DUSZA LUDZKA JEST NIEŚMIERTELNA. 5. Śmierć człowieka

Udostępnij:

e1a60a3abf18fa624115d4b4eca4e605
   Interesuje nas moment, w którym ciało przestaje funkcjonować w sposób trwały i nieodwracalny. Śmierć nie jest absolutnym kresem życia człowieka. Chciałbym w tym miejscu nawiązać do prefacji, którą Kościół śpiewa we Mszy św. żałobnej. Życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy, i gdy rozpadnie się dom doczesnej pielgrzymki, znajdą przygotowane w niebie wieczne mieszkanie. Śmierć, o której mówimy, to kres funkcjonowania ciała. Zasadniczo wyodrębnia się trzy rodzaje śmierci.
Pierwsza, to śmierć kliniczna. Ktokolwiek miał w ręce książkę „Zycie po życiu”, ten przypomina sobie szereg relacji ludzi, którzy przeżyli śmierć kliniczną, a następnie opowiadali, jak obserwowali wysiłki lekarzy pochylonych nad ich ciałem, aby przywrócić ich do życia. Medycyna zna wypadki, kiedy nawet po dłuższej przerwie w pracy serca udało się reanimować człowieka.
   Drugi rodzaj śmierci, to śmierć biologiczna, którą często utożsamia się z zaprzestaniem pracy mózgu. Mamy obecnie aparaty, które pozwalają nam na monitorze obserwować wykres pracy mózgu. Nie chodzi tu o świadomość, bo ta może być wyłączona, ale o samą pracę mózgu.
Czy kres pracy mózgu jest równoznaczny z oddzieleniem się ducha od ciała? Kościół takiego utożsamienia nie przyjmuje. Jest grupa lekarzy, którzy kwestionują obecną definicję śmierci mózgowej. Nie chcę zbytnio wchodzić w ten temat i w kompetencje medycyny, ale jest to temat interesujący i dlatego polecam zainteresowanym lekturę prac i wykłady wybitnego polskiego profesora Jana Talara, który ma wiele ciekawych rzeczy do powiedzenia w tej kwestii. Okazuje się, że tam, gdzie wg obecnych definicji medycyna orzeka śmierć mózgową prof. Talar kwestionuje te konkretne przypadki, podważając etyczność tej definicji. Wielu jego pacjentów, jest żywym dowodem prawdziwości jego spostrzeżeń. Temat jest powiązany z pozyskiwaniem organów od pacjentów ze stwierdzoną śmiercią mózgową…
   Kościół natomiast przyjmuje tak zwaną śmierć metafizyczną – jest to trzeci rodzaj śmierci, której w czasie nie potrafimy ściśle określić. Jest to moment znany Bogu. To jest definitywne rozstanie duszy i ducha z ciałem. Uwzględniając trzy elementy, które tworzą człowieka, śmiercią dotknięte jest tylko ciało, dusza na sposób duchowy żyje nadal. Śmierć jest jakby przeobrażeniem. Dotknięte śmiercią ciało otaczamy szacunkiem z tej racji, że uczestniczyło w całym naszym trudzie na ziemi poniesionym dla uświęcenia i było narzędziem czynienia dobra. Wg słów św. Pawła, za ziemskiego życia ciało chrześcijanina jest świątynią Ducha Świętego. Ta świątynia naszego ciała zostanie powołana do życia przy zmartwychwstaniu, kiedy Jezus Chrystus po raz drugi przyjdzie na Ziemię w widzialnej postaci, aby wszystkich sądzić i zatryumfować objawiając pełnię swojej chwały. Jeśli taka jest prawda o naszej śmierci, to powinna ona być najbardziej uroczystą godziną życia. Spotykamy ludzi, którzy mają łaskę dobrej śmierci i odchodzą niezwykle spokojnie.
   Taki przykład: Umierał ojciec kilku, już prawie dorosłych dzieci. Przez prawie pół roku bardzo cierpiał. W ostatnich dwóch dniach poczuł wyjątkową poprawę. Bliscy spodziewali się, że to odwrót choroby i wróci do zdrowia. On natomiast wezwał żonę i dzieci, podziękował im za wszystko, przeprosił i pożegnał się z nimi, po czym rzekł najstarszemu synowi, by zapalił gromnicę i podał mu, bo wie, że przyszła jego godzina. Nastąpił moment konsternacji, ale syn posłusznie spełnił wolę ojca. W ciągu kilku minut ojciec ze światłem w ręku przeszedł do wieczności. Wszyscy byli zdumieni tym dojrzałym podejściem do śmierci. Ten człowiek dorósł do tak prostego i odważnego spojrzenia w tajemnicę własnej śmierci. [Przykład sprzed kilku dni (jutro pogrzeb)…]
   Śmierć zawsze jest tajemnicą. Nikt z nas nie wie, w jakiej sytuacji i w jaki sposób będzie umierał. Wszyscy ludzie wierzący, wiedząc o jak doniosły moment chodzi, proszą Boga o szczęśliwą śmierć. Kościół włączył tę prośbę w modlitwę Zdrowaś Maryjo: Módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę naszej śmierci. Chodzi o to, by tę godzinę przeżyć w sposób możliwie twórczy, ponieważ człowiek chce mieć pewność, że jeśli przekroczy próg wieczności, to spotka się z Bogiem. Warto też mieć prywatne nabożeństwo do św. Józefa, który jest patronem dobrej śmierci.
   Kościół za najlepszą gwarancję dobrej śmierci i przejścia w zjednoczeniu z Bogiem na drugi świat, uznaje Komunię św., tak zwany Wiatyk. Można go udzielić każdemu, komu śmierć zagląda w oczy. Nie chodzi tu o namaszczenie chorych, ale o Komunię świętą. Kościół chce, aby śmierć chrześcijanina była połączona ze zjednoczeniem z Chrystusem obecnym w Eucharystii. Warto też wiedzieć i czasem kogoś pouczyć, że nawet najwięksi grzesznicy i żyjący w cudzołóstwie na godzinę śmierci mogą otrzymać rozgrzeszenie, namaszczenie i wiatyk. Nawet gdyby ktoś był w ekskomunice i innych karach kościelnych (których zasadniczym celem jest upomnienie i wezwanie do nawrócenia z drogi na pewne potępienie) , to moment śmierci jest tak doniosły i ważny, że wobec takiej okoliczności Kościół już nikomu nie odmawia posługi sakramentalnej, aby ocalić od wiecznego potępienia. Mamy takich ludzi wokół siebie i dobre słowo braterskiego czy siostrzanego pouczenia może kogoś ocalić na wieczność.
   Czasem mamy możliwość uczestniczenia w roli świadka w przekraczaniu przez innych progu wieczności. Jako ksiądz miałem do tego bardzo wiele okazji. Jest tu potrzebna wielka dojrzałość. Nie potrafimy wejść w tajemnicę cudzej śmierci, ale ważne jest podanie mu ręki i przelanie w umierającego człowieka spokoju – nie chodzi o budowanie złudzeń na życie doczesne – chodzi, aby z chrześcijańską odwagą umieć przekazać pokój umierającemu, a nie okłamywać wtedy, gdy umiera. Jeśli widać, że zbliża się koniec, stan chorobowy się nie poprawia, trzeba poprosić księdza. Niestety, zdarzało mi się usłyszeć: „nie wołaliśmy księdza, żeby mamusi nie stresować”…
   Nie mamy zbyt wielu okazji, aby się tego uczyć, bo wielu umiera w szpitalach a nie w domach. I jeszcze jedna uwaga, dotyczy ona tego, że z jakichś powodów wyłącza się z udziału w pogrzebach dzieci, jakby ta rzeczywistość była czymś całkowicie nie do pojęcia, albo z jakichś dziwnych względów miałoby to być zbyt traumatyczne przeżycie dla nich… Jest dzisiaj pewien paradoks: ludzie młodzi są przedziwnie oswojeni ze śmiercią na ekranach telewizorów i grach komputerowych, natomiast często kompletnie nieporadni w zetknięciu ze śmiercią w rzeczywistości. Ważna pedagogika dotycząca śmierci jest w wielu domach zamilczana lub ogromnie spłycona. Pokazuje to również obecny czas, gdzie wielu przeżywa ogromny lęk o swoje życie doczesne, całkowicie ignorując wieczność.
   Śmierć jest piękna, gdy umierający może jedną ręką ściskać pozostającego na ziemi przyjaciela, a drugą wyciągać w stronę Boga. Pełne pokoju towarzyszenie ludziom w godzinie ich śmierci jest wielkim gestem miłości. Nie należy wtedy czynić ruchu, krzyku, płaczu, lecz pomóc wiarą i modlitwą w przejściu w nową rzeczywistość. W każdym domu powinna być poświęcona świeca – gromnica, krzyż i woda święcona, których wtedy należy użyć.
   Kochani, tych kilka słów, to zaledwie dotknięcie tych ważnych tematów, których ciąg dalszy powinien nastąpić na forum rodzinnym, gdzie jasnym i stanowczym głosem trzeba zakomunikować, że na godzinę śmierci chcemy mieć przy sobie bliskich i co powinni zrobić.


Dodaj komentarz