznie nikt z zewnątrz nam nie pomoże, bo świat zalewa trąd nieczystości, którą dzisiaj wielu uznaje nawet z jakąś normalność.

I taka dygresja: gorzej dziś mamy z tego powodu, że wielu spośród tych, którzy mają być diagnostami i „lekarzami pierwszego kontaktu” dla ludzkich dusz w Kościele katolickim, próbuje znaleźć jakąś normę dla dotkniętego tym „rodzajem trądu” – trądu nieczystości. Na szczęście, w Polsce, należą jeszcze do mniejszości. Są jednak medialnie promowani Ci, którzy idą bardziej z „duchem czasu” niż z Duchem Świętym.

Jest to przygnębiający i mroczny paradoks – patrząc na dwu tysiącletnią historię Kościoła! Bo to jakby choremu na trąd mówić: nie musisz się leczyć, to normalne, że gnijesz, to normalne, że zaczynasz cuchnąć. A jeśli żyjesz w takim trądzie z osobnikiem tej samej płci i pogłębiacie swoją chorobę, to wam jeszcze pobłogosławimy… Cóż powiedzieć od strony duchowej!? Piekło może bić już tylko brawa! I celowo mówię to w ten, jaskrawy sposób, aby wykazać kolosalną niedorzeczność obecnego czasu i niewyobrażalne pogubienie.

Dodam jeszcze na koniec, aby nie kończyć tak minorowym tonem, że dla wielu ludzi, którzy przychodzą prosić o pomoc w wyzwoleniu z nieczystości, ostatnim skutecznym środkiem, ostatnią deską ratunku staje się Maryja, a droga wiedzie przez Różaniec. Nie znam człowieka, który przyjmując pomoc Maryi przez codzienną modlitwę Różańcową, nie zostałby z nieczystości uzdrowiony.

Właśnie poprzez modlitwę z Maryją uczestniczymy w wierze Maryi, czyli z Nią potrafimy zbliżyć się do Jezusa i tak jak trędowaty upaść przed Nim, to znaczy uznać Jego panowanie, Jego ład, czystość w sferze serca i uzdrowienie. Z wiarą, tak jak trędowaty, potrafimy też powiedzieć: Jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić – to znaczy uznać Jego wszechmoc, uszanować drogę Jego działania we mnie i Boży porządek w sferze ludzkiej płciowości.

Aby trędowaty został oczyszczony, musi zostać jeszcze dotknięty przez Jezusa. A On się żadnym grzesznikiem nie brzydzi… Ale poczuć się dotkniętym to często znaczy, tak w potocznej mowie, to doświadczyć jakiegoś bólu. Nie ma innej drogi, jak Droga Krzyżowa, jak droga męki Naszego Zbawiciela, z którym trzeba wyruszyć i brać swój Krzyż. Choć zdarzy się nie jeden upadek, to trzeba powstawać, iść dalej, do zbawienia, bo to jest zasadniczy cel naszej wiary i wszystkich wysiłków. To jest najwłaściwsza perspektywa życia człowieka. Czas Wielkiego Postu, który za moment rozpoczniemy, staje się szansą do wyzwolenia z wielu grzechów, ale skupić się trzeba nad tym, który najczęściej powoduje nasz upadek.


.

Dodaj komentarz