DUSZA LUDZKA JEST NIEŚMIERTELNA. 6. Kontakt ze zmarłymi

Udostępnij:

VP 022720
   W ostatnim rozważaniu zatrzymaliśmy się nad tajemnicą śmierci. Śmierć to kres funkcjonowania ciała. Prawda wiary, którą wyznajemy w słowach: dusza ludzka jest nieśmiertelna, to tylko inna forma stwierdzenia, iż człowiek jest nieśmiertelny. Rozstanie z ciałem jest czasowe.
   Dziś podejmujemy temat naszego istnienia w okresie między śmiercią a zmartwychwstaniem. O tej rzeczywistości niewiele można powiedzieć. Dane objawienia są bardzo skąpe. Widocznie nie jest to konieczne dla naszego zbawienia. Jedno pytanie jest jednak ważne: czy można nawiązać kontakt z człowiekiem, który umarł?
   Prawie wszystkie religie świata mówią o tym kontakcie, a niektóre nawet w szczególny sposób go eksponują. Nie chcę jednak tracić bezcennego czasu na przedstawianie tego, jak podchodzą do tego problemu.
   Nas przede wszystkim interesuje jak do takich kontaktów podchodzi Bóg, a za Bogiem Kościół? Otóż ten kontakt jest możliwy. Oto pierwsze stwierdzenie. Po drugie. Próby bezpośredniego nawiązania kontaktu są przez Boga kategorycznie zabronione, pod grzechem śmiertelnym – ciężkim. Zostało to ogłoszone jasno już w szerokim komentarzu do Dekalogu. Człowiek na ziemi nie ma żadnego prawa i władzy nad zmarłymi i nie może im niczego nakazać ani ich przywołać, kto twierdzi inaczej jest głupcem. Bóg tego zabronił. Za chwile wyjaśnię dlaczego.
   Pismo Święte podaje nam konkretny przykład nawiązania kontaktu ze zmarłymi. W Pierwszej Księdze Samuela możemy prześledzić dokładnie, jak odrzucony przez Boga król Saul koniecznie chce wiedzieć, czy w bitwie, która go czeka, odniesie zwycięstwo, czy nie? Nawiązuje kontakt ze zmarłym prorokiem Samuelem. Ten przychodzi i udziela królowi nagany za to, że wywołuje zmarłych, mimo iż wie, że jest to ciężkim grzechem. Następnie zapowiada królowi klęskę w jutrzejszej bitwie i śmierć (1 Sm 28,3-20). W tym fragmencie Pismo Święte wyraźnie poucza, iż kontakt ze zmarłymi jest możliwy, ale prowokowanie go jest grzechem.
   Dlaczego Bóg nie chce, aby ludzie nawiązywali bezpośredni kontakt ze zmarłymi? Po pierwsze dlatego, że tylko On wie pełnię prawdy o świecie w wieczności i jest jej Panem. Jeśli człowiek chce tej prawdy szukać, to powinien szukać jej u Boga. W Jego ustach prawda jest bezpieczna i nigdy nikomu nie zaszkodzi. Natomiast wszelkie poszukiwanie prawdy o wieczności w innych źródłach, a taki jest cel wywoływania zmarłych, jest równoważne z bałwochwalczym lekceważeniem Boga. Kto lekceważy Boga wydaje się na pastwę osobowego zła. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że zły duch będzie udawał zmarłego, będzie symulował, aby osiągnąć swoje cele w człowieku, który już jest w grzechu ciężkim, bo nieposłuszny Bogu, dokonuje wywoływania duchów. My na ziemi nie jesteśmy w stanie sprawdzić, kto do nas wywołany ze świata duchowego przychodzi, a możemy być pewni, że człowiek nieposłuszny Bogu, działający w pysze, zostanie ukarany dopustem oszustwa prze złego ducha, który może wziąć w swoje posiadanie takiego nieszczęśnika. Egzorcyści mają pełne ręce roboty. Bóg zastrzegł samemu sobie bezpośredni przekaz wszelkich informacji dotyczących życia w wieczności.
   Jezus Chrystus, w przypowieści o Łazarzu i bogaczu wkłada w usta Abrahama bardzo znamienne słowa. Wiadomości przekazane przez zmarłych są nieprzekonujące dla żyjących w tym świecie. Bogacz błaga Abrahama, aby wysłał zmarłego Łazarza, celem upomnienia jego braci źle żyjących na ziemi. Abraham odpowiada mu: mają Mojżesza i proroków, niechże ich słuchają. Bogacz mówi, że gdyby ktoś z umarłych przyszedł do nich, to się nawrócą, wówczas Abraham oznajmia: Jeśli Mojżesza i proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą (por. Łk 16, 19-31). Jest rzeczą znamienną, że Chrystus w przypowieści wprowadza tego typu argumentację. Wiara rodzi się ze słuchania Słowa Bożego a nie głosów zza grobu i spotkań z duchami.
   Kościół nadto zwraca uwagę na olbrzymi wpływ takiego spotkania na przeżycie psychiczne, które dla uczestników może się skończyć tragicznie. Kontakt z innym światem jest tak wielkim przeżyciem, że może być niebezpieczny i trwale wpłynąć na psychikę człowieka. Ale psychika nie jest jedyną sferą całej szkody dla człowieka. Tego rodzaju spirytyzm, niemal w stu procentach kończy się jakimś zniewoleniem przez złego ducha lub nawet opętaniem. Innym niebezpieczeństwem jest to, że idzie za tym ogromna możliwość oszustw, które w zestawieniu ze szkodami duchowymi są jeszcze najmniejszym problemem. Jeszcze raz powtórzę: Kościół przestrzega przed tym ponieważ tego rodzaju praktyki nie mają nic wspólnego z rzeczywistym kontaktem ze zmarłymi, a z cała pewnością mają wiele wspólnego ze złymi duchami, z szatanem, mówiąc wprost.
   Kontakt ze zmarłymi jest możliwy pośrednio, przez Boga. Kościół od samego początku modli się za zmarłych. W Bogu można się z nimi spotkać. Za przyzwoleniem Bożym to oni mogą nawiązać kontakt z nami na ziemi, ale my nie mamy prawa do tego dążyć – możemy prosić Boga. Znane są liczne przypadki, kiedy to dusze w czyśćcu cierpiące przychodzą prosić o pomoc i czasem wyjawiają jakiś skrawek świata duchowego, ale to Pan Bóg zezwala im, ale nie są wywoływani przez żywych. To jest zasadnicza, fundamentalna różnica. Znamy wielu świętych i zmarłych w opinii świętości mistyków, którzy doświadczali spotkań z duszami czyśćcowymi. Do takich należą: św. Gertruda z Helfty (XIII–XIV w.), św. Katarzyna Genueńska (XVI w.), nazywana „teologiem czyśćca”, bawarska mistyczka, siostra Maria Anna Lindmayr (XVII i XVIII w.), niemiecka wizjonerka Eugenia von der Leyen (XIX-XX w.) Maria Cieślanka (1855-1923). Bóg zezwala spotkać się niektórym duszom z osobami żyjącymi tylko po to, aby takie spotkania mogły jej pomóc w zakończeniu kary czyśćca lub ulżyć jej cierpieniom. Dlatego świadkowie objawień dusz czyśćcowych to zawsze osoby wyróżniające się dobrocią i pobożnością. Jeśli sięgniemy do życiorysów wielu innych świętych, możemy w nich odkryć, jak wielu z nich z takimi duszami miało osobisty kontakt. Mam na myśli choćby św. Tomasza z Akwinu, św. Brygidę, św. Małgorzatę Marię Alacoque albo świętych kanonizowanych w ostatnich latach, jak Ojciec Pio, Josemaría Escrivá czy nasza święta siostra Faustyna Kowalska. Św. Faustyna w swoim Dzienniczku opisuje bardzo wyraźnie, jak w mistyczny sposób odwiedzała czyściec i to, co w nim widziała. Jak przychodziły do niej zmarłe zakonnice i prosiły ją o modlitwę. Polecam w tej kwestii publikacje osób, które doświadczyły spotkań z duszami czyśćcowymi, ale takie, które zawierają imprimatur, czyli potwierdzenie, że wszystko, co w nich się znajduje, nie przeczy nauce Kościoła, czyli jest zgodne z naszą wiarą. Wiele jest na rynku wydawniczym książek – śmieci, które czasem podszywają się pod wiarę chrześcijańską, a faktycznie mają więcej wspólnego ze spirytyzmem. Dlatego lepiej jest kupować w księgarniach katolickich, ale też trzeba sprawdzać i w razie wątpliwości podczas czytania, pytać mądrego księdza. Zwłaszcza osobiście polecam wywiad z Austriaczką, Marią Simmą (+2004), książka zatytułowana Uwolnijcie nas stąd – trudno się od niej oderwać! lub wcześniejszą, na podstawie jej relacji: „Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi”. Na ich podstawie wiele można się dowiedzieć i zrozumieć, jak to jest z tym kontaktem z duszami. Co dusze mówią o czekającym nas świecie, czym dla nich jest msza św., jak odnoszą się do kremacji, jak można im pomóc. Co niezwykle ciekawe, mówią też o „zjawisku liturgicznym”, z którym obecnie mamy do czynienia, jak przyjmowanie Komunii na rękę i co czeka biskupów za to przyzwolenie. Włos się jeży na głowie… Oczywiście ktoś może powiedzieć: ale „przecież to Kościół uczy tak i nawet zaleca w obecnym czasie” więc już mamy sprzeczność! Owszem, ale to sprzeczność pozorna. Warto zauważyć jedną, fundamentalną rzecz: Kościół zaleca, uczy i wskazuje zasadniczą, uprzywilejowaną i tradycyjną postawę przyjmowania Komunii św., a jest to postawa klęcząca i komunia do ust. Dopuszcza zaś inne formy – dopuszczanie a zalecanie to różnica. A jeśli biskup ordynariusz teraz zaleca? Cóż mam powiedzieć ja, zwykły ksiądz, który tylko czyta, co jest wyraźnie napisane w dokumentach o randze papieskiej…? Zapytam retorycznie: a czy biskup może nadużyć swojej władzy? Czy ja, szary ksiądz, działając w posłuszeństwie wobec biskupa i nie chcąc narazić na zgorszenie wiernych, że stawiam się ponad biskupa, spełniam jego zalecenie, choć serce mi się rozdziera, mam zasługę czy przeciwnie: ponoszę winę?
Forma udzielania komunii na rękę jest podstępnie wprowadzoną do liturgii i jest praktyką zrodzoną z nieposłuszeństwa holenderskich kapłanów i nie ma nic wspólnego z tradycją, którą się próbuje podbudować. Tam gdzie się zaczęła już dziś nie ma kogo komunikować, a cześć wobec Najświętszego Sakramentu zanikła niemal całkowicie. A co do dusz czyśćcowych, to one przecież nie mówią, aby w mniejszej czci przyjmować komunię św., ale we czci większej dla Pana Jezusa, a tę wyrażamy bezsprzecznie będąc na klęczkach i pozwalając Mu w pokorze karmić się jak dzieci, czego nie da się powiedzieć zdecydowanie o innych naszych postawach w podejściu do komunii. Gdzie więc jest błąd? One się mylą? Może raczej to my się wymądrzamy i dorabiamy teologię? Gorąco polecam książkę „Uwolnijcie nas stąd”. [można wysłuchać w formie audiobooka na YT – lub jako e-book]
   Na koniec raz jeszcze postawię pytanie: Czy istnieje możliwość życia, tak zwyczajnie w kontakcie ze zmarłymi? Oczywiście nie chodzi tu o zjawienia zmarłych, ale o taką świadomość ich obecności i opieki. Jest to możliwe i występuje w zależności od siły wiary i potęgi miłości, jaka łączyła ludzi przed śmiercią. Im większa wiara i miłość, tym łatwiejszy kontakt z osobą zmarłą.
   Oto umiera matka, zostawiając z ojcem dwóch synów, uczniów szkoły podstawowej. Ojciec decyduje się na wychowanie dzieci sam. Mówi im: „Mamy wprawdzie nie widać, ale ona z nami jest, dalej nas kocha i nam pomaga. Wy nigdy nie myślcie, że nie macie matki, bo to nie prawda. Ona jest, tylko w inny sposób się nami opiekuje”. Chłopcy potraktowali to bardzo na serio. Dziś mają już swoje rodziny, ale sami zaświadczają, jak często w sytuacjach trudnych doświadczali i doświadczają wsparcia matki. Bo świadomość obecności matki była bardzo głęboka. Nie znaczy to, że dochodziło do spotkań z matką, do jej zjawień, nie, to są więzy miłości, więzy ducha i one pozostają, śmierć ich nie przerywa. Im większa autentyczna miłość, oparta o Boga, tym głębsza świadomość obecności ludzi, którzy odeszli od nas.


Ktoś powiedział (prawdopodobnie Sługa Boży Abp Fulton Sheen), że kiedyś, jak już będziemy w niebie (nigdy o tym nie wątpmy i gorąco o to się starajmy w naszym życiu), to będziemy potrójnie zdziwieni. Po pierwsze, ponieważ zobaczymy tam tych, których nie spodziewaliśmy się ujrzeć. Po drugie, nie spotkamy niektórych z tych, o których byliśmy pewni, że do nieba trafili. A po trzecie, będziemy zdziwieni, że my sami tam jesteśmy dzięki niezmierzonemu Miłosierdziu Boga!


Dodaj komentarz