Dlaczego papież Benedykt XVI zezwolił na odprawianie Mszy trydenckiej?
Uściślijmy na początku, że papież Benedykt XVI nie tyle zezwolił na celebrację tradycyjnej liturgii, ile raczej znacznie poszerzył możliwości jej sprawowania. Kwestia ta została bowiem po raz pierwszy uregulowana jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II w liście Kongregacji ds. Kultu Bożego Quattuor abhinc annos z 1984 r. i w Liście apostolskim motu proprio Ecclesia Dei z 1988 r.
Szukając motywów decyzji Benedykta XVI, sięgnijmy do oficjalnych wypowiedzi Stolicy Apostolskiej. W 2011 r. papieska komisja Ecclesia Dei wydała instrukcję Universae Ecclesiae nt. stosowania Listu apostolskiego Benedykta XVI Summorum Pontificum. Punkt 8 następująco określa cele, jakie przyświecały papieżowi Benedyktowi XVI:
Motu Proprio Summorum Pontificum stanowi istotny wyraz Magisterium Papieża i jego munus, którym jest regulowanie Świętej Liturgii Kościoła i kierowanie nią, i przejaw jego troski Zastępcy Chrystusa i Pasterza Kościoła powszechnego.
Jego celem jest:
- udostępnienie wszystkim wiernym Liturgii Rzymskiej w Usus Antiquior, uważanej za cenny skarb, który należy zachować;
- zagwarantowanie i zapewnienie w sposób rzeczywisty wszystkim, którzy o to poproszą, możliwości posługiwania się forma extraordinaria, w przekonaniu, że posługiwanie się Liturgią Rzymską, obowiązującą w 1962 r.,
- jest uprawnieniem przyznanym dla dobra wiernych i dlatego powinno być interpretowane na korzyść wiernych, dla których jest ona głównie przeznaczona;
- ułatwianie pojednania w Kościele.
Instrukcja wymienia zatem trzy powody, dla których Benedykt XVI udzielił szerokiego pozwolenia na celebrację w dawniejszej formie liturgii. Omówmy je teraz pokrótce.
Po pierwsze, dawna forma liturgii jest uznana za cenny skarb, który należy zachować. Warto pamiętać, że w podobnym duchu wypowiadał się także św. Jan Paweł II, który w swoim przesłaniu do Kongregacji Kultu Bożego z 2001 r. pisał, że zawarte w Mszale św. Piusa V modlitwy, wyrażające pokorę, z jaką kapłan zbliża się do sprawowania świętych misteriów, ukazują samą istotę wszelkiej liturgii. Stwierdzenia te idą pod prąd obiegowej opinii nt. starszej formy rytu rzymskiego, jakoby była ona jakąś liturgią z gruntu złą lub w najlepszym razie przeżytkiem. Niewątpliwie intencją Benedykta XVI było skorygowanie takiego punktu widzenia, wyrażanego także przez część teologów i pasterzy.
Po drugie, chodzi o faktyczne zagwarantowanie wszystkim, którzy tego pragną, możliwości posługiwania się dawniejszą formą liturgii. Jest to wyraz pasterskiej mądrości i odpowiedzialności papieża. W pierwszych latach po reformie liturgicznej zakładano, że o zgodę na liturgię trydencką będą prosić co najwyżej pojedynczy starsi kapłani i ewentualnie niewielkie grupy wiernych świeckich, które szybko zanikną. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Kręgi wiernych przywiązanych do dawniejszej formy liturgii okazały się liczniejsze, niż się spodziewano, a ponadto, co było najbardziej zaskakujące, ku tradycyjnej liturgii zwrócili się także niektórzy wierni młodsi, wychowani już po soborze na liturgii zreformowanej.
Chrześcijańska i pasterska mądrość polega na umiejętnym odczytywaniu znaków czasu. Po początkowych, dość ostrożnych zezwoleniach wydanych przez św. Jana Pawła II, Benedykt XVI rozeznał jako wolę Boga wydanie szerokiego pozwolenia na celebrowanie tradycyjnej liturgii. W świetle aktualnych rozporządzeń Stolicy Apostolskiej wierni przywiązani do dawniejszej formy liturgii nie muszą się z tego powodu tłumaczyć i nikt nie ma prawa traktować ich podejrzliwie, jakby wiernych drugiej kategorii. Instrukcja Universae Ecclesiae nie pozostawia wątpliwości, że zapisy Summorum Pontificum należy interpretować na korzyść wiernych związanych ze starszą formą rytu.
Po trzecie, chodzi o sprawę pojednania w Kościele. Na ogół rozumie się to w sposób zawężony, jakoby Benedyktowi XVI chodziło jedynie o wykonanie przyjaznego gestu wobec Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, aby w ten sposób ułatwić dialog i doprowadzić do uregulowania jego statusu kanonicznego. Oczywiście sprawa ta jest ważna i jak najbardziej leżała na sercu papieżowi, ale pojednanie, o które tu chodzi, ma znacznie obszerniejszy zasięg. Przytoczmy słowa samego Benedykta XVI z wywiadu-rzeki udzielonego Peterowi Seewaldowi (Światłość świata, Kraków 2011, s. 117):
Odnowiona liturgia Drugiego Soboru Watykańskiego jest ważną formą Mszy, którą dzisiaj sprawuje Kościół. Chciałem lepiej udostępnić formę poprzednią przede wszystkim po to, aby pozostała utrzymana wewnętrzna spoistość historii Kościoła. Nie wolno nam mówić: Przedtem wszystko było na opak, teraz wszystko jest właściwe, gdyż we wspólnocie, w której najważniejsza jest modlitwa i Eucharystia, nie może być całkiem niesłuszne nic, co wcześniej było czymś najświętszym. Chodziło o wewnętrzne pojednanie z własną przeszłością, o wewnętrzną kontynuację wiary i modlitwy Kościoła.
Sprawę tego pojednania trzeba widzieć również w kontekście słynnego przemówienia Benedykta XVI do Kurii Rzymskiej w grudniu 2005 r. Papież sprzeciwił się w nim takiej interpretacji Soboru Watykańskiego II, która czyni z niego radykalną cezurę, rozbijającą dzieje Kościoła na dwie skrajnie różne epoki: przed- i posoborową. W tej optyce Kościół przed- i posoborowy to nieomal dwa różne Kościoły, którym odpowiadają również dwie radykalnie różne liturgie: przed- i posoborowa. T
ę interpretację Benedykt XVI nazwał hermeneutyką zerwania i uznał za niedopuszczalną. Owa hermeneutyka zerwania może zresztą przybierać dwie formy, zarówno progresywną (przedtem wszystko było źle, teraz jest wszystko dobrze), jak i tradycjonalistyczną (przedtem wszystko było dobrze, teraz wszystko jest źle). Podejmując decyzję szerokim udostępnieniu tradycyjnej liturgii, papież chciał dopomóc w przezwyciężeniu tych szkodliwych podziałów i przyczynić się do wewnętrznego pojednania w ramach rytu rzymskiego, istniejącego obecnie w dwóch formach.
WARTO ZAPAMIĘTAĆ!
Benedykt XVI podkreślił, że Msza trydencka jest cennym skarbem Kościoła, który należy zachować. Wydane przez niego dokumenty mają na celu rzeczywiste zagwarantowanie i zapewnienie wszystkim, którzy o to poproszą, możliwości posługiwania się Mszą trydencką. Papież chciał dzięki temu osiągnąć pojednanie nie tylko z Bractwem Kapłańskim Piusa X — popularnie zwanym „lefebrystami” — ale przede wszystkim z historią Kościoła. Pragnął wyeliminować przekonania związane z tzw. hermeneutyką zerwania, tj. popularnym poglądem mówiącym, że po Soborze Watykańskim II powstał jakby nowy Kościół katolicki, a to, co było wcześniej, należy odrzucić.