Dzieło życia Pauliny Jaricot – założycielki Żywego Różańca – 7.10.2023 r.

Udostępnij:

Pauline JaricotNiewiele spośród osób, które modlą się zmieniającymi się co miesiąc tajemnicami różańcowymi, wie o założycielce tego systemu modlitwy: Paulinie Jaricot. A to właśnie Ona zapoczątkowała duchowe dzieło, które dziś ma po prostu nazwę Żywego Różańca, który istnieje chyba w każdej Polskiej parafii.

Jej dzieło trwa i przynosi owoce, które trudno wyliczyć czy ująć w statystyki. To efekt tchnienia Ducha Świętego, które młoda dziewczyna z francuskiego Lyonu przyjęła i wprowadziła w czyn. Warto byłoby więc sobie przybliżyć postać tej kobiety, która 22 maja tego roku została ogłoszona błogosławioną i jak powstawał Żywy Różaniec.

Jak to możliwe, że kobieta, która większość swojego życia spędziła w rodzinnym mieście, rzadko podróżowała i nie była bywalczynią elitarnych salonów – stworzyła tak gigantyczne, i tak trwałe dzieło? W chwili jej śmierci w 1862 roku w dzieło Żywego Różańca w samej Francji było już zaangażowanych blisko 2 mln osób. Odpowiedź jest banalnie prosta. Paulina robiła wszystko, zdając się na wolę Bożą, poddając się prowadzeniu przez Ducha Świętego.

Paulina przyszła na świat w 1799 roku w rodzinie przedsiębiorcy prowadzącego fabrykę jedwabiu. Była siódmym i ostatnim dzieckiem, wychowanym w dość religijnej rodzinie. Jej ojciec każdy dzień zaczynał od mszy świętej, a jeden z braci wstąpił do seminarium duchownego w Paryżu.

Początek XIX wieku to czas intensywnego rozwoju przemysłu włókienniczego, związana z ogromną, globalną koniunkturą na sprowadzany z Azji jedwab. W Europie powstają setki dużych fabryk włókienniczych w nowych ośrodkach miejskich: rodzinnym dla Pauliny Lyonie, Manchesterze, a na ziemiach polskich – w szybko rozrastającej się Łodzi.

Wydawać by się mogło, że Paulina miała duże szczęście – przedsiębiorcy włókienniczy szybko dochodzili do ogromnych pieniędzy, budowali bogate domy, a niekiedy wręcz pałace podobne do tych, w których mieszkała wpływowa arystokracja.

Niestety, bardzo często fortuny te były budowane kosztem masowego wyzysku pracowników, o czym Paulina szybko się przekonała i pragnęła ten stan zmienić. Niemniej, młoda mieszkanka Lyonu miała zapewniony bezproblemowy start życiowy i gdyby nie obrała innej drogi – zostałaby zapewne żoną kogoś z wpływowych rodzin potentatów jedwabnych.

Źródła biograficzne mówią nawet, że 17-letnia Paulina miała już nawet swoją sympatię i rodzice zaczynali myśleć o jej zbliżającym się ślubie. Pewnego dnia jednak dziewczyna doznała wypadku, spadając z wysokości. Tylko szczęśliwy traf sprawił, że nie złamała kręgosłupa lub doznała innych bardzo poważnych obrażeń. To wydarzenie spowodowało jednak u niej przełom – zaczęła bardziej interesować się życiem duchowym, czytać Biblię i regularnie uczestniczyć we mszy św., nawet w dni powszednie.

Bardzo poruszyło ją kazanie, które w jej parafii wygłosił pewien jezuita. Dotyczyło ono próżności. Po mszy Paulina poszła do zakrystii i odbyła długą rozmowę z duchownym. Wkrótce odbyła też spowiedź generalną. Zrozumiała wtedy, że życie w materialnym dobrobycie nie może dać szczęścia i przynieść osobistej realizacji.

Gdy Paulina ukończyła 18. rok życia, była już kimś zupełnie innym niż kilka lat wcześniej. Złożyła śluby czystości i wstąpiła do dominikańskiego zakonu świeckich. Nie czuła powołania do życia kontemplacyjnego lub klasztornego a chciała połączyć głębokie życie duchowe z pomocą potrzebującym.

Miała talent. Potrafiła gromadzić ludzi wokół swoich prostych pomysłów i inicjatyw. Na początku wraz z kilkoma koleżankami stworzyła małą grupę, aktywną na dwóch płaszczyznach. Po pierwsze, na stałej modlitwie przed Najświętszym Sakramentem, po drugie: na stałym kontakcie i pomocy z biednymi i zagrożonymi wykluczeniem młodymi kobietami. Najczęściej były to pracownice zakładów włókienniczych, żyjące w bardzo złych warunkach, ale także kobiety żyjące na ulicy, zagrożone prostytucją i alkoholizmem. Odwiedzała także biedne lyońskie rodziny, przekazując im paczki żywnościowe i najpotrzebniejsze artykuły. Paulina cały czas myślała, jak stworzyć stały, systemowy sposób pomocy lyońskim robotnikom.

W tym czasie jej grupa modlitewna przekształciła się w oficjalne, zatwierdzone przez Kościół Stowarzyszenie Wynagrodzicielek Najświętszego Serca Pana Jezusa. Prowadząc korespondencję z bratem uczącym się w seminarium, po raz pierwszy zainteresowała się problemem misji.

Wpadła na pomysł, aby rozwinąć dwukierunkową strategię ich wsparcia. Z jednej strony – pomocy modlitewnej, z drugiej – stałego zbierania choćby niewielkich sum pieniężnych. W całym Lyonie powstały małe, kilkuosobowe koła, wspierające rozwój misji Kościoła na świecie.

„Szukałam pomocy u Boga. (…) Dana mi została jasna wizja tego planu”: dziesięć osób, z których każda znajduje następną dziesiątkę, i tak dalej

Dzieło stworzone przez Paulinę, które przybrało nazwę Związku Lyońskiego, bardzo szybko się rozrosło. Wkrótce został przemianowany na Dzieło Rozkrzewiania Wiary. Po wielu latach jego siedziba została przeniesiona do Watykanu i stała się wielką organizacją, noszącą dzisiaj nazwę Papieskich Dzieł Misyjnych.

Prosząc o światło Ducha Świętego, Paulina opracowała podobny do zbierania pieniędzy, system modlitwy. Tworzą go już nie grupy dzięsięcio-, ale piętnastoosobowe, odzwierciedlające układ różańca złożony z piętnastu tajemnic. Każdy z członków tej grupy, nazwanej Różą Różańcową, zobowiązuje się do codziennego rozważania jednej dziesiątki różańca. Każdy też ma za zadanie znalezienia pięciu nowych członków ruchu, którzy z kolei znajdują następnych.

„Podczas gdy ktoś zobowiązany do uczczenia tajemnicy Wcielenia Syna Bożego prosi o cnotę pokory dla grzesznika, za którego modli się cała piętnastka, ktoś inny, komu przypada rozmyślanie nad misterium śmierci Zbawiciela, prosi dla tego samego grzesznika o żal za grzechy, jeszcze inny – o ducha pokuty (…). I tak wszyscy członkowie, mając udział w dziele nawracania grzesznika, cieszą się wspólnie z jego powrotu. (…)  Stajemy się w ten sposób zjednoczeni w modlitwie ze wszystkimi ludźmi świata” – tak podsumowała swoją akcję Paulina.

Ruch Żywego Różańca oficjalnie pobłogosławił i zatwierdził papież Grzegorz XVI. Z Lyonu rozwinął się na Francję, Europę, w końcu – stał się ruchem globalnym.

Pewnych drobnych zmian dokonano w nim za czasów pontyfikatu Jana Pawła II i dodania do modlitwy różańcowej tajemnic światła. Dzisiaj dominują już nie piętnastoosobowe, ale dwudziestoosobowe koła Żywego Różańca.

Początek lat trzydziestych XIX wieku przyniosło w Lyonie wielkie bunty robotników fabryk włókienniczych, zwany powstaniami tkaczy. Wojsko i policja przystąpiły do krwawej pacyfikacji protestów, śmierć poniosło wiele osób.

Paulina widząc tragedię współmieszkańców miasta, postanowiła stworzyć projekt zupełnie wówczas nowatorski, założyć fabrykę całkowicie zarządzaną przez samorząd robotników, ze sprawiedliwymi płacami, i pomocą socjalną dla pracowników i ich rodzin.

Nie dysponowała jednak odpowiednim kapitałem dlatego nawiązała kontakt z bankierami. Ci niestety wykorzystali dobre zamiary Pauliny dla własnych korzyści, wpędzając kobietę w ogromne zadłużenie, które musiała spłacać praktycznie do końca życia. W tym czasie poważnie zachorowała. Zdołała jednak odbyć jedyną w swoim życiu pielgrzymkę do Rzymu. Paulina spotkała się wówczas z papieżem, który poprosił ją o modlitwę, a także o orędownictwo w niebie po śmierci.

Do końca prześladowały ją problemy finansowe oraz bytowe. Mimo, że kontaktowała się z wieloma wpływowymi osobami ówczesnej epoki, zmarła w biedzie i zapomnieniu. „Kochałam Jezusa Chrystusa ponad wszystko na ziemi i z miłości ku Niemu bardziej niż samą siebie kochałam wszystkich, którzy byli obciążeni pracą lub cierpieniem” – kartkę o tej treści znaleziono przy zmarłej Paulinie. Dekret o heroiczności jej cnót ogłosił papież Jan XXIII w 1963 roku.

Do beatyfikacji Pauliny Jaricot przyczynił się cud za jej wstawiennictwem. W 2012 r. 3,5-letnia Mayline, córka państwa Tran, na uroczystości rodzinnej, siedząc na łóżku, zadławiła się jedzeniem. Nie zauważyli tego dorośli, dziecko straciło przytomność. Reanimowano je, ale bez skutku; lekarze powiedzieli, że trzeba przygotować się na śmierć. Do pogrążonej w smutku rodziny przyszli przyjaciele ze szkoły małej Mayline i zaproponowali nowennę przez wstawiennictwo Pauliny Jaricot. To wszystko działo się w Lyonie, a zatem w miejscu urodzenia i śmierci Pauliny. Kiedy trwała modlitwa, w stanie zdrowia dziecka nastąpiła diametralna zmiana. Lekarze byli zadziwieni i doszli do wniosku, że to była cudowna interwencja.

Cud wydarzył się w 2012 r., kiedy Papieskie Dzieła Misyjne i Żywy Różaniec obchodziły 150. rocznicę narodzin dla nieba Pauliny Jaricot.

Żywy Różaniec

Dodaj komentarz