„Ja jestem dobrym pasterzem”. Bez najmniejszego wątpienia słowa Pana Jezusa powinny być odczytane przez wszystkich duchownych, czyli księży, biskupów. Skoro oni spełniają funkcję pasterską, to Chrystus, Dobry Pasterz, jest tu najważniejszym odniesieniem. Im kto wyżej w hierarchii kościelnej, tym mocniej powinna do niego przemawiać. To my, z racji powołania, z racji udziału w kapłaństwie Chrystusowym, mamy być pasterzami Ludu Bożego. Powołani przez Boga, realizują tzw. tria munera sacra, czyli trzy święte zadania: uświęcania, nauczania i rządzenia. W tym jest do wypełnienia specjalna misja – jako pasterze, mamy być na wzór Jezusa Chrystusa Dobrego Pasterza.
Chciałbym jednak, byśmy odczytując ten fragment Ewangelii, spróbowali użyć innego klucza. Tzn. przyjąć te słowa jako wezwanie skierowane do każdego z nas. Słowo Boże ma przecież i takie zadanie – przemówić do każdego. Co wówczas oznaczałoby bycie dobrym pasterzem?
«Ja jestem dobrym pasterzem. Dobry pasterz daje życie swoje za owce».
Spójrzmy więc w Ewangelię. Pierwsza rzecz, po usłyszeniu zdania oznajmującego, że Nasz Pan jest dobrym pasterzem, to fakt oddania życia za owce. To jakby rzuca się nam w oczy i uszy, że dobremu pasterzowi ogromnie zależy. Najemnikowi nie zależy. Czyli ten, kto nie jest pasterzem, widząc niebezpieczeństwo, opuszcza owce i ucieka. Ratuje własną skórę. Cóż, jest tylko najemnikiem. Owce mają wymierną wartość, a życie najemnika jest mu cenniejsze niż jego „aktualne zajęcie” – praca w owczarni. Dla Pasterza, Dobrego Pasterza, życiem jest owczarnia, a bez owczarni nie ma życia. Dlatego jest gotów oddać swoje życie za owce.
Na kanwie tego zapytajmy: czy nam zależy na Kościele? Czy mamy w sercu dobro wspólnoty wierzących? Przyszliśmy na mszę św. dlatego, że połączyła nas wiara. Gromadzi nas Chrystus. A więc: czy zależy nam na tym, aby ta wspólnota trwała, rozwijała się, kwitła?
W ostatnich latach, miesiącach i tygodniach byliśmy świadkami bezpardonowych, pełnych nienawiści ataków na Boga, Kościół, przekonania i osoby wierzące, w tym samych kapłanów. Czy takie zachowania traktujemy również jako atak na nas? Czy bluźnierstwa wypowiadane przeciw Bogu czy Maryi też ranią nasze serca? Czy umiemy i mamy chęć bronić Kościół przed agresją przejawiającą się zarówno w słowach, jak i w czynach? Pytajmy dalej: czy modlimy się za tych ludzi, pogubionych, bezbożnych, oskarżających fałszywie i niesłusznie Kościół? Czy prosimy, aby dzięki Bożej łasce doznali opamiętania i nawrócenia? Czy osobiście czynimy wynagrodzenie Panu Bogu za to, nawet jeśli nikt do ekspiacji nie nawołuje?
Czy odpowiedzi, które sobie udzielę na te pytania pozwalają mi przyjąć cechę Dobrego Pasterza?
Pójdźmy dalej. Innym przejawem naszej troski i zainteresowania Kościołem jest to, że dbamy o jego stan materialny. Ale i tutaj każdy sam sobie musi odpowiedzieć na pytanie: czy to, co jest wsparciem z naszej strony jest darem z serca, czy raczej tym, co nam zbywa w portfelu?
Mówienie o pieniądzach w Kościele nigdy nie miało dobrej prasy i chyba nigdy to się nie zmieni. Dlatego tylko wspomnę o tym, co istotne: Czy to co dajemy, to dajemy mając wzgląd bardziej na księży czy na Naszego Pana, Jezusa Chrystusa? Bo według miary tej intencji Pan Bóg odda kiedyś nam. Pieniądze wielu ludziom bardzo skutecznie zasłoniły cel, jakiemu mają służyć w Kościele i ten problem jest aktualny tak po stronie duchowieństwa, jak i po stronie wiernych. Jest to problem bardzo stary, od samych początków Kościoła, od grona dwunastu Apostołów, aż do dzisiaj.
Przypomnę tylko to, co Kościół ma za zadanie czynić z dobrami materialnymi wg Prawa: 1) organizowanie kultu Bożego, 2) zapewnienie godziwego utrzymania duchowieństwa i pracowników kościelnych, 3) prowadzenie dzieł misyjnych i apostolatu miłosierdzia wobec ubogich (kan. 1254 §2). Aniołowie nie potrzebują pieniędzy. Kościół widzialny potrzebuje ich i tak jest od początku. Nie ma takiej wspólnoty religijnej, która mogłaby w sposób zorganizowany obyć się bez finansów. Ale ten, kto patrzy na Kościół i duchowieństwo tylko przez pryzmat pieniędzy, pryzmat Judasza, prawdopodobnie nigdy nie będzie zdolny dać hojnym i szczerym sercem Chrystusowi. Zawsze będzie skupiony na sakiewce Judasza.
Kto zaś daje tak, jakby samemu Panu Bogu dawał, nigdy nie będzie pozbawiony Jego uznania i Miłosierdzia. W Jego oczach żaden datek nie zaginie, gdyż Jego uwadze nie uchodzi żaden, najmniejszy nawet grosik.
Drugim wyznacznikiem dobrego pasterza jest znajomość owiec. Jezus mówi: „Ja jestem dobrym pasterzem i znam owce moje, a moje Mnie znają, podobnie jak Mnie zna Ojciec, a Ja znam Ojca”. Czy znamy Kościół? To znaczy: czy żyjemy świadomością, że Kościół to organizm żywy? Kościół nazywa się czasem „Matką”. Chodzi więc o to, czy w ten sposób znamy Kościół? Czy znamy go z mediów, które piszą i mówią co chcą, a najczęściej podług interesów tych sił, które chcą rządzić tym światem, a którym Kościół przeszkadza, czy nasza wiedza opiera się na osobistym doświadczeniu Kościoła? Czy znamy go takim, jakim chciał go Pan Jezus?
Dalej. Czy znamy to, czego nas uczy? Kiedy ostatnio coś przeczytaliśmy, co wzbogaciło naszą wiedzę religijną? Jak często bierzemy do ręki Katechizm, aby odświeżyć sobie podstawową wiedzę religijną, znajomość przykazań? Czy w domu mamy Katechizm Kościoła Katolickiego?
Moi drodzy, to, że jesteśmy katolikami i należymy do świętego katolickiego Kościoła nie jest jakimś dodatkiem do naszego życia, „bo w coś tam trzeba wierzyć!” – nie ma chyba bardziej hańbiącego i cynicznego stwierdzenia w ustach katolika, jak to! To jest wielki i zaszczytny dar Bożej Opatrzności dla nas. Bądźmy dumni z tego daru! Umiejmy się nim chlubić. Należenie do Owczarni Chrystusa to wielki zaszczyt, który zrozumiemy chyba najgłębiej dopiero z perspektywy wieczności! Ale w tej przynależności jest też wielki obowiązek. Chodzi o to, aby nam zależało na Kościele w każdym wymiarze, abyśmy nasz Kościół dobrze znali.
«A kiedy wszystkie wyprowadzi, staje na ich czele, owce zaś postępują za nim, ponieważ głos jego znają. Natomiast za obcym nie pójdą, lecz będą uciekać od niego, bo nie znają głosu obcych». (J 10, 4-5)
Niech ta świadomość naszej roli i powołania w Kościele, pobudza nas dziś do modlitwy uwielbienia Boga, ale również modlitwy za tych, którzy na mocy otrzymanych święceń kapłańskich i biskupich są z urzędu pasterzami w Kościele. Aby dla własnej wygody i komfortu nigdy nie opuszczali swoich owczarni, ale wobec zagrożeń z odwagą i zapałem bronili przed tymi, których ewangelia nazywa wilkami.
Abyśmy mogli chwalić Boga widząc, jak bronią nas – bo jakoś tego nie widać! – by nie milczeli lub by nie układali się i aksamitnymi słówkami ugłaskiwali wrogów wiary i Chrystusa. Bo to nic nie daje, poza przekonaniem w nas samych, że „wilki” mogą koegzystować w owczarni i nie są żadnym zagrożeniem – a to kompletna bzdura. Aby nasi pasterze prowadzili nas do Chrystusa pewną drogą czystej nauki wiary. By nie poddawali się nowinkarskim bezdrożom modnych ideologii, obyczajów i prądów myślowych często pochwalanych przez wrogów wiary – „wilki”.
Abyśmy słuchając ich pasterskiego głosu nauczania i napomnienia mogli chwalić Boga za tak mężnych Pasterzy, choć świat w swoich gazetach i wszelkich mediach będzie na nich wieszać przysłowiowe psy! Aby nie bali się stawiać jasnych granic, aby chronić to, co Boże i święte! Aby, na wzór Chrystusa, Dobrego Pasterza, niczego nie lękali się, a byli gotowi oddać nawet swoje życie za powierzoną im owczarnię. O takich Pasterzy trzeba nam się modlić! Takich Pasterzy daj nam Boże! Amen.