Dzisiejsze czytania mszalne przypominają nam prawdę, która bywa niekiedy wypierana ze świadomości współczesnych chrześcijan. Tekst natchniony przypomina, że Szatan istnieje, że od początku sprzeciwia się Bogu, usiłuje oderwać człowieka od Boga.
Czy naprawdę Szatan istnieje? Cóż, gdyby Szatan nie istniał, wówczas należałoby oskarżyć Boga o wszelkie niesprawiedliwości, o podłość, o zbrodnie ludzkości, o kłamstwa i o śmierć. Zdarza się, że ktoś wchodzi na ścieżkę takiego myślenia. Może dlatego też Szatanowi tak zależy, by ludzie go zapomnieli lub zlekceważyli…
Gdyby Szatan nie istniał, po co byłoby odkupienie? Niepotrzebne byłoby Wcielenie Syna Bożego, Jego śmierć na krzyżu, Zmartwychwstanie. Po co to wszystko? Od czego, od kogo miałby nas zbawić Jezus Chrystus? Przed kim miałby nas chronić? Z czyjej niewoli miałby nas wyprowadzić i przed kim miałby nas uwolnić? Szatan jest w swym działaniu jak mafia: im bardziej niewidoczny, im bardziej zapomniany, im bardziej zakamuflowany – tym bardziej skuteczny.
Szatan istnieje naprawdę*. W Księdze Rodzaju, Szatan, przedstawiony w postaci węża, oskarża Boga o odbieranie ludziom wolności, o zniewolenie, ograniczanie ich życia. Posługuje się kłamstwem. Wie, że Bóg nie zakazał jeść ze wszystkich drzew, tylko z jednego. Mimo to posługuje się kłamstwem, by zasiać wątpliwość, by odciągnąć uwagę od miłości Boga. Jakby chciał sprawić, żeby Adam i Ewa pamiętali tylko zakazy, ograniczenia dane przez Stwórcę. Nic się nie zmieniło…, Szatan chce, by ludzie widzieli w Bogu nie miłość, czułość i troskę. Nie Stwórcę wolności, ale zagrożenie, ograniczenie i ciężar zakazów. W zamiarze Szatana Bóg ma być ciężarem dla człowieka, a nie źródłem wolności i szczęścia.
Czy Szatan działa współcześnie? Szatańskie pokusy zafałszowanego patrzenia na siebie i na Boga docierają do nas. Słyszymy je w świecie: Szatan mówi do nas przez różne „autorytety”. On ma swoich „apostołów” którzy mówią: po co ci Bóg? Czy sam nie wiesz lepiej co dla ciebie dobre a co złe? Po co ci dekalog? Czyż Bóg (religie – ale chodzi o nas chrześcijan) nie jest źródłem zła w świecie? Czyż Bóg nie ogranicza? Czy religia nie jest źródłem podziałów i zniewoleń człowieka?
Pokusy współczesne bazują – tak jak kiedyś w Raju – na półprawdach i sianiu wątpliwości.
Jak tymczasem Szatan kusi ludzi wolnością? Zapomnij, że jest coś takiego jak odpowiedzialność. Zapomnij o czymś takim jak dobro lub zło. Kościół mówi wam inaczej? – jest waszym wrogiem! Bóg mówi co dobre a co złe? – jest waszym wrogiem! On was ogranicza. Nie pozwól, aby ktoś lub coś cię ograniczało! Sam możesz pokierować swoim życiem! Po co ci do tego religia?
Szatan jest fałszywym humanistą. I na tym polu ma swoich głosicieli.
Gdyby Szatan kusił człowieka do ewidentnego zła, kto by go słuchał? Gdyby wzywał do mordowania, kto by poszedł za nim? Gdyby nawoływał do kłamstwa, wojny, nienawiści, czy ktoś uznałby to za atrakcyjne? Chyba tylko wąska grupa degeneratów. Gdyby tych, którzy zdradzają, są niewierni nazywał po imieniu, kto chciałby być zdrajcą, wiarołomcą i cudzołożnikiem? Dlatego jego kuszenie musi być inne. On mówi o tym, że masz prawo do miłości, do zbudowania nowego związku. Coś ci się należy od życia. Nie ty pierwszy(a) nie ostatni(a). Daje pozory mądrości i fałszywego miłosierdzia, ale to tylko przebiegłość i inteligencja oparta na kłamstwie. Bo mądrość jest cechą Boga – opiera się na prawdzie!
Szatan jako niezwykle inteligentny anioł buntu, jako ojciec kłamstwa, kusi fałszywym humanizmem. I wie, że to działa. Niech się wstydzą wszyscy, którzy nie idą z duchem czasu – niestety, ze złym duchem…
Na czym polega fałszywy humanizm? Właśnie na półprawdach i na przyjmowaniu części rzeczywistości jako całości. Na budowaniu zasad w oparciu o wyjątki. Fałszywy humanizm definiuje wolność, koncentrując się na chwilowej decyzji, a zapominając o odpowiedzialności. Miłość definiuje jako emocje, bez oddania, poświęcenia i szeroko rozumianego wspólnego zmierzania się z życiem. Kiedy indziej miłość definiuje jako zachowania seksualne, pomijając trwałość relacji, wysiłek budowania związku i osobistą ofiarność w wychowaniu dzieci. Miłosierdzie definiuje jako bezwarunkowe przebaczenie, pomijając konieczność naprawy popełnionego zła, nawrócenie, konieczność wyznania grzechów przed Bogiem. Demon bierze część jako całość, i w tak zdeformowanej formie prezentuje nam fałszywy obraz ludzkich spraw.
Szatan zmienia znaczenia słów, jak kiedyś w Raju, układa zwodnicze narracje, by poddać w wątpliwość Boży ład świata. Nie mówi: „mordujcie nienarodzone dzieci”, ale o „prawach kobiet”, „prawach reprodukcyjnych”. Nie mówi o kłamstwie, ale o skuteczności perswazji. Nie mówi o egoizmie, ale o nieograniczonym prawie do samorozwoju. Nie wzywa do cynizmu, ale chwali prawo do wolności bez odpowiedzialności za losy innych. „Mową nienawiści” nazywa to wszystko, co mogłoby być kontrargumentem lub zdemaskowaniem dla tego zafałszowanego humanizmu. Brakiem tolerancji, miłosierdzia i zacofaną sztywnością jest dziś przypominanie o zasadach i moralnych principiach.
„Żaden temat nie wywołuje w umyśle przeciętnego człowieka takiego zamętu, jak temat tolerancji i nietolerancji. Tolerancja postrzegana jest zawsze jako coś pożądanego, gdyż traktuje się ją jako synonim szerokich horyzontów intelektualnych.
Nietolerancja postrzegana jest zawsze jako coś niepożądanego, gdyż traktuje się ją jako synonim zaściankowości, zacofania. Nie jest to prawdą, gdyż tolerancja i nietolerancja odnoszą się do dwóch zupełnie różnych spraw. Tolerancja odnosi się wyłącznie do osób, lecz nigdy do zasad. Nietolerancja odnosi się wyłącznie do zasad, lecz nigdy do osób.
Musimy być tolerancyjni wobec osób, gdyż są one ludźmi; musimy być nietolerancyjni w odniesieniu do zasad, gdyż pochodzą one od Boga. Musimy być tolerancyjni wobec tych, którzy błądzą, gdyż ich ignorancja mogła sprowadzić ich na manowce, lecz musimy być nietolerancyjni wobec błędu, gdyż to Bóg jest autorem Prawdy, a nie my. Dlatego Kościół w swojej historii zawsze przyjmował skruszonego heretyka do swojego skarbca dusz, lecz nigdy nie przyjmował jego herezji do skarbca swojej mądrości”. (Abp F.J. Sheen)
Najważniejszym zadaniem tej refleksji nie jest wykład o Szatanie, lecz bardziej przypomnienie, że to nie on jest zwycięzcą. „Teraz władca tego świata zostanie precz wyrzucony” – śpiewaliśmy w antyfonie przed Ewangelią (J 12, 31b). Demon jest wielkim przegranym. Jest skazany na wieczną klęskę. I mimo, że czasem udaje mu się przekonać człowieka, że nieraz mu ulegamy co do złych czynów i błędnego myślenia, to Jezus Chrystus jest Zwycięzcą. On – Pan Wszechświata.
On przegrał, ale nasza walka trwa. Więc sprawa toczy się nie o niego, ale o nas. I to trzeba zobaczyć. Ci, którzy do niego dołączą, przegrają wieczność. Na Sądzie Ostatecznym Syn Człowieczy odezwie się „do tych po lewej stronie: ‘Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom’ (Mt 25, 41).
„Jeśli katolicy nie chcą być silni w swej miłości Chrystusa dla samego Chrystusa, niech chociaż będą silni ze strachu przed tym, że ich słabość mogłaby wywołać zgorszenie. Przykład złego katolika przywoływany jest najczęściej jako usprawiedliwienie zła. Dlaczego świat bardziej gorszy się złym katolikiem niż jakimkolwiek innym złem? Czyż nie dlatego, że jego upadek słusznie mierzony jest według wysokości, z której upadł?” (Abp F.J. Sheen)
* Pod takim tytułem: „Szatan istnieje naprawdę„, w 1999 r. ukazała się książka o. Bonifacius’a Günter’a. Nie czytałem jej i dlatego nie mogę się ustosunkować do jej zawartości. Miałem ją w ręku, ale nie podjąłem się jej czytania, ze względu na „podejrzane imprimatur”, i – jak pamiętam – z tego właśnie względu szkoda mi było na nią czasu. Podaję to jako ciekawostkę, która przypomniała mi się po podaniu identycznego śródtytułu..