Papież Franciszek oczyszcza dziedzictwo Benedykta XVI. Tama pękła! – wywiad z .07.2023 r.

Udostępnij:
Papież Franciszek oczyszcza dziedzictwo Benedykta XVI„Ostatnie wydarzenia (w Watykanie) wskazują jednak na prawdziwe zerwanie tamy” – „Ta powódź może zniszczyć to, co jeszcze się utrzymało” – te mocne słowa padły w wywiadzie, opublikowanym na stronie: kath.net, z biografem papieża Benedykta XVI, Peterem Seewaldem na temat zerwania papieża Franciszka z Benedyktem XVI. Poniżej tłumaczenie tego wywiadu.

 

kath.net: Panie Seewald, z okazji ogłoszenia nowo mianowanych kardynałów i przyszłego prefekta dykasterii ds. wiary, Der Spiegel zamieścił nagłówek: „Papież Franciszek oczyszcza dziedzictwo Benedykta”. Frankfurter Rundschau napisał: „Franciszek w końcu zrywa z Benedyktem”. Czy byliście zaskoczeni tymi nagłówkami?

Seewald: Nie do końca. Z jednej strony odpowiadają one życzeniowemu myśleniu odpowiednich mediów, z drugiej strony można zauważyć, że kurs papieża Franciszka radykalizuje się wraz z wiekiem, lub powiedzmy: odsłonięciem (ujawnieniem prawdziwych intencji). Jeśli do tego zasłużony kolega, taki jak arcybiskup Georg Gänswein, zostaje wygnany z Watykanu, a jednocześnie protegowany zostaje mianowany najwyższym strażnikiem wiary, którego kwalifikacje do sprawowania najważniejszego urzędu w Kościele katolickim wydają się wątpliwe, to jest to całkiem niezła zapowiedź.

kath.net: Przyszły szef Urzędu ds. Wiary, Argentyńczyk Victor Fernández, określił swoje przyszłe zadanie słowami: „harmonijny rozwój zachowa nauczanie chrześcijańskie skuteczniej niż jakikolwiek mechanizm kontroli”.

Seewald: Brzmi to nie tylko mętnie, ale wręcz groteskowo w obliczu dramatycznego kryzysu Kościoła na Zachodzie. Należy zastanowić się nad tym, że papież Franciszek jednocześnie oświadcza, że w przeszłości dykasteria „stosowała niemoralne metody”. Jak można tego nie postrzegać jako odniesienia do byłego prefekta wiary, Josepha Ratzingera? A także jako próbę legitymizacji zmiany kursu.

kath.net: W swojej najnowszej książce „Dziedzictwo Benedykta”XVI cytujesz słowa pochwały, jakie Franciszek skierował do swojego poprzednika. Chwalił go jako „wielkiego papieża”: „Wielkiego ze względu na siłę jego inteligencji, jego wkład w teologię, wielkiego ze względu na jego miłość do Kościoła i ludzi, wielkiego ze względu na jego cnoty i wiarę”.

Seewald: Bardzo mnie to poruszyło. I jest to również trafne. Żaden kompetentny obserwator nie uznałby Ratzingera za jednego z najważniejszych nauczycieli na Stolicy Piotrowej. Dziś jednak należy zadać sobie pytanie, czy wyznania Bergoglio nie były tylko gołosłownymi deklaracjami, a nawet świecami dymnymi. Wszyscy pamiętamy ciepłe słowa Ratzingera podczas Requiem dla Jana Pawła II, słowa, które trafiały do serca, które mówiły o chrześcijańskiej miłości, o szacunku. Ale nikt nie pamięta słów Bergoglio podczas Requiem dla Benedykta XVI. Były tak zimne, jak cała ceremonia, która nie mogła być na tyle krótka, by nie oddać o centymetr za dużo hołdu swojemu poprzednikowi.

kath.net: Co to oznacza?

Seewald: Mówiąc wprost, jeśli podchodzisz do tego poważnie, starasz się kultywować i wykorzystywać dziedzictwo „wielkiego papieża” – a nie je niszczyć. Benedykt XVI dał przykład. Zajmując się spuścizną Jana Pawła II, podkreślał znaczenie ciągłości i wielkich tradycji Kościoła katolickiego, nie zamykając się jednocześnie na innowacje. Franciszek natomiast chce zerwać z ciągłością. A tym samym z doktrynalnej tradycji Kościoła.

kath.net: Ale czy nie zawsze potrzebujemy zmian, postępu?

Seewald: Kościół jest w drodze. Ale nie żyje sam z siebie. Nie jest masą manewrującą zgodnie z gustami poszczególnych przywódców. Dla Ratzingera odnowa polegała na ponownym odkryciu podstawowych kompetencji Kościoła – aby ponownie stać się źródłem, którego społeczeństwo potrzebuje, aby nie popaść w duchową, moralną i mentalną stagnację. Reforma oznacza zachowanie w odnowie, odnowienie w zachowaniu, aby wnieść świadectwo wiary z nową jasnością w ciemność świata. Poszukiwanie tego, co współczesne, nigdy nie powinno prowadzić do porzucenia tego, co prawdziwe i aktualne, i do dostosowania się do tego, co aktualne.XVI

kath.net: A teraz jest inaczej?

Seewald: Można odnieść takie wrażenie. Mianowanie przyszłego prefekta wiary w znaczący sposób wyraża to, co nagłówki cytowane na początku oznaczają niszczenie dziedzictwa Benedykta. Podczas gdy Franciszek wyrzucił kardynała Müllera, który został mianowany przez Benedykta, przy pierwszej okazji, teraz wyrzuca na urząd swojego wieloletniego argentyńskiego akolitę, który natychmiast ogłosił rodzaj samozniszczenia. Chce zmienić katechizm, zrelatywizować stwierdzenia Biblii, poddać celibat pod dyskusję.

kath.net: Victor Fernández jest uważany za ghostwritera papieża.

Seewald: Tak, za często dość puste przemówienia, a także za kontrowersyjną encyklikę „Amoris Laetitia”. Z elementami konstrukcyjnymi, które krytycy opisali jako „nieczytelne dla mądrych” i które eksperci uważają za graniczące z herezją.

kath.net: Franciszek jest nadal uważany za „papieża reformatora”.

Seewald: Początek sprawił, że usiadłem i zwróciłem uwagę. Byłem pod wrażeniem jego zaangażowania na rzecz ubogich, uchodźców, niezłomnej ochrony życia. W tym samym czasie zdumiona opinia publiczna zauważyła, że Bergoglio nie dotrzymał wielu swoich obietnic, mówił „wiocha” i „wiocha”, zaprzeczał sobie raz po raz, powodując w ten sposób znaczne zamieszanie. Ponadto było wiele przypadków, w których rządził surowo, usuwał niepopularnych ludzi i zamykał cenne instytucje stworzone za czasów Jana Pawła II.

kath.net: Bergoglio z pewnością widział dla siebie inne zadania niż Benedykt.

Seewald: Nie można mu tego zarzucić. Jednak ostatnie wydarzenia wskazują na prawdziwe przerwanie tamy. A biorąc pod uwagę dramatyczny upadek chrześcijaństwa w Europie, może to przerodzić się w powódź, która zniszczy to, co jeszcze się trzymało.

kath.net: Mocne słowo.XVI

Seewald: Najnowsze wieści z Watykanu przypomniały mi o eseju Georgio Agambena, który stał się sławny. W swoim tekście na temat „Tajemnicy zła”, najbardziej dyskutowany filozof naszych czasów wprowadza do gry Benedykta XVI. Jako młody teolog, Ratzinger dokonał kiedyś rozróżnienia między Kościołem złych i Kościołem sprawiedliwych w interpretacji Augustyna. Od samego początku Kościół był nierozerwalnie zmieszany. Jest zarówno Kościołem Chrystusa, jak i Kościołem Antychrysta. Jednakże, według Agambena, istnieje również idea katechona.XVI

kath.net: Słucham?

Seewald: W odniesieniu do drugiego listu apostoła Pawła do Tesaloniczan, odnosi się to do zasady zatrzymania. Termin, który jest również interpretowany jako „przeszkoda”, dla czegoś lub kogoś, kto zatrzymuje koniec czasu. Według Agambena Benedykt XVI był czymś w rodzaju „powstrzymywacza”. Na tym tle jego rezygnacja nieuchronnie wywołała oddzielenie „pięknego” od „czarnego” Kościoła, tego przedziału, w którym pszenica jest oddzielona od plew. Karkołomna teza. Ale emerytowany papież oczywiście widział to podobnie. Musiał zostać, odpowiedział na moje pytanie, dlaczego nie mógł umrzeć. Jako pomnik autentycznego przesłania Jezusa, jako światło na górze. „W końcu Chrystus zwycięży”, dodał.

kath.net: Czy rozwój sytuacji, który ma obecnie miejsce w Watykanie, był dla ciebie zaskoczeniem?

Seewald: Od pierwszego dnia pontyfikatu papież Franciszek próbował zdystansować się od swojego poprzednika. Nie było tajemnicą, że obaj mieli nie tylko przeciwstawne temperamenty, ale także przeciwstawne poglądy na przyszłość Kościoła. Bergoglio wiedział, że nie jest w stanie dorównać Ratzingerowi w jego teologicznej błyskotliwości i szlachetności. Skoncentrował się na efektach i miał wsparcie mediów, które nie chciały przyglądać się zbyt uważnie, aby nie zobaczyć, że za papieżem, który był opisywany jako otwarty i postępowy, kryje się czasami bardzo autorytarny władca, jakim Bergoglio był już znany w Argentynie.

Niektórzy dziennikarze tworzą model biznesowy dla swoich książek z inscenizacji „papieża reformatora”: „wojownika w Watykanie”, który walczy z „wilkami”, zwłaszcza z „papieżem cieniem” Benedyktem XVIi jego reakcyjną kliką. W rzeczywistości nigdy nie było papieża-cienia. Jako emerytowany papież Benedykt unikał wszystkiego, co mogłoby choćby zdalnie sugerować, że będzie rządził podczas pontyfikatu swojego następcy. A jeśli ktoś chciałby rozejrzeć się za „wilkami”, to widzi, że wszyscy oni upadli.

kath.net: Mówiono, że między byłym papieżem a urzędującym nie zmieści się ani jedna kartka papieru.

Seewald: Cóż, to było bardziej myślenie życzeniowe. Było zdjęcie z pierwszego spotkania. Dwóch mężczyzn w bieli. Dwóch papieży i obaj żywi. To był szok, który trzeba było przezwyciężyć. Bergoglio promował wizerunek harmonii, od czasu do czasu pozytywnie wypowiadając się o swoim poprzedniku. Benedykt mu ufał. I odwrotnie, Franciszek nie miał skrupułów, by jednym pociągnięciem pióra zlikwidować jeden z projektów swojego poprzednika.XVI

kath.net: Co przez to rozumiesz?

Seewald: Adhortację apostolską „Summorum Pontificum”. Zliberalizowała ona dostęp do klasycznej liturgii. Ratzinger chciał nią uspokoić Kościół, nie kwestionując ważności Mszy według Mszału Rzymskiego z 1969 roku. „To w sprawowaniu liturgii”, oświadczył, „rozstrzyga się los wiary i Kościoła”. Z drugiej strony Franciszek nazywa tradycyjne formy „nostalgiczną chorobą”. Istnieje „niebezpieczeństwo” wstecznej reakcji na nowoczesność. Tak jakby trendy, tęsknoty, potrzeby mogły być kontrolowane przez zakazujące dekrety. Bolszewicy już tego bezskutecznie próbowali.

kath.net: Podobno przeprowadzono sondaż, według którego większość światowego episkopatu opowiedziała się za wycofaniem.

Seewald: To nieprawda. Z jednej strony tylko kilku biskupów odpowiedziało na ankietę, a z drugiej strony, o ile mi wiadomo, w żadnym wypadku nie byli oni zwolennikami „Summorum Pontificum” Benedykta. Wyniki nigdy nie zostały opublikowane. I jak absurdalne jest to, że emerytowany papież musiał dowiedzieć się o zmianie z „L’Osservatore Romano”. Było to dla niego jak cios w serce. Nigdy nie odzyskał po tym zdrowia. Wkrótce po jego śmierci cały świat mógł zobaczyć, jak Bergoglio jeszcze bardziej zaostrzył tempo.

kath.net: Masz na myśli sprawę Gänsweina?

Seewald: Bergoglio nie zrobił sobie tym przysługi. To czyni go niegodnym zaufania. Nie można mówić o braterskiej miłości, wzajemnym szacunku i miłosierdziu z Biblią w ręku, a jednocześnie deptać te cnoty. Brutalność i publiczne upokorzenie, z jakim wyrzucono tak zasłużonego człowieka jak Gänswein, są bezprecedensowe. Nie zachowano nawet zwyczaju podziękowania odchodzącemu pracownikowi, jak to jest w zwyczaju w choćby w najmniejszej firmie.

kath.net: Media mówią o „akcie zemsty” na Gänsweinie.

Seewald: Ale zemsty za co? Ponieważ ktoś tutaj, przestrzegając lojalności, nie wykazał się mentalnością poddanego, ale dojrzałością, której Bergoglio zawsze wymaga? Ponieważ opublikował książkę, która jest ważna i potrzebna w świetle ciągłych przeinaczeń dzieła i osoby niemieckiego papieża? Książkę, w której, nawiasem mówiąc, Franciszek nie wypada źle? Papież odtajnił Gänsweina, ale miał na myśli tego, którego Gänswein oznacza. I jego spuściznę, którą chce się odsunąć na bok, tak jak odsunęło się swojego najbliższego współpracownika. Do tłumaczenia książki Gänsweina na język niemiecki Herder-Verlag, jak powiedziano mi z kręgów wydawniczych, nie mógł jak zwykle korzystać z tłumaczy dla Watykanu. Praca ta została im surowo zabroniona.XVI

kath.net: Jeszcze raz o personaliach Fernándeza, przyszłego Prefekta Wiary. Kiedy miał zostać rektorem Papieskiego Uniwersytetu Katolickiego w Argentynie, pojawiły się zastrzeżenia.

Seewald: Kongregacja Nauki Wiary miała zastrzeżenia doktrynalne, a Kongregacja Edukacji uznała go za nieodpowiedniego na tak ważne stanowisko kierownicze. Został jednak przeforsowany przez ówczesnego arcybiskupa Buenos Aires, Jorge Mario Bergoglio. Jako papież, Bergoglio toruje mu teraz drogę do Rzymu, redefiniując zadania prefekta dykasterii ds. wiary. Nie chodzi o zachowanie doktryny, ale o coraz lepsze zrozumienie prawdy, „bez przywiązywania się do jednej formy wyrazu”. Mówiąc wprost: bez angażowania się.

Potrzebny jest nie tyle urząd opiekuna – napisał Franciszek do Fernándeza – ale promotora charyzmatu teologów, cokolwiek by to miało znaczyć. Rzeczywistość jest zawsze ważniejsza od idei. Mówiąc wprost: to, na co jest aktualnie zapotrzebowanie. Przede wszystkim Fernández powinien „wziąć pod uwagę najnowsze Magisterium” – to znaczy Magisterium Franciszka. Bergoglio złagodził już artykuł dotyczący porządku dykasterii wydany przez Jana Pawła II, który dotyczył ochrony „prawd wiary i nieskazitelności moralności”.XVI

kath.net: Jak należy postrzegać słowa Franciszka o „niemoralnych środkach” ze strony byłej Kongregacji Nauki Wiary?

Seewald: To niesławne. Wypowiedź ta ma na celu zdyskredytowanie wysokiego szczebla Kongregacji pod rządami kardynałów Müllera i Ratzingera, aby wzbudzić nadzieję na relatywizm. To straszne, że antyklerykalne media czytają „opancerzonego kardynała” i „twardogłowego” Josepha Ragthingera.

Der Spiegel” natychmiast to podchwycił i po raz kolejny mówił o byłym „policjancie wiary”, który był również odpowiedzialny za odebranie Hansowi Küngowi licencji nauczycielskiej. Kompletna bzdura, podobnie jak zdecydowana większość powszechnych stereotypów na temat byłego kardynała. Jako prefekt Kongregacji Nauki Wiary, Ratzinger postrzegał siebie jako kogoś innego niż prześladowca, a już na pewno nie jako kogoś, kto działa „niemoralnymi metodami”.XVI

Natychmiast po objęciu urzędu, obrażający biskupi, teologowie i księża nie byli już upominani, jak to było wcześniej praktykowane, ale w znaczących przypadkach byli zapraszani do Rzymu, aby osobiście zająć się odmiennymi poglądami. Ratzinger wzmocnił prawa autorów i po raz pierwszy dał teologom oskarżonym o odchylenie dogmatyczne prawo do obrony. Nigdy też nie było, jak głosi czarna legenda, formalnego zakazu milczenia wobec Leonarda Boffa. Spór nie dotyczył też teologii wyzwolenia, ale wątpliwych wypowiedzi chrystologicznych Boffa.XVI

kath.net: Zamiast Kościoła z góry lub Kościoła z dołu, Ratzinger zalecał „Kościół od wewnątrz”.

Seewald: Szczególnie w niestabilnych czasach, wyjaśnił, Kościół musi być podwójnie silny sam w sobie. Tylko dzięki swojej zdecydowanej etyce mógł stać się prawdziwym doradcą i partnerem w trudnych kwestiach współczesnej cywilizacji. W przeciwieństwie do innych teologów, osądził liberalny monachijski teolog Eugen Biser, „którzy odrzucali kamień po kamieniu ze starego budynku, ponieważ nie pasował on do ich nowego budynku”, Ratzinger zawsze pozostawał „wierny pochodzeniu”. Poważnie traktował odwieczne ostrzeżenie Jezusa skierowane do Jego Kościoła, które Chrystus wyraził w dramatycznych słowach skierowanych do Piotra według Ewangelii Marka: „Precz z tobą, szatanie! Chcesz mnie zniszczyć, bo masz na myśli nie to, czego chce Bóg, ale to, czego chcą ludzie”.

kath.net: Mówi się, że Fernández początkowo odmówił nominacji na Prefekta Wiary.

Seewald: Dopiero gdy papież zapewnił go, że nie będzie musiał zajmować się nadużyciami seksualnymi w Kościele, wyraził zgodę. Tutaj również widać wyraźną różnicę w orientacji. Podczas gdy Fernández zrzekł się odpowiedzialności za nadużycia, Ratzinger jako prefekt wciągnął je do swojej domeny, ponieważ widział, że gdzie indziej przestępstwa były zamiatane pod stół, a ofiary pozostawione samym sobie. Fernándezowi nie jest jednak obca ta kwestia. Argentyńska gazeta „La Izquierda Diario” donosiła o przyszłym prefekcie wiary, że jako arcybiskup La Platy zatuszował co najmniej jedenaście przypadków wykorzystywania seksualnego przez księży „w różnych formach”. Najbardziej znanym przypadkiem był były kapelan więzienny Eduardo Lorenzo, który popełnił samobójstwo w 2019 roku, aby uniknąć aresztowania przez policję.

kath.net: Czy pogodzenie się z nadużyciami jest minusem pontyfikatu Bergoglio?

Seewald: Dwa przykłady: Belgijski kardynał Godfried Danneels trafił na pierwsze strony gazet w 2010 roku, ponieważ jako arcybiskup tuszował molestowanie dzieci przez księży, a następnie krył biskupa, który molestował własnego siostrzeńca. Nie powstrzymało to papieża Franciszka przed mianowaniem go członkiem synodalnym Konferencji Rodziny w Rzymie jesienią 2014 roku. Danneels był jedną z sił napędowych tak zwanej „mafii z St. Gallen”, grupy kardynałów, którzy już podczas konklawe w 2005 roku chcieli przeforsować Bergoglio na papieża; co prawie się udało.

Franciszek nie miał również problemu z mianowaniem Theodore’a McCarricka, byłego arcybiskupa Waszyngtonu, o którym wiadomo, że był sprawcą nadużyć, do organów Watykanu. Benedykt XVI podjął działania przeciwko McCarrickowi, ale Franciszek powierzył mu negocjacje z Chińską Republiką Ludową. Doprowadziły one do porozumienia, które podporządkowało podziemny Kościół katolicki, (który nieustannie promował Benedykt XVI), władzom państwowym. Od tego czasu w chińskich kościołach wiszą banery z napisami takimi jak „Kochaj Partię Komunistyczną”.
Na początku kwietnia tego roku komuniści mianowali nowego biskupa dla Szanghaju bez angażowania Watykanu. Kardynał, sekretarz stanu Pietro Parolin, zaprotestował, ale papież Franciszek zdecydował się „naprawić nieprawidłowość prawa kanonicznego”, tj. wyrazić swoje poparcie dla sprawy.

kath.net: Jak trwały może być wybór nowych kandydatów, którzy zostaną kreowani kardynałami na konsystorzu we wrześniu?

Seewald: W międzyczasie około 70 procent elektorów przyszłego papieża zostało wyniesionych na urząd przez Franciszka. „W przeciwieństwie do swoich poprzedników, Jana Pawła II i Benedykta XVI”, przeanalizował watykański obserwator Ludwig Ring-Eifel z KNA, „Franciszek w dużej mierze powołał do Kolegium Kardynalskiego ludzi, którzy są na jego linii teologicznej”. Kolegium Kardynalskie staje się „coraz bardziej odzwierciedleniem jego sposobu myślenia i jego pochodzenia”.

Uderzający jest nie tylko znacznie zwiększony odsetek Latynosów, ale także wiek nowych nosicieli purpury. Większość z nich ma około 60 lat i powinna mieć wpływ nie tylko na następne konklawe, ale także na kolejne. Jednak, jak powszechnie wiadomo, Duch Święty wciąż ma coś do powiedzenia na ten temat. I wielu, którzy dziś cieszą się, że Franciszek pozbywa się spuścizny Benedykta, jutro może gorzko zapłakać z tego powodu.

kath.net: DZIĘKUJEMY za wywiad!


.

Dodaj komentarz