Kościół jest katolicki. Katolikos – greckie słowo – to powszechny. Co to znaczy? To znaczy, że Kościół jest otwarty na każdego człowieka, że w Kościele jest miejsce dla każdego człowieka dobrej woli.
Ewangelia jest jedyną księgą na świecie, która może być odczytana i zrozumiana w każdym zakątku naszego globu. Nie ma drugiej takiej Księgi. Posiada ona jakąś tajemnicę dotarcia do serca każdego człowieka. Mówiąc pewnym skrótem myślowym: Ewangelię potrafi rozumieć Japończyk i Arab, Chińczyk i Hindus, Murzyn i Eskimos. Ta sama Ewangelia jest równie dobrze rozumiana na przestrzeni wieków, tak w I wieku, jak w XII i XXI wieku. Jest powszechna. Wystarczy przeczytać przypowieść o miłosiernym Samarytaninie albo dobrym pasterzu, aby bez względu na przynależność do narodu i kultury ten, kto ma dobrą wolę, został oczarowany zawartą w nich prawdą.
Tego nie posiada Stary Testament, który jest wybitnie żydowski i często jest niezrozumiany przez innych. [Dla przykładu: tego absolutnie nie posiada Koran, nie posiadają Dialogi Konfucjusza, nie posiadają Wedy. Trzeba bardzo dobrze znać środowisko, w którym zostały napisane te księgi, aby coś z nich pojąć]. Ewangelia natomiast jest powszechna, trafia do każdego serca. I to jest pierwszy istotny element w odkrywaniu powszechności Kościoła, który na Ewangelii jest zbudowany i Ewangelię głosi.
Drugi element. Kościół jest powszechny, to znaczy jest dla każdego człowieka, dla biednego i bogatego, dla głodnego i sytego, dla ludzi upośledzonych i geniuszy, dla ludzi chorych i zdrowych, dla młodych i tych u schyłku życia, dla dziecka urodzonego i nie urodzonego, dla grzesznika i świętego, dla zbrodniarza i dla niewinnego. To jest powszechność. Nie ma na świecie drugiej instytucji, która by tak powszechnie, tak szeroko otwarła ramiona na przyjęcie każdego człowieka. W Królestwie Bożym jest miejsce dla każdego, warunkiem jest nawrócenie. Więc zależy to od decyzji człowieka.
Kolejnym znakiem powszechności Kościoła jest Eucharystia. Każdy, nawrócony może podejść i otrzymać ten największy skarb – Komunię świętą. Tu nie liczą się żadne przywileje, tu nie liczy się hierarchia społeczna, tu nie liczy się przynależność narodowościowa. Każdy ma prawo przyjść i otrzymać to, co w Kościele jest najcenniejsze, samego Chrystusa, przebywającego pod postacią chleba.
Jakie są konsekwencje powszechności Kościoła? Kościół doczesny buduje swoją strukturę, wzorując się na instytucjach świeckich. Dlatego, sięga po przywileje. W Kościele ziemskim są ludzie, którzy są na pierwszym, drugim i trzecim miejscu, jest pewna hierarchia. W ten sposób podeszli do Kościoła ludzie, to oni stworzyli stopnie, które faworyzują uprzywilejowanych. Dlatego często ten bogaty ma często więcej do powiedzenia w Kościele niż biedny.
Pan Jezus jednak wielokrotnie w Ewangelii przypomina, że ziemska hierarchia przywilejów nie jest i nie będzie przestrzegana w Jego Kościele. Więcej, Jezus upomina, że w Jego Kościele pierwsi będą ostatnimi, a ostatni pierwszymi. W Chrystusowym Kościele jest tylko jedna hierarchia, a jest to hierarchia miłości. Im większy stopień miłości osiąga człowiek, tym jest wyżej. Ten, kto prawdziwie kocha, nigdy nie chce być na szczycie, lecz chce być częścią fundamentu. Chce być fundamentem. Chce, aby możliwie jak najwięcej ludzi z niego korzystało z jego służby miłości. U Boga właśnie ta służebna miłość jest szczególnie nagrodzona.
Kościół, głosząc Ewangelię, musi mieć na uwadze wszystkich ludzi i dlatego nie może skoncentrować się na jednym narodzie albo na jednej partii politycznej. Kościół musi obejmować głoszeniem Ewangelii każdego człowieka.
Na marginesie natomiast warto powiedzieć, że Kościół może, a nawet powinien przypominać ludziom zaangażowanym politycznie, że ich zaangażowanie, w budowaniu ładu wewnątrz państwowego i międzynarodowego musi być budowane na prawdzie, sprawiedliwości i miłości ugruntowanej ewangelicznie. Trochę zbyt radykalnie przyjęliśmy dyktat jeszcze z czasów komuny, że Kościół do polityki nie powinien się mieszać. To tylko po części prawda, jak często wszystko, co diabelskie.
Politycy chętnie chcieliby zawłaścić sobie Kościół, ze względu na jego siłę oddziaływania. Na to nie wolno się zgodzić! Z drugiej strony, względem polityki, Kościół, w osobach biskupów i kapłanów, nie powinien nigdy “dezerterować” i pozwolić się zepchnąć do nijakiej roli wielkiego milczącego, ale powinien zawsze upominać się o obecność Chrystusa i wartości ewangelijnych w naszym życiu społecznym i narodowym, a to już jest “ta polityka”. To właśnie budzi największy sprzeciw tych, którym byłaby na rękę “neutralność” względem Ewangelii. Gdy zabierał głos bł. Kard. Stefan Wyszyński, to komuniści mieli Mu za złe, że “miesza się” do spraw politycznych. Podobnie było względem niezłomnego biskupa Ignacego Tokarczuka. Wierni byli zaś wdzięczni za te odważne głosy. Dziś brakuje nam tego jako wiernym i jako kapłanom.
Osobiście uważam, że jest to pierwszorzędna rola biskupów, którzy o ten ład powinni się upominać, a za jasnym głosem biskupów pójdą kapłani. Tymczasem trwonimy swój głos na sprawy często banalne i “szlifujemy” tych, którzy bez względu na wszystko są zawsze wierni.
Kolejnym znak, że Kościół jest powszechny, to fakt, że jest ponadnarodowy. To wspólnota, która przekracza wszystkie granice narodów, języków, państw, układów i ustrojów. Dla Kościoła nie ma żadnych granic. W tym jest jego potężna moc. Kościół nie ma granic. Nikt nie potrafi mu tych granic wytyczyć. Kościół jest powszechny, dlatego w Kościele jest miejsce dla wszystkich narodów.
Kościół sięga daleko poza swoich wiernych. Na przykład Święta Bożego Narodzenia są uroczyście obchodzone przez dużą część ludzkości. Jest wielu niewierzących, a nawet wojujących z Kościołem, a jednak obchodzą te święta. Inna rzecz, że ostatnimi laty pojawiają się próby omijania nomenklatury chrześcijańskiej i zacierania istotnych powodów dla świętowania [święta zimowe, święta wiosenne itp.]. Miliony ludzi koncentrują się na obchodach Nowego Roku, a Nowy Rok według naszego kalendarza jest zawsze wspomnieniem narodzin Jezusa Chrystusa. Lata liczy się od narodzin Jezusa. Chcąc nie chcąc wszyscy, którzy przeżywają radość tej daty, pozostają w zasięgu oddziaływania tajemnicy narodzenia Chrystusa.
Podziękujmy Panu Bogu za to, że przynależymy do Bożej rodziny, dla której nie ma granic. Stanowimy jedną, wielką wspólnotę opartą na Ewangelii. To jest wielkość Kościoła i jego moc. Przynależność do takiej Bożej wspólnoty jest powodem do radości i szczęścia.