Najgroźniejszą z wad jest pycha. Jest ona niewłaściwym wykorzystaniem miłości własnej. Istotnym elementem tej miłości jest ambicja.
Bóg powiedział: Miłuj bliźniego jak siebie samego. Przykazał więc miłować drugiego człowieka i polecił także miłować siebie. Każda prawdziwa miłość drugiego człowieka rozpoczyna się właściwym ustawieniem miłości samego siebie. Powiedzmy jednak otwarcie, że miłowanie samego siebie jest trudne. Miłość jest troską o to, co dobre, o to, co ubogaca, o to, co pozwala wzrastać. Ambicja jest motorem wzrostu i decyduje o sukcesie. Ambicja jest również motorem rywalizacji z innymi.
Boży dar ambicji wykorzystał przeciwnik człowieka, gdy chciał odwrócić go od Boga. Ukazał mu wtedy możliwość sięgnięcia na własną rękę po obiecany dar, do którego w planach Boga człowiek powinien dorastać i do którego jeszcze, z racji swojej niedojrzałości, nie miał prawa. Będziecie jako bogowie-, oto pokusa pod drzewem poznania dobra i zła. Pan Bóg chciał, abyśmy też poznali czym jest zło i dobro, ale pragnął, byśmy do tego dorastali stopniowo. Źle wykorzystana w raju ambicja doprowadziła do dramatu. Boży dar wykorzystał Adam przeciw sobie i przeciwko swoim dzieciom.
Pycha polega zatem na lekceważeniu ustanowionych praw, na próbie zajęcia miejsca, które człowiekowi w danej konkretnej sytuacji jeszcze się nie należy. Pycha chce nieustannie rządzić nami. Zmierza w dwu kierunkach. Pierwszy prowadzi do skoncentrowania wszystkiego na sobie. Człowiek chce być w centrum uwagi i zainteresowania innych. Wszystkimi środkami zabiega o to, by coś znaczył; czyni to nawet cudzym kosztem. Drugi kierunek – pycha zmierza do rządzenia innymi i do panowania nad innymi. Jeśli człowiek nie zwycięża, nie odnosi sukcesów, ponosi klęskę, jego źle ustawiona ambicja cierpi.
Pycha jest w każdym z nas. Znawcy wnętrza człowieka powiadają z uśmiechem, że umiera dopiero pięć minut po jego śmierci. Jest zatem w każdym z nas; albo ujawniona i kontrolowana, albo zlekceważona, niszcząca nas i niszcząca innych. Pycha ma w sobie wiele z inteligencji i działa głównie w sferze podświadomości. Na przykład w wielu wypadkach wykonujemy jakieś wspaniałe dzieło i wydaje nam się, że motywacja naszych czynów jest piękna, ale zdarza się po czasie i odkrywamy, że motywem naszych posunięć był egoizm, że szukaliśmy własnej chwały. To pycha była sprężyną naszego działania.
Demaskowanie zarówno jej obecności, jak i działania jest jednak bardzo trudne. Jest groźna zawsze; w przedszkolu, w którym jeden malec rządzi innymi dziećmi; w małżeństwie, gdy mąż nie potrafi ani pomóc żonie, ani nawet nie chce uszanować jej pracy, bo on jest panem domu, ona zaś jest tylko jego niewolnicą; w domu starców, gdzie ludzie stuletni sprzeczają się o to, czy jutro będzie pogoda czy jej nie będzie i sprzeczkę zamieniają w wielką awanturę. Rzecz jasna, że nie chodzi im o to, czy będzie słońce czy deszcz, tylko o to, kto wygra.
Pycha towarzyszy nam przez cale życie. Jest groźna, potrafi posługiwać się wszystkim i ma do dyspozycji wszystkie wady; to ona dyktuje chciwości i zazdrości sposób postępowania, ona decyduje o wybuchach gniewu. Potrafi również wykorzystać większość cnót, z pokorą łącznie. Ktoś na przykład przez całe lata pracuje nad zdobyciem cnoty pokory i mówi: – No, wreszcie jestem pokorny. A pycha tylko jakby się uśmiecha, gdyż z chęci zdobycia pokory uczyniła cel życia człowieka i dyskretnie przekonała go o jego wielkości.
Jest to wada, która dochodzi do głosu w chwili, gdy człowiek najmniej się tego spodziewa. Ma tysiące twarzy. Występuje jako kompleks wyższości i niższości. Upieranie się, by zostać na ostatnim miejscu, często jest próbą zwrócenia na siebie uwagi, a takie zachowanie podyktowane jest przez pychę.
Niezdrowa ambicja jest trudna do ujawnienia. Czasami czeka jak utajona w organizmie choroba na odpowiednie warunki, by mogła się rozwinąć. Oto człowiek otrzymuje wyższe stanowisko i po dwóch tygodniach nie można się już z nim dogadać. Najbliżsi zastanawiają się, co się z nim stało, a przecież sprawa jest prosta; wreszcie zaistniała sytuacja, w której on może rządzić innymi. Czekał na to całe życie. Przykładów można podawać wiele.
Skutki pychy. Jest ona matką wszystkich grzechów. W każ-dym z nich złożyła swoje „trzy grosze”. Człowiek pyszny jest zawsze niezadowolony albo jego zadowolenie trwa krótko. Człowiek pyszny jest wiecznie niezadowolony i wciąż dąży do tego, by wejść wyżej.
Pycha jest główną przyczyną stresów, gdyż ona nie umie przegrywać, nie znosi klęsk. A w naszym życiu klęski są nieuniknione; pyszny przeżywają jako dramat. To się odbija na jego systemie nerwowym i stopniowo go niszczy.
Pycha skutecznie odcina człowieka od ludzi. Ci, którzy mają serca otwarte na innych, nie są pyszni, gdyż potrafią służyć. A kiedy znajdą się w potrzebie, z reguły są otoczeni kręgiem ludzi życzliwych, którzy im pomagają. Sami aż się dziwią, skąd bierze się tyle życzliwości wobec nich. Gdy człowiek pyszny znajdzie się w potrzebie, zostaje sam.
Pycha przekreśla zdolność doskonalenia miłości. Kto nie umie kochać siebie, nie umie także kochać innych. To wielki dramat. Jest w nim pułapka. Egoista nie chce porzucić egoizmu, bo wydaje mu się, że gdy się z nim rozstanie, zdradzi samego siebie. Tymczasem miłość polega na zajęciu się drugim człowiekiem. Egoista nie chce tego zrobić. To nieprawda, że nie umie; każdy, kto chce kochać innych, może kochać, egoista tego nie chce.
Jak uleczyć tę groźną chorobę? Najlepszym lekarstwem jest umiłowanie prawdy, bo pycha wprowadza nas w świat kłamstwa. Egoista nie szuka swojego miejsca, on zawsze chce wyjść po drabinie społecznej wyżej niż miejsce, na którym być powinien. Dlatego jest ciągle niezadowolony. Zarówno wtedy, gdy tęskni do wymarzonego miejsca, jak i wtedy, gdy się na nim znajdzie. Ponieważ nie jest to jego miejsce, nie może być z niego zadowolony.
Drugim lekarstwem jest służenie innym z bezinteresowną miłością. Trzeba jednak pamiętać, że pycha potrafi służyć z wielkim poświęceniem, ale tylko dlatego, by zwracać na siebie uwagę, czyni to tak długo, jak długo ma w tym jakiś interes. Dlatego należy w służbie innym zawsze pytać siebie o bezinteresowność. Pycha zawsze ma ukryte pytanie o korzyść
Trzecim lekarstwem jest próba wypełnienia życia dziękczynieniem za otrzymane dary Boże, radość z tego, co posiadamy.
Czwarty lek to doskonalenie pokory. O tej cnocie powiemy więcej następnym razem.
Dziś podziękujmy Bogu za wszystkie od Niego otrzymane dary, podziękujmy za miejsce, na którym Bóg nas postawił. Prośmy, abyśmy wykorzystali sytuację, w jakiej się znajdujemy, i byśmy docenili drogę, którą Bóg nas prowadzi do umiłowania siebie, tak jak On tego pragnie. Pierwszym bliźnim, którego trzeba kochać, jesteśmy my sami. A kochać winniśmy siebie przy pomocy dobrze ustawionej ambicji. Niech ów wielki Boży dar, który nie stawia na przeciętność, lecz jest siłą twórczą i motorem zdrowej rywalizacji, pomoże nam w doskonaleniu miłości samego siebie i bliźnich.