SAKRAMENT MAŁŻEŃSTWA
To już ostatni, w katalogu sakramentów, udzielanych w Kościele Katolickim. Można by powiedzieć, biorąc pod uwagę wszystkie sakramenty, że tutaj, podczas celebracji samego sakramentu, zmian jest niewiele. Generalna różnica polega na tym, że (poza sakramentem pokuty) każdy z sakramentów może zostać włączony do sprawowanej mszy św., czego nie było przed zmianami posoborowymi. Można dyskutować nad pozytywnymi i negatywnymi stronami tego stanu rzeczy. Warto natomiast zagłębić się w lepsze rozumienie sakramentu małżeństwa, tym bardziej, że obserwujemy dziś fatalną statystykę rozpadających się małżeństw – na chwilę obecną to już chyba statystyczne co drugie małżeństwo ulega swoistej pladze rozwodu.
SPIS RZECZY
I. Z DZIEJÓW MAŁŻEŃSTWA
II. CELE MAŁŻEŃSTWA
III. PRZYGOTOWANIE DO MAŁŻEŃSTWA
IV. OBOWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE
V. GRZECHY MAŁŻEŃSKIE
VI. SAKRAMENTALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA
VII. NIEROZERWALNOŚĆ MAŁŻEŃSTWA
VIII. PEDAGOGIA MIŁOŚCI
IX. OBRZĘDY PRZY ZAWIERANIU MAŁŻEŃSTWA
X. BŁOGOSŁAWIEŃSTWA POŚLUBNE
XI. MAŁŻEŃSTWA NIEDOBRANE
XII. MAŁŻEŃSTWO CHRZEŚCIJAŃSKIE
I. Z DZIEJÓW MAŁŻEŃSTWA
1. Życie samotne
„Niedobrze jest człowiekowi samemu na ziemi” — mówi Pismo św. Dlatego stworzył Pan Bóg dwa rodzaje, stworzył człowieka jako mężczyznę i kobietę, aby byli sobie wzajemnie podporą i pomocą i pod względem fizycznym i pod względem duchowym. Jeżeli więc mężczyzna i kobieta skłaniają się ku sobie i dążą do wzajemnego połączenia się, to jest to prawo natury i wola Stwórcy. Nie ma w tym niczego niestosownego, a tym bardziej nieczystego. To połączenie się mężczyzny i kobiety dokonuje się w małżeństwie. Małżeństwo jest więc normalnym powołaniem człowieka.
Istnieją jednak wyjątki: Oto umarł ojciec rodziny. Najstarszy syn poświęca się, wyrzeka się własnej rodziny, aby pomagać matce, aby wychowywać młodsze rodzeństwo. Samotność jego jest ofiarą, którą ponosi dla dobra rodziny. Inny znowu poświęca życie swoje nauce, sztuce albo pracy społecznej tak dalece, że nie ma ani czasu, ani chęci do zawarcia małżeństwa; uważa, że żona, dzieci byliby mu przeszkodą w pracy. Takie rzeczy są możliwe. Znowu inny wyrzeka się małżeństwa „dla Królestwa Niebieskiego”, jak to wyraża Pan Jezus. Zapomina o tym, że jest mężczyzną, kobietą, a chce być tylko człowiekiem, który żyje dla wyższych celów, który żyje nie dla ziemi, lecz dla nieba.
Kapłan katolicki żyje w świętej samotności, w celibacie. On, który codziennie składa Najświętszą Ofiarę, wpierw samego siebie ofiaruje Bogu. Wolny od miłości ziemskiej i trosk rodzinnych, może niepodzielnie poświęcić się Bogu, zatonąć w miłości Bożej. Zamiast być ojcem własnej rodziny stanie się ojcem duchowym dla wszystkich swych parafian. Staje się sługą Kościoła, gotowym na wszelkie ofiary.
Podobnie zakonnik, zakonnica przez śluby zakonne wyrzekają się świata, aby poświęcić się służbie Bożej i dziełom miłosierdzia: nakarmić głodnych, pielęgnować chorych, przygarnąć sieroty, nauczać maluczkich, głosić Ewangelię św.
Jednakże istnieją ludzie, którzy żyją samotnie nie dla wyższych celów, lecz dla wygody i swobody. Tacy „starzy kawalerowie” z reguły nie są czynnikiem dodatnim, ani pod względem moralnym, ani pod względem społecznym. Państwo, które na takich kawalerów nakłada wysokie podatki, a podatki te obraca na pomoc dla uczciwych rodzin, może liczyć na powszechne uznanie.
Co innego „stara panna”. Ona prowadzi życie samotne często nie z własnej woli, lecz z konieczności. Ale tę konieczność może kobieta zamienić na dobrowolną ofiarę. Może tęsknoty kobiecego serca ukoić pracą zawodową, poświęceniem dla drugich, zapatrzeniem się w wieczne cele życia. Poza tymi wyjątkami przeważająca część ludzkości żyła i żyje w małżeństwie.
2. Początki małżeństwa.
Niektórzy pisarze utrzymują, że małżeństwo jest wytworem późniejszych czasów, że ludzie pierwotni żyli bez związków małżeńskich, w dzikiej swobodzie, jak zwierzęta. Jak zwierzęta? Spójrzmy na słowika. Na wiosenne gody swoje buduje sobie gniazdko; opiekuje się małżonką swoją, śpiewając jej najcudniejsze pieśni; karmi młode pisklęta; a para słowicza dochowuje sobie wierności przynajmniej tak długo, aż ostatnie pisklę samodzielnie, na własnych skrzydełkach wyleci w świat. Ta trwałość związków płciowych, którą często spotykamy w przyrodzie, jest wyrazem pierwotnego prawa naturalnego.
Po wtóre; nie wiemy, jak dawno ludzie żyją na ziemi; czy kilkanaście tysięcy lat, czy kilkadziesiąt, czy jeszcze więcej. Wiemy też bardzo mało o owych zamierzchłych, dawnych czasach. Dlatego uczeni, którzy nie chcą gubić się w mrzonkach, lecz chcą pozostać na gruncie rzeczywistości, zwracają się w badaniach swoich do plemion pierwotnych, które dziś jeszcze żyją na świecie: w południowej Ameryce, w dżunglach malajskich. W głębi Afryki szczep karłów murzyńskich, Pigmejczyków. I cóż się okazało? Oto właśnie te najpierwotniejsze plemiona bynajmniej nie kierują się jakąś rozpasaną swobodą płciową, przeciwnie znają monogamię (jednożeństwo), szanują wierność małżeńską, przewyższają moralnością małżeńską inne plemiona, wyżej stojące kulturalnie, ale podupadłe pod względem moralnym.
Wynika stąd, że domysły niektórych uczonych o zamieszaniu płciowym w pierwotnej ludzkości bynajmniej nie odpowiadają rzeczywistości. Owszem, historia powszechna, lip. historia Greków i Rzymian stwierdza, że stosunki religijne, moralne i małżeńskie, im dalej wstecz, tym były prostsze i zdrowsze.
O początkach małżeństwa na świecie mówi krótko i jasno Pismo Św. Na pierwszych swoich kartach ogłasza jakoby uroczystą konstytucję życia małżeńskiego. Oto ona: „I błogosławił im Bóg i rzekł: Rośćcie i mnóżcie się i napełniajcie ziemię, a czyńcie ją sobie poddaną…”. Rzekł też Pan Bóg: „Niedobrze być człowiekowi samemu; uczyńmy mu pomoc jemu podobną”. I dalej czytamy w Piśmie św.: „Przeto opuści człowiek ojca swego i matkę i przyłączy się do żony swej i będą dwoje w jednym ciele” (Rdz. 2, 24). W tych krótkich słowach wyrażony jest cel małżeństwa: zrodzenie potomstwa i wspólnota życia; zasada monogamii, jednożeństwa: dwoje w jednym ciele, a nie troje lub więcej; zasada nierozerwalności małżeństwa: wzajemny stosunek małżonków ma być trwalszy nawet, aniżeli stosunek dzieci do rodziców.
Na tych podstawach miała ludzkość z woli Stwórcy budować przyszłość swoją.
3. Wielożeństwo.
Pierwotna myśl Boża została z biegiem czasu wypaczona przez wielożeństwo i rozwody. Pierwszy raz spotykamy się z wielożeństwem u Lamecha, jednego z potomków Adamowych. Nie ustrzegł się wielożeństwa nawet Abraham patriarcha, król Dawid miał około 10 żon Salomon nawet cały harem. Prawo mojżeszowe tolerowało ten stan, gdyż bądź co bądź główny cel małżeństwa tj. potomstwo mógł być zachowany, a moralność żydowska nie stała jeszcze na wyżynie. Ale Pan Jezus wielożeństwo zniósł na zawsze. Jest ono bowiem dla kobiety krzywdą i poniżeniem, a do życia rodzinnego wprowadza niezgodę i zamęt. Odtąd w świecie chrześcijańskim nie spotykamy już wielożeństwa poza małymi wyjątkami, jak np. u anabaptystów w Monasterze podczas reformacji protestanckiej, albo w dziwacznej sekcie mormonów na zachodzie Stanów Zjednoczonych Ameryki.
Istnieje za to wielożeństwo w świecie mahometańskim, jako że Mahomet zezwolił wyznawcom swoim na 4 żony urzędowe, a nieokreśloną liczbę dalszych. Jedynie w państwie tureckim zostało w ostatnim czasie wielożeństwo zniesione wbrew zasadom Mahometa. Istnieje też wielożeństwo u różnych plemion pogańskich, gdzie kobieta jest niczym innym tylko niewolnicą swego męża i pana. Ileż wdzięczności winna kobieta Chrystusowi, swemu Zbawcy i Odkupicielowi!
4. Rozwody.
Dalszy wyłom w życiu małżeńskim poczyniły rozwody. Spotykamy je w świecie starozakonnym, gdzie prawo mojżeszowe pozwalało Żydom dla „twardości ich serca” — jak mówi Pan Jezus, aby dla odpowiedniej przyczyny dawali żonie list rozwodowy. Pan Jezus podobnie jak wielożeństwo zniósł też rozwody, przywracając stan pierwotny taki, jaki istniał w początkach ludzkości, albowiem „na początku nie było tak”, przypomina Pan Jezus. Ale narody, nawet chrześcijańskie, nie poszły za głosem Chrystusa. Dziś spośród wszystkich religii świata jedynie Kościół Katolicki broni niezłomnie nierozerwalności małżeństwa zgodnie z nakazem Chrystusowym.
5. Czasy obecne.
Małżeństwo, rodzina — to fundamenty, na których opiera się byt i przyszłość narodów. Jeżeli fundament jest kruchy, zmurszały, wtedy i gmach, który na nim spoczywa, rozkruszy się i rozpadnie. Jeżeli rodzina rozprzęga się i chwieje, wtedy prędzej lub później cały naród rozpadnie się i zginie.
Odstraszającym przykładem jest starożytny, pogański Rzym. Św. Hieronim opowiada, że za jego czasów damy rzymskie liczyły sobie lata życia według liczby mężów, których zmieniały co rok. W tych warunkach oczywiście życie rodzinne upadało coraz więcej. A skutek był ten, że państwo rzymskie, obejmujące pół świata, rozpadło się w gruzy pod naporem dzikich szczepów germańskich, które z lasów i stepów wtargnęły w granice państwa. I dziś, kiedy rozejrzymy się po świecie, stwierdzimy z łatwością, że narody, gdzie rodzina się rozpada, gdzie dzieci przestają się rodzić, gdzie liczba trumien jest większa, aniżeli liczba kołysek, chylą się gwałtownie ku upadkowi; przeciwnie, rodzina trwała i płodna jest rękojmią chwalebnej i szczęśliwej przyszłości dla narodu i państwa. Warto uczynić w tym względzie zbiorowy, narodowy rachunek sumienia.