Jezus Chrystus Król.
Można by długo mówić o ziemskich władcach, nawet w sensie ogólnym. Ale darujmy sobie przywoływanie historii.
Dziś monarchowie pełnią głównie funkcje ceremonialne, a siła ich politycznego oddziaływania została ograniczona. Są bohaterami, ale plotkarskich gazet, programów i portali internetowych. Nie muszą niczego zmieniać, mówić prawdy o swoim życiu, ważne, by ludzie chcieli kupować informacje o nich. Iluzje i dramaty wciąż sprzedają się najlepiej.
Kompletnie innym królem jest Jezus Chrystus Król. Nierozumienie natury Jego królowania przyczyniło się że Piłat wyraził zgodę na nalegania przywódców żydowskich i wydał wyrok śmierci. Jego Królestwo nie jest z tego świata. On narodził się nie po to, by zbierać podatki i rządzić swymi poddanymi za pomocą ustaw, ale by dać świadectwo prawdzie. Swoich poddanych nie traktuje dla wyzysku lub żeby epatować skandalami, ale On wszystkich kocha.
On nabył nas na własność mocą swojej krwi. Staliśmy się obywatelami Jego Królestwa nie przez wojenny podbój czy handel z innym władcą, ale przez Jego nieskończoną miłość. Nasz grzech, nasze przestępstwo nie stało się dla Niego okazją, byśmy odczuli ucisk Jego władzy i należnej nam kary, ale byśmy doznali jeszcze większej miłości i Miłosierdzia.
Chrystus Król nie jest zazdrosny o swe panowanie i przetrwanie dynastii. On sam czyni nas uczestnikami królewskiego i kapłańskiego rodu. Umarł i zmartwychwstał, aby dać nam miejsce w swoim królestwie i wszystkim, którzy Mu uwierzyli. Posyła Ducha Świętego, by każdy chrześcijanin – sam ofiarowując swoje życie Bogu – był przedłużeniem rąk Zbawiciela, aby mógł się zwać Jego prawdziwą siostrą i prawdziwym bratem, zrodzonym przez Najświętszą Jego Krew.
Skoro panowanie Chrystusa odróżnia się od panowania ziemskich władców przez miłość, to przez co powinno odróżniać się nasze życie – przecież chrześcijańskie! od życia innych ludzi?
Otóż trzeba najpierw powiedzieć, że dla wielu nominalnych chrześcijan Chrystus jest pozornym królem i dlatego wielu żyjąc pozornym chrześcijaństwem jest w konsekwencji Jego pozornymi poddanymi. To wielce smutna prawda. Często nie rozumieją i nie chcą rozumieć, podobnie jak Piłat, na czym polega Chrystusowe Królowanie.
Wielu mamy dzisiaj takich, którzy nie potrzebują Boga oraz tego, aby królował w ich życiu. Są syci bogactwem tego świata i dlatego nie potrzebują Boga. Mają co jeść, mogą daleko podróżować, czas wolny wypełnić wyszukanymi rozrywkami. Więc do czego tu Bóg jest potrzebny? Człowiek myśli, że jest niezależny. Do tego jeszcze brak poczucia grzechu skutkuje tragicznym brakiem poczucia potrzeby Miłosierdzia Bożego. Bóg jest niepotrzebny…
Staliśmy się dumni ze zdobyczy techniki, wiedzy. Wszystko umiemy sobie wytłumaczyć. Więc po co Bóg, który miałby królować? – jest niepotrzebny. Zepchnięty został do poziomu zabobonu.
W szkołach coraz częściej już nie uczy się katechizmu, ale humanizmu, w którym słowo Ewangelii jest ewentualnie jakąś kolorowanką, takim dodatkiem, folklorystycznym „umilaczem” do sytego już życia. Uczy się tego, abyśmy tylko byli dobrzy, mili dla innych, tolerancyjni dla wszystkiego i wszystkich, szanowali przyrodę, środowisko, byli ekologiczni… Ale Bóg? Jego już się nie poznaje, nie uczy się Go kochać, nie uczy się Go słuchać, po co marnować na Niego czas. Po co się modlić? To coś daje? Lepiej uczyć się tego co praktyczne do życia tu i teraz…
Ale czemuż mamy się dziwić, że tak jest, skoro fatalny przykład mamy od samej góry.
Była pandemia – chociaż nie wiem, może znowu będzie jakaś kolejna… Było bardzo dużo mowy o tym, jak ratować ciało, jak chronić siebie. Nie wiem, może były za tym racje, a może bardziej był to tylko nadmuchany medialnie balon strachu, aby osiągnąć inne, ukryte cele… Nam, księżom, nieoficjalnie lecz zdecydowanie sugerowano, aby tego tematu z ambon nie poruszać. Ale jest jedno wiadome: Pan Bóg został w tym wszystkim mocno odsunięty. On Jeden jakoś dziwnie jakby nie miał wpływu na nic. Pan Bóg jakoś dziwnie nad tym wszystkim jakby nie panował…
Symptomatyczne to. Prawda? Wszystko było konieczne, ale niekonieczna msza, komunia, spowiedź. Broń Boże, aby mówić, że to jakaś kara za dotychczasową bezbożność i brak pokuty w naszym życiu… Broń Boże, kogoś by Pan Bóg zabrał do siebie, bo zaraził się przy Komunii św. ….
Ci, którzy są najbardziej decyzyjni w dyscyplinie kościelnej, przekonywali nas o tym. Nakazywali. Jakże było ich nie słuchać?!
Kochani! Znowu można by długo tak jeszcze ciągnąć wątek tego, jak wspaniale i sprytnie uniezależniliśmy się do Tego, który przecież jest Królem, a którego, od czasu po Soborze Watykańskim II, nazywa się nawet Królem Wszechświata! Gdy tymczasem, niemal jednocześnie, w tak wielu obszarach, przestrzeniach naszego życia, jakby pozbawia się Go insygniów Jego Władzy. Staje się to więc poniekąd jakimś szyderstwem…
Co więc powinno nas wyróżniać, którzy uznajemy się za Jego poddanych?
Po pierwsze mamy się Go słuchać i rozważać jego słowa, do tego wielokrotnie wzywa samo słowo Boże. Wiara rodzi się z tego co się słyszy, a tym co słyszymy jest Słowo Boże… To pierwsza i podstawowa rzecz dla naszej wiary. Zauważmy: Przez 30 lat Pan Jezus nie powiedział zbyt wiele. Przed rozpoczęciem publicznej działalności spędził 40 dni na pustyni. Modlił się. Był z Ojcem. Jego słuchał. I On nas tego uczy. Św. Jan w pierwszym swoim liście mówi: „[To wam oznajmiamy], co było od początku, cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce” (1J 1, 1).
„Słowo Stało się ciałem”… Poprzez słuchanie Słowo Boże ma się stawać ciałem w nas. Bez tego nie poznamy Kim jest Nasz Pan, Zbawiciel i Król. I to jest zarazem drogą jak i też ma się stawać prawdą w naszym życiu. Tę prawdę głosi i tego nas uczy Kościół. Tę prawdę wyraża cała Tradycja Kościoła, (a nie tylko ta, od 50 lat) i do niej trzeba się przykładać, aby siebie widzieć w prawdzie. Każdy, który z prawdy jest, słucha głosu mego – to mówi nam Jezus Chrystus.
A po trzecie, trzeba nam Nim Żyć, bo On jest Życiem. Św. Paweł powiada: Dla mnie żyć to Chrystus!
Co to oznacza w praktyce? To oznacza być w łączności, w łasce uświęcającej, w Komunii z Chrystusem. Nie ma innej drogi w tym względzie, jak tylko życie sakramentalne, jak głoszenie Chrystusa innym poprzez przykład osobistego życia. Nie rozpoznają nas inni, że należymy do Królestwa Chrystusowego po byciu oryginalnym w modzie, ubiorze, czy publikowanych w Internecie zdjęciach, czy naszych domach, bo w tym wszystkim jesteśmy bardzo podobni do tych, którzy z Chrystusem się nie identyfikują. Zdjęcia z wakacji i egzotycznych miejsc, selfie ze znajomymi przy grillu, nie wyróżnią nas od innych.
Tylko to, co nas faktycznie upodabnia do Chrystusa – stan naszej duszy, nasze przekonania i wynikające z tego uczynki, nasz sposób mówienia, wartościowania – całe życie. Panowanie, według planu Bożego nie zaczyna się od władania innymi i stwarzania pozorów, ale od poznania Boga, uznania prawdy o sobie, uznania Jego, jako Pana, Zbawiciela i Głowy ciała, którym jest Kościół Święty, od panowania nad samym sobą i życiem wg Jego upodobania… Granice Jego Królestwa lub brak granic wytycza nasze serce. Czy On nami naprawdę włada? Amen.