Jezus objawia nam się dzisiaj jako Łazarz, biedak pokryty ranami, z marginesu, z „peryferii” naszego świata. On ma moc ugasić pragnienie prawdziwego życia, które jest w nas. Jeśli będziemy wytrwale słuchać Jego słowa i przyjmiemy ożywczą moc sakramentu Jego Ciała i Krwi, wprowadzimy Go do samego centrum naszego życia, abyśmy mogli być naprawdę szczęśliwi.
Bogacz i Łazarz.
Dzisiejsze słowo Boże traktuje o bogactwie i ubóstwie, jednocześnie wskazując właściwe odniesienie człowieka do posiadanych rzeczy.
Bogacz obnosi się ze swoim bogactwem, świetnie się bawi, nie zauważając przy tym kogokolwiek. Łazarz, czekający u bram jego pałacu, schorowany, cierpiący, liczący na wsparcie. Takie przeciwstawienie znajdujemy w ewangelicznej przypowieści.
Jakie są konsekwencje tak przeżywanych dni, w odniesieniu do jednego i drugiego? Pierwszy – w Otchłani, drugi – na łonie Abrahama. Bogacz w piekle, Łazarz – w niebie. Przyczyną takiej sytuacji nie jest bogactwo jednego czy też ubóstwo drugiego. To wynik sposobu traktowania dóbr materialnych. „Bogactwo, sława, władza – dym, marność! Bogaty znajdzie bogatszego od siebie, sławnego zaćmi cudza większa sława, potężnego potężniejszy pokona”. Takie słowa włożył w usta jednego ze swoich bohaterów Henryk Sienkiewicz w „Quo vadis”.
Bogactwo w ziemskim rozumieniu może mieć zgubny wpływ na posiadającego, jeśli nie potrafi on godnie, po ludzku z niego korzystać. Tak czynił bogacz. A Łazarz? Cierpliwie znosił swoje ubóstwo, chorobę, nie miał pretensji do Pana Boga. Ze spokojem i nadzieją na poprawę życia, patrzył w przyszłość. Jakim więc być? Bogatym czy biednym? Do czego dążyć w życiu?
Starotestamentalny mędrzec modlił się do Boga: „Nie dawaj mi bogactwa, bym o tobie zapomniał, ani nędzy, bym Ci złorzeczył…” Ukryta w tych słowach pewna zasada, która się potwierdza w obserwacji życia ludzi bogatych i żyjących w biedzie, mówi nam, że nadmiar z posiadania może być zarówno groźny, jak i brak, tego co podstawowe do normalnego życia. Dlatego tak ważne jest, aby prześwietlać swoje serce Słowem Bożym, które koryguje nasze życiowe ścieżki…
Stosownym wydaje się być połączenie posiadania z miłosierdziem. Najlepiej jest, kiedy człowiek uczciwie, dzięki swoim zdolnościom i ciężkiej pracy osiąga bogactwo. Mając świadomość, że to w gruncie rzeczy zostało mu dane, dzieli się tym, co posiadł. Święty Bazyli pisze: „Moim zdaniem nie godzi się nam pragnąć bogactwa, jeśli go nie mamy, ani szczycić się nim, jeśli je posiadamy; nie ono samo przynosi zaszczyt posiadaczowi, ale sposób, w jaki je używa”.
Pomimo, że z łatwością moglibyśmy wskazać bogatszych od nas, to nie kwalifikujmy zbyt łatwo samych siebie do tych biednych. Bo jeśli wziąć pod uwagę ogół ludzkości, to należymy do społeczności, której obce jest uczucie głodu… licytujmy się nie w odniesieniu do bogatszych, ale raczej biedniejszych. Nie usprawiedliwiajmy się też zbyt łatwo, że coś tam dajemy, ale czy to, co dajemy biedniejszym, jest dzieleniem się z miłosierdziem, czy ochłapem, czyli tym co mi zbywa w portfelu? by jakoś uspokoić sumienie?
Jeśli więc mamy – używajmy z myślą o innych, pamiętając przy tym, że tylko bogaty duchowo zasłuży na nagrodę u Boga. A jeśli w życiu się nam nie powiodło? Patrzmy w przyszłość, poza próg śmierci. Ufajmy Panu Bogu, który wynagrodzi wszelkie cierpienia, jeśli znosimy je z pokorą i cichością. Taki to powinien być sposób przeżywania ziemskiego czasu – daru Bożego, niezależnie od tego, czy ktoś jest „bogaczem” czy „żebrakiem”. O taką mądrość serca dla nas i naszych bliźnich módlmy się dzisiaj.