Słowo dzisiejszej Ewangelii, jest jak lakmusowy papierek, który jest pokazuje autentyczność i dojrzałość naszego chrześcijańskiego życia. Pokazuje jak patrzymy na siebie i innych.
Uniżenie, to ta doskonałość, którą Jezus nieustannie stawiał przed oczami uczniów, jak to dziecko z dzisiejszej Ewangelii. Pokora nie jest poniżaniem siebie, które jest powodowane pogardą do siebie lub niezadowoleniem z tego, że się nie jest takim, jakim by się chciało być. To byłaby pycha. Pokora to takie uniżanie siebie, które ukazuje prawdę o nas. To pełna pogody zgoda na tę prawdę. Ktoś napisał, że tak jak woda w górach spływa do dolin i nie zatrzymuje się na szczytach, podobnie łaska od Boga spływa do tych, co są najniżej, i nie zatrzymuje się na tych, którzy nad innymi się wynoszą.
Ludzie pokorni są podobni do aniołów, bo w niczym nie szukają siebie. Tak jakby ich nie było i jakby nie mieli własnych pragnień, lecz ciągle pytają, czego pragnie Bóg i w jaki sposób uszczęśliwić Boga. Są jak lustra, które nie mają własnego obrazu, lecz odbijają w sobie tego, który przed nimi stanie. Większość Ojców Kościoła wyrażała przekonanie, że Bóg stworzył aniołów przed całym stworzeniem materialnym. Święta Hildegarda z Bingen widziała aniołów jako pierwociny stworzenia. Przedstawiała ich jako uformowane światłem, lustrzane postacie, które Boskie światło odbijają dla ludzi, a ludzi przedstawiają Bogu jakby w odbiciu lustra. Przybliżają człowieka Bogu i Boga przybliżają człowiekowi, sami pozostając prawie niewidoczni. Dlatego w Biblii często, gdy jakiś bohater rozmawia z aniołem, raz jest mowa, że mówi z Bogiem, a raz, że rozmawia z aniołem, jakby anioł tylko przez chwilę był widoczny, a całym sobą przybliżał Boga człowiekowi. I taki jest również człowiek prawdziwie pokorny. Jest tak uniżony, że nie widać jego samego, lecz wszyscy, którzy na niego patrzą, dostrzegają tylko Boga, a gdy on się modli, to Bóg w nim widzi osoby, za które on błaga! Aniołowie istnieją w ciągłym uwielbieniu Boga i ci, którzy są jak aniołowie, uwielbiają Boga w całym swoim życiu…
Najbardziej niebezpieczne dla uniżenia są te cnoty, które sobie przypisujemy, gdyż przez nie widzimy się wyżej postawionymi od innych, a przecież żadna z cnót nie jest nasza własnością, lecz darem Boga.
Łaciński tekst, podając słowa Jezusa o tym, by być ostatnim, używa słowa novissimus, które owszem, znaczy ostatni, ale też najmłodszy, świeży, najnowszy. Bo w byciu ostatnim jest pewien sekret. Ten, kto stara się być ostatnim i ustawia się w cieniu innych, przestaje być starym człowiekiem, człowiekiem grzechu, staje się kimś nowym, świeżym, kimś wiecznie młodym! To dziecko, postawione przez Jezusa w centrum uwagi uczniów, było najmłodsze, albo właściwie ciągle młode, nigdy nie stare. Pokora człowieka czyni młodym, świeżym, nie zgorzkniałym i zgrzybiałym.