CHRZEST ŚWIĘTY
Wstęp
Chrzest w dawnych wiekach
Chrzest w naszych czasach
Modlitwy i obrzędy Chrztu świętego
Nauka symboli
Pierwszy sakrament
Pan Jezus ustanowił Sakrament Chrztu
Co to jest Chrzest święty?
Chrzest pragnienia i Chrzest krwi
Skutki Sakramentu Chrztu świętego
Znamię niezatarte
Kto i jak udziela Chrztu świętego?
Czas Chrztu świętego
Miejsce Sakramentu Chrztu świętego
Nasz patron
Rodzice chrzestni
Uroczystości w domu
Odnowienie obietnic Chrztu świętego
Życie ochrzczonego
CHRZEST WG NOWEGO RYTU – POSOBOROWEGO
POSOBOROWA NAUKA O CHRZCIE ŚW.
WSTĘP
Bruce Marshall opowiada w swej książce pt.: „Chwała Córy Królewskiej”, jak to bohater powieści, zacny ks. Smith: ,…otworzył swój rytuał i puścił się pędem przez Ordo Baptismi Parvulorum – (łac. porządek chrztu małych dzieci), ponieważ był głodny i spieszył się na lunch, którego nie mógł zjeść, dopóki nie przemieni tych dzieci w potencjalnych świętych i dziedziców Królestwa Niebieskiego. …Accipe sal sapientiae – (łac. przyjmij sól mądrości) — rzekł w pewnej chwili kapłan, dziewczynka zapiszczała, spróbowawszy soli, ale chłopiec połknął ją łapczywie, otwierając błyszczące, niebieskie oczy w łagodnym zdumieniu. Rodzice skrzypieli nowymi butami i patrzyli na księdza z bezmyślną potulnością”.
Z pewnymi odmianami scena ta powtarza się w kościołach naszych, gdy kapłan udziela Sakramentu Chrztu świętego. Oto rodzice chrzestni uczestniczą w niezwykle doniosłym momencie — w przyjęciu do Kościoła Katolickiego nowego chrześcijanina. Ksiądz podchodzi do dziecka, pochyla się nad nim, mówi coś po łacinie, potem odchodzi do drugiego i trzeciego dziecka, ażeby uczynić to samo. Raz kreśli jakieś krzyżyki na ciele dziecka, potem szczyptę soli wkłada do jego ust, to znowu czyni znaki krzyża św. nad dzieckiem i pomazuje małe ciałko Olejem św., by na koniec drobniutką główkę polać wodą chrzcielną. Ksiądz nie przestaje swych łacińskich modłów, dzieci niekiedy zaczynają głośno płakać, rodzice chrzestni bezskutecznie starają się je uspokoić, a co pewien czas wprawny kościelny poddaje rodzicom chrzestnym właściwą odpowiedź na pytania kapłana: „Wiary”, „Żywot wieczny”, „Wierzę”, „Wyrzekam się”, „Chcę”.
Tymczasem rodzice chrzestni, podobnie jak w tej wymienionej książce, są niemymi, nierozumiejącymi świadkami tego, co się dzieje przed ich oczyma. Nie umieją bowiem czerpać z przebogatych skarbów liturgii Sakramentu Chrztu św. A przecież, gdyby tylko zechcieli nieco zainteresować się i wgłębić w to wszystko, przy czym uczestniczą, gdyby starali się dokładniej poznać liturgię swego Katolickiego Kościoła, wtedy by mogli obficie czerpać z przeobfitego, duchowego bogactwa tych modlitw i obrzędów liturgicznych w jakie uwieńczone są nasze sakramenty święte, a już szczególnie Sakrament Chrztu św. Wtedy by nie uczestniczyli w nich „bezmyślnie”, czekając niecierpliwie, rychło kapłan każe im wracać do domu, ani też nie patrzeliby na różnorodne obrzędy sakramentalne „z bezmyślną potulnością”, ani też — bo i to się zdarza — nie widzieliby w nich pewnego rodzaju „kościelnych zaklęć”, czy też „pobożnych zamawiań”. Ale w tych przeróżnych obrzędach z łatwością by odczytali wielkie prawdy wiary.
To prawda, że to, co się dokonuje w czasie udzielania sakramentów św., jest tajemnicą wiary. Ale właśnie zewnętrzne ceremonie mają nam te tajemnice w pewien sposób przybliżyć. Dlatego wielki uczony św. Tomasz z Akwinu tak powioda: ,,Ceremonie sakramentów zawierają naukę nadprzyrodzoną. Ponieważ zaś normalny tryb nauczania postępuje od rzeczy widzialnych do niewidzialnych, od zewnętrznych do duchowych, więc najlepszą metodą nauczania prawd wiecznych będzie uwidocznienie wewnętrznych skutków łaski na duszy za pomocą wymownych obrzędów, zmuszających umysł do refleksji i wprowadzających go w znaczenie naszych świętych tajemnic”.
Bramą wszystkich sakramentów, i progiem, przez który wkraczamy do świętego Kościoła Katolickiego, jest Sakrament Chrztu świętego. On czyni nas dziećmi Bożymi i członkami Kościoła Chrystusowego. Dzięki niemu zaczyna w nas krążyć życie nadprzyrodzone, życie Boże. Jest to więc zasadnicze wydarzenie w życiu każdego chrześcijanina.
Książka niniejsza została napisana w tym celu, by udostępnić zrozumienie uczestniczenia przy udzielaniu Sakramentu Chrztu św. Ale ma ona jeszcze swój dalszy cel. Oto piękny zwyczaj nakazuje rodzicom chrzestnym ofiarować chrześniakowi jakąś pamiątkę, czyli tzw. „wiązarek”. Nie każdy jednak może się zdobyć na kupno złotego medalika, czy artystycznego ryngrafu. Ale czy dlatego „wiązarek” ma się przemienić w jakiś bezwartościowy, często tandetny podarunek w rodzaju pudełeczka z woskową lalką i miernym wierszykiem okolicznościowym? Przewraca się to później przez lata całe w najdalszym kącie najniższej szuflady, chyba, że rączka rozbawionego dziecka prędzej się upora z tym wątpliwej wartości podarunkiem. Jeżeli więc względy finansowe nie pozwalają rodzicom chrzestnym na kupno jakiegoś cennego „wiązarka”, noszącego na sobie znamię religijne, wtedy pewnego rodzaju formą zastępczą; mogłaby się stać książka omawiająca zagadnienie Chrztu św. Z czasem jej treść otworzyłaby dziecku oczy na doniosły akt, jaki się na nim dokonał w niemowlęctwie.
Można by też włączyć do tej książki artystyczny dyplom, zawierający spis najważniejszych: obowiązków chrześcijanina, oraz szczegóły odnośnie jego chrztu. Na tym dyplomie mogliby złożyć swe podpisy rodzice chrzestni, oraz kapłan udzielający Chrztu św.
Byłby to może skromny, ale jakże ujmujący i rozumny „wiązarek”. Gdy po latach dziecko otworzy tę książkę, wtedy pozna godność swoją i obowiązki swoje. A prędzej czy później ta mała książka przypomni mu słowa kapłana, który w Sakramencie Chrztu św. otwierał przed nim drzwi żywota i życzył mu, ażeby „z radością, Tobie Boże, w Kościele Twoim służył i z dnia na dzień się udoskonalał”.
CHRZEST W DAWNYCH WIEKACH
Już w pierwszych wiekach chrześcijaństwa otoczy! Kościół Sakrament Chrztu św. rozmaitymi i prześlicznymi obrzędami, jakoby jaką wspaniałą szatą. Są one w pewnej mierze podobne do obrzędów poświęcenia kościoła, bo w Sakramencie Chrztu św. chodzi o żywy Kościół, jakim się staje nowo ochrzczony. W owych czasach udzielano Chrztu św. zasadniczo dorosłym. Ale w tych czasach prześladowań tytuł chrześcijanina był nieledwie tytułem do męczeństwa. Dlatego Kościół ostrożnie przyjmował nowych członków i ustanowił długi okres próby dla katechumenów, czyli dla kandydatów do Chrztu świętego. Dzisiejsze obrzędy, stosowane przy Chrzcie św., w wielkiej mierze opierają się na praktyce z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Dlatego dobrze będzie, gdy się z nimi w krótkim zarysie zapoznamy, gdyż wtedy łatwiej zrozumiemy to wszystko, co się dzisiaj dzieje przy udzielaniu Chrztu św.
Ponieważ chrztu udzielano wtedy uroczyście raz do roku, mianowicie w Wielką Sobotę, dlatego cały wielki post był okresem bliższego przygotowania się katechumenów na ten doniosły akt. Na początku wielkiego postu, dokładnie w środę trzeciego tygodnia wielkiego postu, kandydat, w towarzystwie dwóch poręczycieli, odpowiadających za jego szczerość i dobrą wolę, zgłaszał się do biskupa. Biskup pytał się kandydata: — „Czego żądasz?” Kandydat odpowiadał: „Wiary”. Biskup pyta dalej: „Wiara co ci daje — ,,żywot wieczny”, brzmiała odpowiedź. Wtedy biskup pouczał kandydata, albo jak go wtedy nazywano, katechumena o podstawowych obowiązkach chrześcijańskich, a szczególnie o przykazaniu miłości Boga nade wszystko, a każdego bliźniego dla Boga. Następnie odprawiał nad katechumenami obrzęd tchnienia w twarz, naznaczenia czoła znakiem krzyża św., podawał do skosztowania nieco soli i wymawiał formułkę egzorcyzmu. (Wypędzenie złego ducha przez różne modlitwy). Wreszcie zapisywał do ksiąg kościelnych imię katechumena i imiona jego poręczycieli.
Dokładnie w tydzień później, a mianowicie w środę czwartego tygodnia wielkiego postu zbierali się wszyscy katechumeni w wielkiej bazylice Najśw. Zbawiciela na tzw. wielkie skrutynium, czyli na egzamin. Od wyniku tego egzaminu zależało dopuszczenie do Chrztu świętego. Gdy egzamin wypadł pomyślnie, wtedy ponownie czyniono nad katechumenami egzorcyzmy, następnie znaczono ich znakiem krzyża św., wkładano na nich ręce i tłumaczono im ,,Skład Apostolski”, czyli „Wierzę w Boga” i „Ojcze nasz”.
Ostateczny egzamin odbywał się w Wielką Sobotę po południu. Katechumeni zbierali się w swoich kościołach. A wiemy, że w Rzymie gromadzili się w bazylice Najświętszego Zbawiciela, zwanej także bazyliką św. Jana Lateraneńskiego. Znowu odprawiano nad nimi egzorcyzmy, obrzęd zwany „Effeta”, namaszczano Olejem św., po czym katechumeni wyrzekali się ducha złego i wszystkich spraw jego.
Ostatnia część obrzędów miała miejsce w nocy Zmartwychwstania Pańskiego w pobliżu chrzcielnicy, czyli tzw. baptisterium, przytykającego do kościoła. W bazylice św. Jana Lateraneńskiego, był to ośmiokątny budynek, w środku którego znajduje się dość głęboki basen, napełniony wodą. Do tego basenu zstępowali kolejno dorośli katechumeni (osobno mężczyźni, a osobno niewiasty) i przyjmowali Sakrament Chrztu św. przez zanurzenie. Zaraz po Chrzcie św. otrzymywali Sakrament Bierzmowania i przyodziani w białą szatę, niosąc w rękach zapaloną świecę, powracali w procesji do bazyliki. Tutaj uczestniczyli we Mszy św., w czasie której po raz pierwszy przystępowali do Komunii świętej.
Symbol, czyli znak białej szaty, jaką otrzymywali po Chrzcie św. katechumeni, jest bardzo piękny. Ta biała szata była wyrazem czystości ich duszy, a także przypominała im zobowiązania, jakie przyjęli przy Chrzcie św. Tę białą szatę nosili nowoochrzczeni przez cały tydzień, to jest od Wielkiej Soboty do pierwszej niedzieli po Wielkanocy, kiedy ją zdejmowali. Od tego starego zwyczaju zwie się dotąd ta niedziela — niedzielą białą, czyli niedzielą składania białych szat.
Pierwsi chrześcijanie mieli swoją szatę chrzcielną w wielkim poważaniu. Przypominała im ona dzień narodzenia dla Boga a często Jej widok wzmacniał słabnące siły do walki z pokusami i grzechem. Historia przekazała nam piękny szczegół na ten temat: Oto w czasie prześladowania wiary Chrystusowej przez Wandalów, odpadł od wiary niejaki Elpidofor. Gorzej, zaczął prześladować pewnego diakona, który ongiś udzielił mu Sakramentu Chrztu św., a teraz mimo burzy prześladowań pozostał wierny Chrystusowi i Jego nauce. Diakon, oburzony nie godnym postępowaniem Elpidofora, postarał się o białą szatę w jaką go był przyoblekł, kiedy udzielał mu Chrztu świętego. Z tą białą szatą wyszedł na spotkanie Elpidofora, a gdy go ujrzał, rozwinął szatę i powiewając nią, niby sztandarem, zawołał: „Poznajesz tę szatę! Plamisz ją teraz. Lecz ona świadczyć będzie przeciwko tobie w dzień sądu. Miej się na baczności.”
P
rzyjęliśmy Sakrament Chrztu świętego. Dusza została ongiś przyobleczona białą szatą łaski uświęcającej. Nie plammy jej teraz życiem niegodnym chrześcijanina!
CHRZEST W NASZYCH CZASACH
Szczegółowe obrzędy i modlitwy liturgiczne, jakie dzisiaj są zachowywane przy udzielaniu Sakramentu Chrztu świętego podaje rozdział następny. Obecnie chcemy im się przypatrzeć i pewnym skrócie, dzięki czemu łatwiej nam będzie wniknąć w różnorodne szczegóły.
1. Obrzędy w kruchcie kościelnej. — Obrzędy Sakramentu Chrztu św. rozpoczynają się w przedsionku kościoła, gdyż nieochrzczony nie ma prawa wstępu do świątyni Pańskiej. Tutaj to przychodzi kapłan i pyta dziecko o cel Jego przybycia: „Czego żądasz od Kościoła Bożego?” „Wiary”, odpowiadają rodzice chrzestni w imieniu niemowlęcia. „Wiara co ci dawa?” pyta dalej kapłan. „Żywot wieczny”, pada odpowiedź. Dziecko chce więc od Kościoła laski wiary, gdyż tylko z nią może być człowiek zbawiony.
Sama wiara nie wystarczy jednak do zbawienia, gdyż trzeba pilnie zachowywać przykazania Boże i miłować Boga nade wszystko. Ale dziecko jest jeszcze w stanie grzechu pierworodnego, a więc pod pewnym wpływem szatana, który jest przeszkodą do zbawienia. Kapłan więc trzykrotnie tchnie lekko w oblicze dziecka, okazując tym gestem, jak słabym jest szatan wobec Boga; jak przy pomocy łaski Bożej i osobistej z nią współpracy można go niejako dmuchnięciem odpędzić. Mówi przy tym stanowcze słowa: „Wynijdź z niego duchu nieczysty i daj miejsce Duchowi Świętemu, Pocieszycielowi”. Po czym czyni znak krzyża św. na czole i piersiach dziecka oraz kładzie prawą rękę na Jego głowie, na znak, że Kościół bierze je w swoją opiekę i pod swoją władzę.
Po krótkiej modlitwie kapłan podaje dziecku do ust nieco poświęconej soli. Jak my w uroczystych chwilach witamy swoich gości chlebem i solą, tak też Kościół Katolicki wita swego nowego członka solą, solą mądrości chrześcijańskiej. Ona to zachowa go od zepsucia grzechowego i nią winien się przejąć, gdyż „nie samym Chlebem żyje człowiek, ale wszelkim słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mk 4, 4).
2. Wspomnienie dawnego egzaminu. — Dalsze ceremonie są wspomnieniem dawnego egzaminu katechumenów, o czym mówiliśmy w poprzednim rozdziale. Kapłan czyni więc nad dzieckiem po trzykroć znaki krzyża św. i zaklina ducha złego, żeby nie znieważał tego świętego znaku, jakim oznaczono czoło dziecięcia. Po tym zaklinaniu ducha złego, zwanym z łacińskiego egzorcyzmem, ponownie kładzie kapłan rękę na głowie dziecka, oraz koniec stuły, mówiąc przy tym: „Wnijdź do świątyni Bożej, abyś miał udział z Chrystusem na żywot wieczny”. Ten gest oznacza, że kapłan w imieniu Kościoła Katolickiego przyjmuje dziecię w poczet wyznawców Chrystusowych. Mały orszak wkracza do wnętrza świątyni, a rodzice i chrzestni odmawiają w imieniu dziecka: „Wierzę w Boga” i „Ojcze nasz”. Jest to jeszcze jeden ślad dawnej praktyki chrzcielnej, kiedy to katechumeni zdawali egzamin ze znajomości prawd Chrystusowej wiary.
Proboszcz pewnej parafii wprowadził u siebie bardzo piękny zwyczaj. Oto przerywa w tym momencie ceremonie Chrztu św. i odzywa się do rodziców chrzestnych z taką przemową: Po drodze do chrzcielnicy odmawiać będziemy „Wierzę w Boga” i „Ojcze nasz”. Dawniej, gdy chrzczono dorosłych, oni sami odmawiali te modlitwy. Poza tym odbywał się w tym momencie specjalny egzamin ze znajomości prawd wiary Chrystusowej.
Dzisiaj chrzci się niemowlęta i dlatego rodzice chrzestni w imieniu dziecka odmawiają wyznanie wiary, zobowiązując się zarazem do rzetelnej troski, aby te dzieci kiedyś rzeczywiście znały „Wierzę w Boga” i „Ojcze nasz” oraz według Bożych praw żyły. Kapłan przy samym akcie powiada: „ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”, na co żaden język ludzki nie odważy się odpowiedzieć „Amen”. Albowiem odpowiedzią ma być nie dźwięk słów, lecz całe życie nowego chrześcijanina.
Ta biała szata jest symbolem, znakiem niewinności dziecka, stającego się za chwilę dzieckiem Bożym. Tę zaś niewinność duszy zachowa ono tylko wtedy, gdy w życiu swoim będzie zawsze postępowało za światłem Jezusa Chrystusa, którego znakiem ta świeca płonąca, jaką trzymać będziecie w rękach waszych. Wy zaś drodzy państwo, jesteście nie tylko świadkami Chrztu, ale rzeczywistymi, duchowymi rodzicami tego dziecka, boć Chrzest św. według nauki Kościoła Katolickiego Jest narodzeniem dla nieba. Jako duszpasterz nakładam więc na was obowiązek pilnego dbania o religijne życie tego dziecka, o to, by nadprzyrodzone życie wiary, nadziei i miłości w duszy tego dziecięcia nigdy nie zamarło. W tej właśnie intencji, świadomi swych poważnych obowiązków, odmawiajcie po drodze z wielką powagą i pobożnością „Wierzę w Boga” i „Ojcze nasz”.
3. Przy chrzcielnicy. — Przy chrzcielnicy kapłan raz jeszcze zaklina ducha złego, oraz dotyka zwilżonym palcem uszu i nozdrzy dziecka, aby otworzyły się one dla prawd Chrystusowej wiary. Teraz następuje zawarcie przymierza z Bogiem przez trzykrotne odrzekanie się ducha złego i wszystkich spraw jego. Kościół zaś wzmacnia dziecko do walki ze wszelkim czekającym go złem, przez namaszczenie jego piersi i pleców Olejem św.
W tej chwili zdejmuje kapłan stułę fioletową, oznaczającą smutek z powodu stanu grzechowego dziecka, a wkłada stułę białą, na znak radości, że już za chwilę narodzi się nowe dziecko Boże. Wpierw jednak raz jeszcze żąda wyznania wiary w najgłówniejsze prawdy religii katolickiej i dopiero potem następuje chwila najdonioślejsza — sam Chrzest święty. Rodzice chrzestni dotykają się prawą ręką dziecięcia, na znak że za nie biorą odpowiedzialność i pilnie starać się będą, o jego chrześcijańskie wychowanie. Tymczasem kapłan polewając trzykrotnie w kształcie krzyża głowę dziecka wodą chrzcielną, wymawia formułę, nakazaną przez samego Zbawiciela: ,,Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Nie odpowiada się „Amen”, gdyż odpowiedzią ma być nie dźwięk słów, ale całe zbożne życie nowego chrześcijanina.
4. Po Chrzcie. — Tak więc niemowlę stało się dzieckiem Bożym, niejako Kościołem Bożym. I podobnie jak poświęca się i znaczy Olejem św. domy Boże, tak kapłan namaszcza Olejem św. głowę dziecka, aby zaznaczyć wielką godność ochrzczonego. Kościół jednak wie dobrze, jak liczne niebezpieczeństwa grożą duszy chrześcijanina. Dlatego też na drogę życia daje mu jeszcze parę wymownych upomnień. Oto wręcza dziecku białą szatę, lub biały czepek, (przypomnienie szaty katechumenów) ze słowami: „Weźmij tę białą szatę i noś ją bez skazy, aż staniesz przed sądem Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś otrzymał żywot wieczny”. Również wymowną zachętą do świętego życia jest płonąca świeca, jaką kapłan podaje ze słowami: „Weź tę świecę płonącą i zachowaj nienaruszenie łaskę Chrztu świętego. Chowaj wiernie przykazania Boże, abyś, gdy Pan przyjdzie na gody, mógł wyjść na przeciw Niemu wraz z całym dworem niebieskim i abyś żył na wieki wieków”.
Ta świeca płonąca jest obrazem chrześcijańskiego życia. Gdy stoi na ołtarzu, wtedy spala się spokojnie na chwałę Najwyższego. Tak samo chrześcijanin winien niejako spalać się, czyli żyć umierać dla Bożej chwały. Wszak powiedział Pan Jezus: „Tak niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli uczynki wasze dobre i wielbili Ojca waszego, który jest w niebiesiech” (Mt. 5, 16). Wtedy już tu na ziemi będziemy zażywali tego prawdziwego, Bożego pokoju; utęsknionego pokoju serca i sumienia, którego kapłan życzy nowoochrzczonemu dziecku, gdy kończy obrzędy Chrztu świętego tymi pięknymi słowami: ,,Idź w pokoju, a Pan niechaj będzie z tobą”.
MODLITWY I OBRZĘDY CHRZTU ŚWIĘTEGO
Część pierwsza — W kruchcie kościoła
- Zapytania.
Kapłan: Czego żądasz od Kościoła Bożego?
Ojciec chrzestny: Wiary.
Kapłan: Wiara co ci dawa?
Ojciec chrzestny: Żywot wieczny.
Kapłan: Jeśli chcesz wnijść do żywota, chowaj przykazania: Będziesz miłował(a) Pana Boga swego ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy swojej, i ze wszystkiej myśli swojej, a bliźniego swego, jak siebie samego. - Tchnienie.
(Kapłan trzykrotnie tchnie lekko na twarz dziecka – PO ŁACINIE)
Wynijdź z niego, duchu nieczysty, a zrób miejsce Duchowi Świętemu, Pocieszycielowi. - Znaki krzyża świętego.
(Kapłan dużym palcem znaczy czoło i piersi dziecka znakiem krzyża św. przy czym mówi – PO ŁACINIE:)
Przyjmij znak krzyża świętego na czole † i na sercu † zachowaj wiarę w przykazania niebieskie: i bądź takich obyczajów, abyś już mógł być świątynią Boga.
– PO ŁACINIE
Módlmy się: Wysłuchaj łaskawie, prosimy Cię, Panie, modlitwy nasze; a odwieczną Swą mocą strzeż tego wybrańca Twego N., na którym nakreślono znak krzyża Pańskiego, aby poznawszy, choć niedoskonale, wielkość Twej chwały, zasłużył sobie przez zachowanie Twoich przykazań na wejście do chwały odrodzenia. Przez Chrystusa Pana naszego.
Odpowiedź: Amen. - Nakładanie rąk.
(Kapłan kładzie ręką na głowie dziecka, a potem trzymając ją wyciągniętą, mówi – PO ŁACINIE:)
Módlmy się: Wszechmogący, wieczny Boże, Ojcze Pana naszego Jezusa Chrystusa, racz spojrzeć na tego sługę Twego N., którego raczyłeś powołać do światła wiary: oddal od niego wszelką ślepotę serca; zerwij wszystkie pęta szatańskie, którymi był skrępowany: otwórz mu Panie, podwoje Twojej młościwości, aby mądrością Twoją przepełniony, stronił od bagna wszelkiej pożądliwości i pośród słodkiej woni Twoich przykazań z radością, Tobie w Kościele Twoim służył i z dnia na dzień się udoskonalał. Przez tegoż Chrystusa Pana naszego.
Odpowiedź: Amen. - Błogosławienie i włożenie soli.
(Kapłan błogosławi sól, która raz pobłogosławiona, może służyć także i innym razem do tego samego użytku – PO ŁACINIE).
Egzorcyzmuję cię, soli stworzona, w Imię Boga † Ojca Wszechmogącego, i w miłości Pana naszego Jezusa † Chrystusa, i w mocy Ducha † Świętego. Egzorcyzmuję cię przez Boga † żywego, przez Boga † prawdziwego, przez Boga † świętego, przez Boga†który cię dla ustrzeżenia rodzaju ludzkiego stworzył i polecił sługom Swoim poświęcać dla ludu, przychodzącego do wiary, abyś się stała w Imię Trójcy Świętej zbawiennym Sakramentem dla wypędzenia nieprzyjaciela. Przeto prosimy Cię, Panie Boże Nasz, abyś tę sól przez Siebie stworzoną poświęceniem uświę†cił i błogosławieniem ubłogosła†wił, aby dla wszystkich przyjmujących stała się doskonałym lekarstwem, przebywającym w nich, w Imię tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych, i świat przez ogień.
Odpowiedź: Amen.
(Kapłan wkłada nieco soli pobłogosławionej do ust dziecka i mówi:)
N. Przyjmij sól mądrości: niech ci zbawienną będzie na życie wieczne.
Odpowiedź: Amen.
Kapłan: Pokój z tobą.
Odpowiedź: I z duchem twoim.
– PO ŁACINIE
Módlmy się: Boże ojców naszych, Boże Twórco wszelkiej prawdy, pokornie Cię prosimy, abyś na tego sługę Twojego łaskawie spojrzeć raczył, i pozwolił, aby przyjmując to pierwsze pożywienie soli, dłużej nie łakną, a tym więcej napełniony był pokarmem niebieskim, duchem żarliwy, nadzieją rozweselony, służąc zawsze Imieniowi Twojemu. Doprowadź go, prosimy Cię Panie, przez to obmycie do nowego, odrodzenia, ażeby z wiernymi Twymi zasłużył na dostąpienie wiecznej nagrody przez Ciebie obiecanej. Przez Chrystusa Pana naszego.
Odpowiedź: Amen.
Część druga — Egzorcyzmy
- Egzorcyzmy.
(Kapłan po trzykroć znaczy dziecko znakiem krzyża św – PO ŁACINIE.)
Zaklinam cię duchu nieczysty, w Imię Ojca † i Syna † i Ducha † Świętego, ażebyś wyszedł i oddalił się od tego sługi Bożego N.: Ten sam bowiem ci rozkazuje, przeklęty potępieńcze, który chodził po morzu i tonącemu Piotrowi rękę podał. Więc, przeklęty szatanie, poznaj wyrok na ciebie wydany, i daj chwalę Bogu żywemu i prawdziwemu, daj chwałę Jezusowi Chrystusowi, Jego Synowi, i Duchowi Świętemu i odstąp od tego sługi Bożego N., ponieważ Bóg i Pan nasz Jezus Chrystus zechciał go powołać do Swej świętej łaski, i błogosławieństwa, i zdrojów Chrztu świętego. - Znak krzyża.
(Tu znaczy kapłan dużym palcem znak krzyża na czole dziecka, mówiąc – PO ŁACINIE:)
A tego znaku krzy†ża świętego, który kładziemy na czole jego, ty, przeklęty szatanie, nie waż się nigdy znieważyć. Przez tegoż Chrystusa Pana naszego.
Odpowiedź: Amen - Wkładanie rąk.
(Kapłan wkłada rękę na głowę dziecka, a potem trzymając rękę wyciągniętą mówi – PO ŁACINIE:)
Módlmy się: Panie Święty, Ojcze Wszechmocny, Boże wieczny, Twórco światła i prawdy, dopraszamy się wiecznej i najsprawiedliwszej miłości dla tego sługi Twojego N., abyś raczył go oświecić światłem rozumu Twego, oczyść go i uświęć; daj mu wiedzę prawdziwą, aby godnie przechował skutki Chrztu Twojego, trwał w mocnej nadziei, w prawym sądzie, w umiejętności świętej. Przez Chrystusa Pana naszego.
Odpowiedź: Amen. - Wprowadzenie do kościoła.
(Potem kapłan kładzie na dziecko koniec swej stuły i wprowadza je do kościoła, mówiąc:)
N. wnijdź do Kościoła Bożego, abyś miał cząstkę z Chrystusem w życiu wiecznym.
Odpowiedź: Amen. - Wyznanie wiary i Ojcze nasz.
(Wchodząc do kościoła kapłan wraz z rodzicami chrzestnymi odmawia „Wierzę w Boga” i „Ojcze nasz”).
Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela nieba i ziemi. I w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego, Pana naszego, który się począł z Ducha Świętego, narodził się z Maryi Panny, umęczon pod Ponckim Piłatem, ukrzyżowan, umarł i pogrzebion; zstąpił do piekieł, trzeciego dnia zmartwychwstał; wstąpił na niebiosa, siedzi na prawicy Boga Ojca Wszechmogącego, stamtąd przyjdzie sądzić żywych i umarłych. Wierzę w Ducha Świętego, święty Kościół Powszechny, Świętych Obcowanle, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny. Amen.
Ojcze nasz, któryś jest w niebie, święć się Imię Twoje. Przyjdź Królestwo Twoje. Bądź wola Twoja, jako w niebie tak i na ziemi. Chleba naszego powszedniego, daj nam dzisiaj i odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego. Amen.
Część trzecia — Przy chrzcielnicy.
- Uroczyste egzorcyzmy.
(Kapłan czyni znaki krzyża nad dzieckiem – PO ŁACINIE)
Zaklinam cię, wszelki duchu nieczysty, w Imię Boga † Ojca Wszechmogącego, i w Imię Jezusa † Chrystusa Syna Jego, Pana i Sędziego naszego, i w moc Ducha † Świętego abyś odstąpił od tego stworzenia Bożego N., które Pan nasz raczył powołać do Swego świętego Kościoła, aby się stało świątynią Boga żywego i Duch Święty zamieszkał w nim. Przez tegoż Chrystusa Pana naszego, który przyjdzie sądzić żywych i umarłych, świat przez ogień.
Odpowiedź: Amen. - Ephpheta.
(Kapłan zwilżonym palcem dotyka uszu i nozdrzy dziecka mówiąc – PO ŁACINIE:)
Ephpheta, to Jest otwórz się, w zapachu wonności. A ty szatanie, oddal się, zbliża się bowiem Sąd Boży. - Odrzekanie się ducha złego
(Kapłan pyta imiennie dziecko, jakie chrzci)
Kapłan: N. odrzekasz się ducha złego?
Ojciec chrzestny: Odrzekam.
Kapłan: I wszystkich spraw jego?
Ojciec chrzestny: Odrzekam.
Kapłan: I wszelkiej pychy Jego?
Ojciec chrzestny: Odrzekam. - Namaszczenie olejem katechumenów.
(Kapłan namaszcza w kształcie krzyża piersi i plecy dziecka olejem katechumenów, przy czym mówi – PO ŁACINIE:)
Namaszczam cię † Olejem zbawienia w Chrystusie Jezusie Panu naszym, abyś miał żywot wieczny.
Odpowiedź: Amen. - Wyznanie wiary.
(Kapłan zdejmuje stułę koloru fioletowego wdziewa stułę koloru białego, po czym pyta:)
Kapłan: Wierzysz w Boga Ojca Wszechmogącego. Stworzyciela nieba i ziemi?
Odpowiedź: Wierzę.
Kapłan: Wierzysz w Jezusa Chrystusa, Syna Jego Jedynego. Pana naszego, narodzonego i umęczonego?
Odpowiedź: Wierzę.
Kapłan: Wierzysz w Ducha Świętego, święty Kościół Powszechny, Świętych Obcowanie, grzechów odpuszczenie, ciała zmartwychwstanie, żywot wieczny?
Odpowiedź: Wierzę.
Kapłan: N. chcesz być ochrzczony?
Odpowiedź: Chcę.
Część czwarta — Chrzest święty
- Chrzest święty.
(Rodzice chrzestni dotykają dziecka, a kapłan trzykrotnie polewa głowę dziecka wodą chrzcielną w formie krzyża mówiąc – PO ŁACINIE:)
N. ja ciebie chrzczę w Imię Oj † ca, i Sy † na i Ducha † Świętego. - Namaszczenie Krzyżmem św.
(Kapłan namaszcza Krzyżmem św. szczyt głowy dziecka i mówi – PO ŁACINIE:)
Niechaj Bóg Wszechmogący, Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który cię odrodził przez wodę i Ducha Świętego, i który ci udzielił odpuszczenia wszystkich grzechów pomaże cię sam † Krzyżmem zbawienia w tymże Chrystusie Jezusie Panu naszym na żywot wieczny.
Odpowiedź: Amen.
Kapłan: Pokój z tobą.
Odpowiedź: I z duchem twoim. - Nałożenie białej szaty.
(Kapłan nakłada na dziecko skrawek białego materiału w miejsce białej szaty, mówiąc:)
Przyjmij tę szatę białą, i zanieś ją nieskażoną przed Sąd Pana naszego Jezusa Chrystusa, abyś miał żywot wieczny. Amen. - Zapalona świeca.
(Kapłan wręcza rodzicom chrzestnym zapaloną świecę i mówi:)
Przyjmij świecę gorejącą i strzeż bacznie łaski Chrztu św. Zachowuj przykazania Boże, abyś, gdy Pan przyjdzie na gody, mógł Mu wyjść naprzeciw wraz ze wszystkimi Świętymi dworu niebieskiego, i żył na wieki wieków. Amen. - Końcowe życzenia.
(Na zakończenie kapłan mówi:)
Kapłan: N. idź w pokoju, a Pan niech będzie i Tobą!
Odpowiedź: Amen.
NAUKA SYMBOLI
Wiadomo, że Kościół Katolicki lubi posługiwać się w swojej liturgii symbolami, czyli znakami zewnętrznymi. Zauważamy to także przy obrzędach wszystkich Sakramentów świętych a więc także i przy udzielaniu Sakramentu Chrztu świętego.
W taki bowiem sposób pragnie Kościół uzmysłowić swoim wiernym to, co się dzieje w tej chwili w duszy przyjmującego Sakrament, względnie podkreślić to, co w przyszłości dziać się powinno. Chociaż więc większość tych symboli nie należy do istoty sakramentu, Kościół je zachowuje i stanowczo domaga się ich stosowania.
O niektórych symbolach, czyli znakach zewnętrznych, stosowanych przy udzielaniu Sakramentu Chrztu świętego wspomniano w dotychczasowych rozdziałach. Takim symbolem jest szczypta poświęconej soli, którą kapłan podaje do ust dziecka. Sól bowiem chroni pokarmy od zepsucia i od wieków stanowi bardzo cenną przyprawę naszego pożywienia. Łaska Sakramentu Chrztu świętego ma podobne znaczenie odnośnie duszy naszej. Ona chroni duszę chrześcijanina od zepsucia grzechowego i stanowi o właściwym pięknie jego ziemskiego żywota.
Podobnym symbolem jest gest ze stułą, uczyniony przez kapłana bezpośrednio przed wprowadzeniem dziecka do kościoła. Stuła, ta prosta i skromna szata kapłańska wyobraża władzę, jaką posiadł kapłan z chwilą przyjęcia święceń kapłańskich. Używa jej kapłan zwłaszcza wtedy, gdy korzysta ze swojej władzy kapłańskiej jak np. przy kazaniu, albo przy Sakramencie Pokuty. Także i przy Chrzcie świętym używa kapłan stuły i w pewnej chwili koniec jej kładzie na dziecko. W ten sposób wyraża, iż bierze dziecko pod opiekę Kościoła świętego, a czyni to mocą swojej kapłańskiej władzy.
Najbardziej znanym i najczęściej stosowanym symbolem jest płonąca świeca. Przy Chrzcie świętym wręcza kapłan palącą się świecę rodzicom chrzestnym, ale nauka tego symbolu odnosi się do dziecka, które przed chwilą zostało ochrzczone i przyjęte do Kościoła Katolickiego. Płonąca świeca wyobraża Chrystusa Pana, który przez Swoją Boską naukę, stał się „Światłością świata i Światłością dla każdej duszy ludzkiej. W chwili Chrztu świętego zabłysło to błogosławione światło po raz pierwszy w duszy dziecięcia i odtąd ma płonąć przez całą jego ziemską pielgrzymkę. Jeśli dziecko pójdzie wiernie za tym Bożym światłem, wtedy nie zginie ciemnościach grzechu i spraw ziemskich, ale dotrze kiedyś tam, gdzie cieszyć się będzie pełnią niebiańskiego światła.
Jest jeszcze jeden, bardzo miły symbol, jaki stosuje się przy Sakramencie Chrztu świętego, a później także przy Pierwszej Komunii św. i przy Sakramencie Małżeństwa. Tym symbolem jest biała szata. O tym powinni rodzice dziecka pamiętać. Różowa sukienka, czy też niebieska czapeczka, nie są czymś zdrożnym: Jednakże kolorem Sakramentu Chrztu świętego pozostanie zawsze kolor biały, kolor odrodzenia i czystości. Ta biel sukienki, która pokrywa ciałko dziecka przepięknie uzmysławia wszystkim obecnym czarowną biel duszy dziecięcia, owe uwolnienie od grzechu i panowanie łaski Bożej.
Ongiś istniał we Francji niezmiernie ujmujący i wzruszający zwyczaj. Oto rodzice przechowywali bardzo starannie biały czepek i białą sukienkę z chrztu swego pierworodnego dziecka. Czynili tak dlatego, gdyż każde następne swe dziecko przybierali w te same szaty. Co więcej, odnosili się do sukienki chrzcielnej z ogromnym szacunkiem i czcili, jako rodzinną pamiątkę. I tak np. przekazała nam historia ciekawy szczególik z życia sławnego komediopisarza francuskiego, Moliera. Oto po śmierci wielkiego pisarza znaleziono pośród jego dobytku stary kuferek, w którym jego matka przechowywała szaty chrzcielne swych dziatek.
Pierwsi chrześcijanie ogromnie cenili sobie białą szatę Chrztu świętego i niejednokrotnie zdarzało się, że w tej właśnie szacie szli na arenę, gdzie ponosili śmierć dla ukochanego Chrystusa. Zanim jednak męczeńska krew pokryła, biel ich chrzcielnej szaty, usilnie pracowali nie tylko nad tym, żeby jej nie skazić grzechem ciężkim, ale więcej jeszcze — dokładali wszelkich starań, ażeby swoim współbraciom pogrążonym w pogaństwie otworzyć oczy na piękno tego, co ta szata oznacza.
Taką chrześcijanką była Kaja, której imię wyryto na ścianie rzymskich katakumb obok czary i topora. Mąż Kaji, Korneliusz, pełnił służbę w legionach rzymskich i zginął nad Dunajem w czasie wyprawy wojennej. Kaja, zostawszy wdową, musiała szukać środków utrzymania dla siebie i dla swojego małego synka. Założyła więc skromny kramik, gdzie rzymskim żołnierzom sprzedawała chleb, owoce, mleko i wino.
Kaja miała dobre serce, więc też krzepiła swoim napojem biednych skazańców, którzy przechodzili na miejsce stracenia obok jej kramiku. A gdy podawała im czarę z napojem wtedy powtarzała z powagą: „W imię Jowisza”. Tak było do czasu, kiedy pokrzepiła swym napojem jakiegoś starca wleczonego na śmierć za wyznawanie wiary chrześcijańskiej. Starzec z wdzięcznością przyjął napój, podziękował serdecznie nazwał ją swoją siostrą i zakończył dziwnymi dla niej słowami: „Niewiasto, Chrystus cię szuka”!
Starzec odszedł okrutnie szargany przez żołdaków, ale jego słowa o Chrystusie pozostały. Zapadły głęboko w sercu Kaj i nie dawały spokoju. Poszła za tym obcym, nieznanym sobie imieniem. Długo szukała zanim odnalazła słaby, lekutki jego ślad. Potem, dzięki swojej wytrwałości, dowiadywała się coraz to więcej o Chrystusie Panu, o Jego życiu i o Jego nauce i pewnego dnia została chrześcijanką. Równocześnie kazała ochrzcić swojego synka imieniem, Ignacego.
Kaja chrześcijanka prowadziła dalej swój mały kramik, ale już nie przy koszarach wojskowych, tylko w pobliżu potężnego cyrku Koloseum, gdzie ginęli za wiarę jej współwyznawcy, chrześcijanie. Któż policzy ile czar wina, ile czar chłodnego mleka ofiarowała swoim biednym współwyznawcom jako ostatnie, ziemskie pokrzepienie! Tylko, że teraz przy podawaniu czary mawiała z uśmiechem, na ustach i z ogniem
pobożności w oczach: „W imię Chrystusa”! A wzruszona odpowiedź skazańców brzmiała nieodmiennie: „Chrystus cię wynagrodzi!”
,,W imię Chrystusa” mawiała Kaja, ilekroć komukolwiek podawała czarę napoju. Także pogańskiemu żołnierzowi mówiła: „W imię Chrystusa”.
— Chrystus? Któż to jest? — pytał zdziwiony żołnierz.
A Kaja uśmiechając się, odpowiadała:
— To wielki żołnierz! To potężny zwyciężca!
— Cześć mu — wołali, żołnierze, wypijając podaną, sobie czarę.
Pogańskiemu poecie mówiła Kaja: „W imię Chrystusa”.
— Kto to jest — pytał zdziwiony.
— To śpiewak i mędrzec — odpowiadała Kaja.
— Niech mu Apollo sprzyja — rzekł poeta.
Retorowi mówiła Kaja, że Chrystus jest wielkim mówcą ludowym, bogaczowi tłumaczyła, że Jezus Chrystus jest najbogatszym na świecie, a niewolnikowi wyjaśniała, że Chrystus jest najpokorniejszym sługą. I tak w tym czasie okrutnym, kiedy to chrześcijanie ginęli na arenie cyrkowej z okrzykiem „Niech żyje Chrystus”, skromna, nieuczona przekupka uliczna swoim krótkim życzeniem: „W imię Chrystusa”, przyczyniała się w poważnej mierze do rozszerzenia się Boskiego imienia naszego Zbawiciela. Mimo to bolało ją serce, że tylko w taki zwykły, bezbolesny sposób pracowała dla Chrystusa, podczas gdy inni krew za Niego przelewali.
Aż pewnego dnia młody, okrutny cezar Kaligula Stanął w otoczeniu swojej świty przy kramiku Kaji. Spocony szybką jazdą i blaskiem słońca zażądał napoju ochłody. To jest cezar — pomyślała Kaja. Teraz już czas, ażeby powiedzieć otwarcie, kim jestem. Natychmiast otoczyła jedną ręką swego dziesięcioletniego Ignasia, a drugą podając napój Kaliguli, zawolała z pogodną odwagą.: „W imię Chrystusa”!
— Niewiasto, kogoś ty wezwała? — zawołał rozwścieczony cezar, rozlewając podany napój w pył uliczny.
— Chrystusa! — odrzekła śmiało Kaja — Chrystusa, który jest Cesarzem cesarzy i Bogiem wszechmogącym.
W mgnieniu oka rzuciło się żołdactwo na Kaję i jej synka. Rozpoczęły się na ulicznych kamieniach straszliwe tortury, aż wreszcie topór katowski położył kres jej doczesnym mękom.
Taką była Kaja. chrześcijanka. Biedna wdowa, która umiała cenić sobie białą szatę Chrztu świętego, która prostym słowem „W imię Chrystusa” dopomagała do rozrostu chrześcijaństwa. Pobożny swój żywot zakończyła bohaterską śmiercią dla Chrystusa. Dziś mówi nam o niej tylko ten skromny napis imienny na ścianach katakumb rzymskich, uwieńczony czarą i toporem. Jednakże wszystkim nam stawia przed oczy piękną kartę z pierwszych wieków chrześcijaństwa i serdecznie pobudza do prawego życia: „W imię Chrystusa”.
PIERWSZY SAKRAMENT
Chrzest święty stoi na czele wszystkich Siedmiu Sakramentów. Czy dlatego, że jest najważniejszy? Nie, bo ponad wszystkie inne sakramenty cenimy Najświętszy Sakrament Ołtarza. Ale Chrzest wymieniamy jako pierwszy sakrament dlatego też jest konieczny do zbawienia i że to właśnie on umożliwia ważne przyjęcie każdego innego sakramentu. Dlatego też kiedy dziecko ma przystąpić do Sakramentu Pokuty i do Pierwszej Komunii świętej, wtedy kapłan musi najpierw stwierdzić jego chrzest. A i później, gdy człowiek dojrzały pragnie wstąpić w związki małżeńskie, wtedy znowu domaga się kapłan metryki Chrztu świętego. Także i ten, który ma zamiar przyjąć Sakrament Kapłaństwa, musi przedtem wykazać, że został ochrzczony. Albowiem nieochrzczony nie może ważnie przyjąć jakiegokolwiek sakramentu. Gdyby nie ochrzczony przyjął np. Sakrament Bierzmowania, wtedy przyjąłby go nieważnie, czyli, że sakrament ten nie wywołałby w jego duszy żadnych skutków nadprzyrodzonych. Albowiem z chrztem ma się podobnie jak ze wspaniałym zamkiem. Jest w nim wiele przeróżnych drzwi, prowadzących do różnorakich komnat zamkowych. Ale nikt nie może przejść przez te wewnętrzne drzwi, jeśli wpierw nie przekroczył bramy zewnętrznej. Otóż Chrzest święty jest właśnie bramą wszystkich innych sakramentów. Człowiek musi się najpierw narodzić, zanim zacznie używać pokarmów i lekarstw.- Podobnie jest z Chrztem św. On musi nam najpierw dać życie duchowe a dopiero potem inne sakramenty święte będą w nas podtrzymywały i pomnażały to życie Boże, względnie też je przywracały. Tak więc, kto chce teraz przynależeć do Królestwa Chrystusowego na ziemi, a później do Królestwa Chrystusowego w niebie, ten musi wejść do niego przez bramę pierwszego sakramentu — przez Chrzest święty.
Czy my jednak znamy należycie ceremonie Sakramentu Chrztu świętego, pierwszego z sakramentów świętych?
Pewien chłopiec na pytanie kapłana, co widział w kościele, gdy ksiądz chrzcił dziecko, odpowiedział: „Ksiądz proboszcz przyszedł do mojej malej siostrzyczki, dużo czytał z grubej, czarnej książki, ale ja nic z tego nie rozumiałem. Potem dał Ewuni trochę soli i ona zaczęła płakać. Wtedy ciocia Ala uspakajała ją, huśtając i słodko do niej coś mówiła. A potem znowu ksiądz proboszcz wylał wodę na głowę Ewuni, a ona
zaczęła na nowo płakać. Ale ksiądz coś szybko mówił, dał cioci zapaloną świecę i odszedł do zakrystii”.
Z tego nieco śmiesznego opowiadania wynika, że ów chłopczyna uważał, co się przed nim działo, ale zbyt był jeszcze mały, ażeby zrozumieć cały przebieg ceremonii Chrztu świętego. Powstaje jednak pytanie, czy starsi wiedzą coś więcej o sakramencie Chrztu świętego? Może jeszcze to i owo pamiętają z katechizmu, ale z samej ceremonii Chrztu świętego utkwi im zwykle w pamięci sól, woda i świeca. Reszta to łacina, to sprawa księdza i jego książki czarnej. Zapytajmy przy okazji rodziców chrzestnych, jak tam było w kościele przy Chrzcie świętym? Zwykle odpowiedzą, że dziecko spotkało wielkie szczęście i że na szczęście nie płakało przy tym zbyt mocno…
Przy omawianiu pierwszego z Sakramentów świętych, godzi się wspomnieć pewien historyczny szczególik z historii Francji.
Oto król Klodwig, w toku zażartej walki z A’amanami, uczynił ślub, iż w razie zwycięstwa nad nieprzyjacielem swoim i swego kraju da się ochrzcić i przyjmie wiarę chrześcijańską. Po odniesionym zwycięstwie dotrzymał słowa i w sam dzień Bożego Narodzenia 496 r. przyjął król Klodw’g wraz ze swoimi wojami Chrzest św. w katedrze w Reims. Uroczystego Chrztu udzielił mu biskup św. Remigiusz. Wrażenie, odniesione przez Klodwiga, było olbrzymie. Liczne, tajemnicze dla niego ceremonie, bogactwo światła i ozdób, liczba kapłanów, wspaniałość ich stroju, przedziwna harmonia kościelnego śpiewu spowodowały, że — w naiwności swojej — myślał, że jest w niebie chrześcijańskim. Z wielką też pokorą przyjął Chrzest dumny król, a słowa sędziwego biskupa Remigiusza przeszły do historii: „Zegnij karku, pyszny Franku, czcij, coś dotychczas burzył, a burz, coś dotychczas czcił”.
I my także wiernie, wytrwale i gorąco czcijmy to święte, Boże bogactwo, jakie napełniło duszę naszą w dniu Chrztu naszego.
PAN JEZUS USTANOWIŁ SAKRAMENT CHRZTU ŚWIĘTEGO
Już Stary Testament przepowiadał Chrzest św. przez różne figury i proroctwa. Taką figurę Chrztu świętego widzi św. Piotr apostoł w wodach potopu, które unosząc korab patriarchy Noego, stały się dla wszystkich zamkniętych w korabiu zbawieniem, a dla ziemi splamionej grzechami oczyszczeniem. „W nim też i tym duchom, którzy w więzieniu byli, przyszedłszy, przepowiadał, którzy niegdyś byli niewierni, kiedy czekali cierpliwości Bożej za dni Noego, gdy korab budowano, w którym mało, to jest osiem dusz zostało uratowanych poprzez wodę. Tak i was teraz zbawia odpowiadający jej Chrzest” (I Piotr 3, 19—21). Św. Piotr poucza więc, że woda Chrztu świętego oczyszcza dusze od nieprawości grzechowych. Takich figur można znaleźć więcej w Starym Testamencie choćby tylko jeszcze wspomnieć na liczne obmywania wodą przepisane bardzo surowo u Żydów. Dlatego też modlił się król Dawid: „Pokropisz mnie hizopem, a będę oczyszczony omyjesz mnie, a będę nad śnieg wybielony” (Ps. 50, 9).
Także prorocy Starego Testamentu przepowiadali przyszły chrzest. Tak np. prorok Ezechiel przepowiada Żydom w Imieniu Najwyższego: „Wyleję na was wodę czystą, i będziecie oczyszczeni od wszech nieczystości waszych… i dam wam serce nowe” (36, 25—26).
Ciekawą jest również rzeczą, że w wielu religiach starożytnych, a także i wśród współczesnych Chrystusowi Panu był zwyczaj symbolicznych obmywań się wodą. Wszystkie te obmywania wyrażały tęsknotę ludzkiego serca za osiągnięciem czystości ducha. Do takiej właśnie symbolicznej kąpieli w wodach rzeki Jordanu nawoływał św. Jan Chrzciciel: „Ja was chrzczę wodą ku pokucie”. Dodaje jednak zarazem: „Ale który przyjdzie po mnie mocniejszy jest ode mnie. On was będzie chrzcił Duchem Świętym i ogniem” (Łk. 3, 15—18).
I przyszedł mocniejszy od św. Jana Chrzciciela i ustanowił to, co było zapowiedziane w księgach Starego Testamentu — ustanowił Sakrament Chrztu świętego. Pismo Św. nie podaje jednak, kiedy to Pan Jezus uczynił. Niektórzy ojcowie Kościoła uważają, że nastąpiło to w czasie Chrztu Pana Jezusa w Jordanie. „Wtedy Jezus przyszedł od Galilei nad Jordan do Jana, aby był ochrzczony przez niego. A Jan mu nie dopuszczał, mówiąc: Ja mam być ochrzczony od Ciebie, a Ty przychodzisz do mnie? A Jezus odpowiadając, rzekł mu: Zaniechaj teraz; albowiem tak się nam godzi wypełnić wszelką sprawiedliwość. I tak go dopuścił. A gdy Jezus został ochrzczony, natychmiast wyszedł z wody. A oto otworzyły się mu niebiosa i ujrzał Ducha Bo tego zstępującego jako gołębicę i przychodzącego nań. A oto głos z niebios mówiący: Ten jest Syn mój miły, w którym upodobałem sobie” (Mt. 3, 13—17). Gdy św. Grzegorz z Nazjanzu rozważał sobie tę scenę ewangeliczną, wtedy tak powiedział: „Dlatego dał się Pan Jezus ochrzcić, aby w wodzie pogrążył starego Adama, osobliwie zaś na to, aby dotknięciem się ciała swego oczyścił wody, iżby moc oczyszczenia miały”.
Kiedy i w jakich okolicznościach nałożył Pan Jezus na wszystkich ludzi obowiązek przyjęcia Chrztu świętego, jako warunku koniecznego do zbawienia, o tym opowiada św. Jan Ewangelista. Oto był niejaki Nikodem, książę żydowski, członek wielkiej Rady Żydowskiej, który wiele słyszał o Jezusie Chrystusie i zapragnął zapoznać się bliżej z Jego nauką. Z obawy przed swymi ziomkami, wybiera jednak nocną porę na to niezwykłe spotkanie. Gdy zaś przyszedł do Pana Jezusa, wtedy powitał go słowami: „Rabbi, wiemy, żeś przyszedł jako nauczyciel od Boga; bo nikt takich cudów czynić nie może, jakie ty czynisz, jeśliby Bóg z nim nie był”. W tym powitaniu mieściło się jednak coś więcej od pochwały i uznania dla Pana Jezusa. Nikodem był człowiekiem prawym i poważnie myślał o swoim zbawieniu. Przyszedł do Jezusa nie tylko dlatego, ażeby Go bliżej poznać, ale przede wszystkim dlatego ażeby poznać właściwą drogę, jaka wiedzie do Królestwa Bożego. Chrystus Pan doskonale znał to jego zbożne pragnienie i dlatego od razu przystępuje do dania mu właściwej odpowiedzi.
„Zaprawdę, zaprawdę mówię tobie: Jeśli się kto na nowo nie odrodzi, nie może oglądać Królestwa Bożego”. Nikodem jednak rozumuje błędnie, gdy sądzi, iż chodzi tutaj o cielesne narodzenie. Dlatego też pyta zdziwiony: „Jakże się może człowiek rodzić, będąc starym? Czy może na powrót wejść w łono matki swojej i odrodzić się?” Ale Jezus Chrystus wyjaśnia mu, iż chodzi tutaj o zupełnie inne narodziny, mianowicie o duchowe narodzenie. Dlatego powiada: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Jeśli się kto nie odrodzi z wody i z Ducha Świętego, nie może wejść do Królestwa Bożego. Co się narodziło z ciała, ciałem jest, a co się narodziło z Ducha, duchem jest” (J. 3, 2—o). Tak więc poucza Pan Jezus Nikodema, że tylko życie ziemskie odbiera człowiek od swoich rodziców. Aby jednak posiadać życie nadprzyrodzone, trzeba narodzić się z Ducha Św., czyli otrzymać laskę Bożą w Sakramencie Chrztu św., który właśnie dlatego nazywa się także Sakramentem odrodzenia.
Czemu właśnie woda ma być używana przy udzielaniu sakramentu Chrztu świętego? Odpowiedź jest zupełnie prosta. Tak chciał Chrystus Pan. Warto jednak pamiętać, że woda jest tak nieodzowna dla życia naszego ciała, iż starożytni myśliciele uważali, że wszelkie życie pochodzi z wody. Tego zdania są także niektórzy nowsi uczeni. Oczywiście chudzi tu tylko o życie ziemskie, życia ciała. Ale dlaczego Chrystus Pan wybrał wodę do narodzenia duchowego? Oto chciał nas w ten sposób pouczyć, że chodzi o nowe narodzenie, o całkiem nowe życie. Stąd starochrześcijański pisarz Tertulian pisał: „Dlaczego woda, która tworzy życie na ziemi, nie miałaby dać życia niebieskiego”? A gdy nadejdzie Wielka Sobota, wtedy rok rocznie przy poświęceniu wody tak modli się kapłan: „Ażeby te wody zostały uświęcone i użyźnione, by mogły dać życie wieczne tym, którzy się w nich odrodzą”.
Rozkaz udzielania Chrztu św. dał Pan Jezus apostołom I ich następcom tuż przed Swoim Wniebowstąpieniem: „Idąc tedy nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego” (Mt. 28, 19). „Kto uwierzy i ochrzci się będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony” (Mk 16,16).
Stosownie do rozkazu swego Mistrza rozeszli się apostołowie po różnych krajach, nauczali Ewangelii Chrystusowej i udzielali Sakramentu Chrztu św. Po nich zaś czynili to samo ich uczniowie i uczniowie ich uczniów, czyli biskupi i kapłani, czyniąc to po dziś dzień.
CO TO JEST CHRZEST ŚWIĘTY?
W życiu potocznym posługujemy się urzędowymi świadectwami. Metrykę wystawia nam Państwo przez swój Urząd Stanu Cywilnego. Kościół Katolicki przez swoją parafię wydaje zaświadczenie Chrztu św. Pierwsza metryka zaświadcza o naszym urodzeniu się według ciała i potrzebna jest nam w tych wszystkich wypadkach życiowych, kiedy to musimy wystąpić urzędowo wobec państwa, którego jesteśmy obywatelami. Natomiast zaświadczenie Chrztu św. świadczy o naszym urodzeniu się z Boga, w Bogu i dla Boga i jest nam potrzebna wtedy, gdy będziemy musieli prosić Kościół o pewne przysługi duchowe, jak np. o Bierzmowanie, o Komunię św., czy Małżeństwo. To nasze duchowe narodzenie następuje w chwili przyjęcia Sakramentu Chrztu świętego.
Fakt naszego Chrztu został kiedyś wpisany do parafialnej Księgi Chrztów. Nie jest to jednak taka sobie zwykła księga, jakich tysiące spotykamy na drodze swego życia. Albowiem Księga Chrztów jest symbolem, czyli znakiem księgi życia. Będzie ona wobec wszystkich otwarta w dzień Ostatecznego Sądu i oznajmi imiona wybranych na żywot wieczny.
To duchowe narodzenie miał na myśli starochrześcijański pisarz Tertulian, gdy tłumaczył znany symbol, czyli znak pierwszych chrześcijan. Znakiem tym była, jak wiadomo, ryba, zwana po grecku „ichtys”. Słowo to powstało z połączenia pierwszych zgłosek zdania: „Jezus Chrystus, Syn Boga, Zbawiciel”. Po znaku ryby poznawali się pierwsi chrześcijanie w tych czasach srogich prześladowań za wiarę Chrystusową. Tertulian jednak inaczej tłumaczy powstanie i znaczenie tego znaku. Mianowicie upatruje jego znaczenie nie w słowach symbolu, ale w samym symbolu, głosząc, że jako ryba rodzi się i żyje w wodzie, tak też chrześcijanin rodzi się z wody dla Chrystusa przez Chrzest święty.
Na nasze jednak pytanie, co to jest Chrzest święty? odpowiada krótko katechizm katolicki: „Chrzest jest to Sakrament, w którym człowiek przez polanie wodą i wezwanie Trójcy Świętej otrzymuje łaskę Bożą”. Możemy także powiedzieć, iż chrzest daje nam życie duchowe, podczas gdy wszystkie inne sakramenty będą później to życie albo podtrzymywały (np. Komunia św.) albo też będą je przywracały (np. Sakrament
Pokuty) gdy na skutek dobrowolnego grzechu ciężkiego wyzbędziemy się lekkomyślnie tego życia duchowego, życia Bożego.
Jest prawdą naszej wiary św., że każdy człowiek przychodzi na świat w grzechu pierworodnym. Sam grzech pierworodny był osobistym grzechem Adama i Ewy, my go jednak dziedziczymy po naszych pierwszych rodzicach. Na skutek tego przychodzimy na świat bez łaski uświęcającej, czyli bez tej przedziwnej szaty duchowej, bez której Pan Bóg nie uznaje nas za swoje dzieci. Gdy więc mówimy, że każdy rodzi się w grzechu pierworodnym to chcemy przez to wyrazić prawdę wiary św., że każdy rodzi się bez laski uświęcającej, bez życia Bożego. Jedynym wyjątkiem jest tylko Najświętsza Maryja Panna, stąd zwana Niepokalanie Poczęta. Dopiero z chwilą polania głowy człowieka wodą chrzcielną ustępuje duch nieczysty, a na jego miejsce przychodzi Duch Święty zaczyna żyć w człowieku jego Stwórca i Pan. Tak to u progu życia ziemskiego, dzięki Sakramentowi Chrztu św., powierza się nam Boga na całą doczesną pielgrzymkę.
Kto w to głębiej wniknie, ten zrozumie, że Chrzest św. jest zawarciem przymierza z Panem Bogiem. Przymierze to jest zawarte już na zawsze. Bóg zobowiązuje się niejako wspierać człowieka Swoimi łaskami w czasie ziemskich trudności, zaś człowiek ochrzczony zobowiązany jest współpracować z łaską Bożą, trwać wiernie w wierze chrześcijańskiej i sumiennie wypełniać przykazania Boże.
Figurą Sakramentu Chrztu świętego jest przejście Izraelitów przez Morze Czerwone. Opuścił lud izraelski ziemię, gdzie był dręczony, gdzie był obcy, a udał się do Ziemi Obiecanej, gdzie czuł się wolnym i szczęśliwym. Opuścił ziemię egipską, ziemię pogańskich bożków, a wszedł do ziemi jedynego, prawdziwego Boga. Wyszedł z ziemi, gdzie mu każdej chwili groziła śmierć ze strony Egipcjan, a wszedł do ziemi, gdzie odnalazł życie. Nic więc dziwnego, że w Palestynie obchodzono corocznie pamiątkę owego wyjścia z Egiptu, pamiątkę tego cudownego „przejścia”. Dla każdego z ,nas Chrzest stanowi takie „przejście”. Przejście ze śmierci do życia, z ciemności do światłości, ze smutku do radości. Przy chrzcielnicy staje człowiek, zniekształcony grzechem, a za chwilę wychodzi z niej odrodzony i szczęśliwy.
Przyszedł w zniszczonym pobrudzonym ubraniu, a odchodzi w białej szacie łaski Bożej. Dotąd był nieszczęśliwym synem Adama, a oto w jednej chwili stał się synem Boga i bratem Chrystusa Pana. Dopiero od tej chwili może mówić do Pana Boga — Ojcze! Dlaczego dopiero od tej chwili? Na to pytanie odpowiada krótko św. Jan Ewangelista: „On (Chrystus) dał moc stania się dzieckiem Bożym tym, którzy się narodzili z Boga”.
CHRZEST PRAGNIENIA I CHRZEST KRWI
Wiara św. uczy, że jedyną drogą wiodącą do zbawienia jest przyjęcie Sakramentu Chrztu świętego. Wszak powiedział Pan Jezus: „Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie”.
Wielu, bardzo wielu, jednak ludzi nie miało sposobności poznać wiary św. Nie uwierzyli więc i nie przyjęli Sakramentu Chrztu św. Czyż skazani są oni wszyscy na wieczne potępienie? Na pewno nie! Pan Bóg bowiem pragnie zbawienia wszystkich ludzi i zbawia ich, o ile oni sami nie czynią w tym przeszkody. Dlatego uczy Kościół święty, że dla tych, którzy bez swej winy nie przyjęli Sakramentu Chrztu św., istnieje jakoby podobna droga do nieba przez tzw. chrzest pragnienia albo przez chrzest krwi.
O chrzcie pragnienia mówimy wtedy, gdy ktoś pragnie przyjąć Sakrament Chrztu św., ale z powodu przeszkód zewnętrznych nie mógł tego uczynić. Może się to zdarzyć na misjach. Oto jakiś poganin, człowiek już dorosły, chodzi do misjonarza na naukę religii katolickiej i szczerze pragnie przyjąć Chrzest św. Niestety w międzyczasie ciężko zachorował i nim zdołano zawezwać misjonarza, umarł. Jeśli ten poganin żałował za swoje grzechy i pragnął szczerze Chrztu św., wtedy na pewno dostąpi zbawienia. W tym bowiem wypadku chrzest pragnienia zastąpił chrzest z wody.
Opowiada historia, że w 392 roku wybrał się cesarz rzymski Walentynian II do Mediolanu, ażeby z rąk świętego biskupa Ambrożego przyjąć Sakrament Chrztu św. Ale w drodze został zdradziecko zamordowany, za namową jednego z wodzów rzymskich, Arbogasta, który sam chciał zostać cesarzem. Chrześcijanie bardzo smucili się, że młody cesarz zeszedł z tego świata bez Chrztu św. Ale uspokoił ich św. Ambroży, który nie tylko że odprawił za zabitego cesarza uroczyste nabożeństwo, ale pocieszył zasmuconych, że ,,tęsknota Walentyniana obmyła go z grzechów, tak samo jak męczennika obmywa krew. Azali Walentynian nie otrzymał łaski której pragnął tak gorąco? Pewne to, że otrzymał to, czego pragnął!” Albowiem miłosierdzie Boże jest tak wielkie, że Pan Bóg bierze chęć za sam czyn.
Bez porównania częstsze są te wypadki, że ktoś nawet nie pragnie Chrztu św., gdyż nic o nim nie słyszał. Cóż wtedy? I dla niego jest ratunek. Jeśli bowiem ktoś jest tak usposobiony wewnętrznie, że gotów jest przyjmować i wypełniać wszelkie Boże zlecenia, a więc przyjąłby także i chrzest, gdyby tylko poznał, że taka jest wola Boża, a przy tym żyje tak, jak to mu jego sumienie nakazuje, wtedy i on będzie zbawiony. Albowiem ta jego dobra wola o której tylko sam Bóg wie, łączy go z Chrztem św. i czyni duchowym członkiem Kościoła Chrystusowego.
Czy taki chrzest pragnienia mogą przyjąć także niemowlęta? Niestety nie, gdyż rozum ich nie jest jeszcze dostatecznie rozwinięty i dlatego nie mogą one pragnąć tak żyć, jak się tego Pan Bóg domaga.
Oprócz chrztu pragnienia znamy jeszcze chrzest z krwi. Miał on miejsce w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, gdy ktoś ponosił męczeństwo za wiarę Chrystusową… Albowiem powiedział Pan Jezus: „Kto by stracił duszę swą dla Mnie znajdzie ją” (Mk 8, 36). Nie może to być jednak jakaś ofiara przymuszona, ale zupełnie dobrowolne złożenie swego życia w ofierze Chrystusowi Panu. Zdarzało się to wielokrotnie w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kiedy to na arenach cyrkowych bohatersko ginęli wyznawcy Chrystusa Pana mimo straszliwych, i wymyślonych tortur. Ale właśnie taka postawa rodziła nowych chrześcijan. Mówili bowiem sobie niektórzy, iż ta religia musi być prawdziwa jeśli posiada takich bohaterów. Nic więc dziwnego, że zdarzały się wypadki niezwykłe. W tym samym czasie, gdy na arenie ginęli chrześcijanie, na trybunach rozlegały się głosy szlachetniejszych pogan: „I ja pragnę zostać chrześcijaninem!” Nie zostali jednak nimi, gdyż żołnierze pogańscy schwytali ich i podali na śmierć. I tak przelali swoją krew za Chrystusa, którego jeszcze dokładnie nic poznali. Ale ich krew męczeńska stała się dla nich wodą Chrztu świętego.
Tak było ze św. Emerencjaną. Nie zaliczano jej jeszcze do wyznawców Chrystusa Pana, gdyż dopiero poznawała Jego naukę. I zdarzyło się że w czasie modlitwy na grobie młodziutkiej św. Agnieszki została zamordowana przez pogan. Dotąd nie przyjęła jeszcze Chrztu św., ale teraz umierając za wyznawanie wiary chrześcijańskiej, została tym samym ochrzczona we własnej krwi. Gdyż jak powiedział nasz Zbawiciel: „Wszelki, który Mnie wyzna przed ludźmi, wyznam i Ja go przed Ojcem Moim, który jest w niebiesiech” (Mt 10, 32).
Nauka katolicka powiada, że chrzest krwi to tyle co męczeństwo. Oczywiście nie każde męczeństwo może zasługiwać na nazwę chrztu krwi, ale tylko takie męczeństwo, które poniesione zostało w okolicznościach, pośród których przyjęcie chrztu staje się niemożliwe. Taki Chrzest sprowadza łaskę uświęcającą, gładzi grzech pierworodny, a u ludzi dorosłych gładzi także osobiste ich grzechy uczynkowe. Jednakże wspomniany chrzest nie wyciska na duszy znamienia Chrztu świętego.
Godzi się zapamiętać, że męczeństwem nazywamy śmierć, poniesioną z miłości i dla wiary w Chrystusa Pana. Męczennikiem zaś nazywamy tego, kto ponosi śmiertelne katusze, choćby nawet nie nastąpiła po nich bezpośrednio śmierć; kto się poddaje męczarniom, zadanym przez nienawiść dla wiary, z miłości dla Chrystusa Pana — w myśl powiedzenia św. Augustyna, iż „martyres non facit poena, sed causa”, to znaczy męczennikiem nie czyni kogoś kara, ale pobudka, z jaką cierpienia znosi”; a wreszcie i to należy dodać, że męczennikiem nazywamy tego, kto męczarnie znosi z cierpliwością i z wytrwałością. Nie można więc nazwać męczennikiem tego, kto nie wytrwał w męczarniach do końca. To wszystko są warunki, jakich domaga się Kościół Katolicki, jeśli ktoś ma być czczony jako męczennik za wiarę.
Wspominaliśmy już, że u niemowlęcia nie może zaistnieć chrzest pragnienia. Jednakże możliwy jest u niego chrzest krwi. O ile takie niemowlę umiera za Chrystusa Pana, to chociaż nie posiada ono jeszcze swojej wolnej woli, to jednakże dzięki swojej przelanej krwi słusznie uchodzi za męczennika Chrystusowego. Najbardziej jednak znane są niewinne dzieciątka betlejemskie, pomordowane na skutek okrutnego rozkazu króla Heroda. Był to dla nich chrzest krwi, gdyż jak powiada brewiarz na uroczystość Młodzianków (28 grudnia) oni Pana Jezusa „wyznali nie mową, lecz śmiercią”.
SKUTKI SAKRAMENTU CHRZTU ŚWIĘTEGO
Pewien poeta opowiada, że na wyspie Krecie istniała niegdyś niezwykła studnia, której wody miały cudowne właściwości. Człowiek, który napił się wody z tej studni, natychmiast pozbywał się wszelkich wyrzutów i zmarszczek na twarzy, a nabierał świeżego, młodzieńczego wyglądu. Jest to tylko legendarne opowiadanie, wyrażające odwieczne, tęsknotę ludzkiego serca za czystością i młodością. Jednakże to, co w tym opowiadaniu jest tylko legendą, dzieje się pod względem duchowym rzeczywiście w chwili, gdy wody Sakramentu Chrztu świętego spłyną po głowie człowieka. W tej samej bowiem chwili znikają wszelkie plamy i skazy na duszy, która obleczona laską uświęcającą staje się piękną w oczach Boga. Do takiej duszy można zastosować słowa Pisma św.: „Piękna jesteś, przyjaciółko moja, a żadna skaza nie postała na tobie” (Cant. 4, 7).
I nie myślmy, że jest to jakakolwiek przesada. W żywocie św. Katarzyny ze Sieny czytamy, że była raz obecna w kościele w czasie udzielania Sakramentu Chrztu św. W pewnej chwili Pan Bóg w cudowny sposób pokazał jej piękność duszy ochrzczonego dziecka. Ta piękność była tak wspaniała, że św. Katarzyna nie znajdowała słów na jej opisanie, a tylko mówiła: „Choćby kto miał nawet serce kamienne, musiałby pokochać tę duszę, gdyby ją poznał”.
Piękność duszy ochrzczonego człowieka uświadomimy sobie lepiej, gdy poznamy skutki, jakie Sakrament Chrztu św. wywołuje w duszy. Nasz katechizm zamyka te skutki w trzech zdaniach, gdy na pytanie: „Co sprawia w nas chrzest św.? – odpowiada: chrzest św.
- gładzi grzech pierworodny;
- daje nam życie nadprzyrodzone;
- czyni nas członkami Kościoła Katolickiego
Ad 1. Pierwszy skutek Sakramentu Chrztu św. to usunięcie z duszy zmazy grzechu pierworodnego. Ale gdy chrzest przyjmuje człowiek dorosły, wtedy ciążą na duszy jego jeszcze różne grzechy osobiste, jakimi obraził Dobrego Boga. Otóż Sakrament Chrztu św. gładzi nie tylko grzech pierworodny, ale także te wszystkie grzechy, jakie człowiek przed jego przyjęciem popełnił. I tylko on je gładzi, gdyż — jak to mówiliśmy — przed Chrztem nie można przyjąć żadnego innego sakramentu. Nie można więc pójść do Sakramentu Pokuty, ażeby w nim znaleźć uwolnienie od ciężaru grzechowego. Dlatego też św. Piotr apostoł, gdy przemawiał do Żydów w dzień Zesłania Ducha Św., powiedział: „Pokutę czyńcie, a niech ochrzczony będzie każdy z was w linię Jezusa Chrystusa na odpuszczenie grzechów waszych: a weźmijcie dar Ducha Świętego” (Dz. Ap. 2, 28). Dorośli jednak muszą przed chrztem wypełnić jeden warunek, jaki św. Piotr zaniknął w słowach: „pokutę czyńcie”, przez co należy rozumieć wzbudzenie żalu za popełnione grzechy.
Ale każdy grzech, zarówno pierworodny jak i osobisty, pociąga za sobą kary wieczne i doczesne. Otóż błogosławieństwo Sakramentu Chrztu św. polega na tym, że gładzi on nie tylko grzech pierworodny i wszystkie inne grzechy przed chrztem popełnione, lecz także gładzi całkowicie karę wieczną i wszystkie kary doczesne, za te grzechy należne. Dlatego też Kościół nigdy nie nakłada żadnej pokuty, żadnego zadośćuczynienia nowoochrzczonym, co przecież dokonuje się każdorazowo w Sakramencie Pokuty. Rozumiemy więc powiedzenie św. Augustyna: „Gdyby zaraz po chrzcie nastąpiło wyjście z tego życia, nic nie będzie, co by człowieka zatrzymywało od wejścia do nieba, po rozwiązaniu wszystkiego, co go zatrzymywało”.
Dlatego niektórzy katechumeni w pierwszych wiekach chrześcijaństwa odkładali świadomie przyjęcie Chrztu św. aż do chwili śmierci. Tak też postąpił cesarz Konstantyn Wielki, który dał wolność umęczonemu Kościołowi Chrystusowemu. Prosił o chrzest dopiero na łożu śmierci. Historia opowiada, że działo się to w uroczystość Zielonych Świąt w 337 roku na zamku Achyron, w Azji Mniejszej. Sakramentu Chrztu św. udzielił cesarzowi biskup z Nikomedii, Euzebiusz, po czym przeniesiono cesarza, przybranego w białą szatę chrzestną, na łoże, gdzie też niebawem umarł. Dlatego też Kościół Wschodni czci Konstantyna Wielkiego jako świętego ponieważ umarł w niewinności, jaką uzyskał przez Sakrament Chrztu św.
Postępowanie takich katechumenów było lekkomyślne i nierozważne. Z drugiej jednak strony uwidaczniało ono gorące pragnienie owych ludzi, ażeby tym pewniej i tym bezpieczniej dostać się do żywota wiecznego.
A gdyby małe dziecko umarło po przyjęciu Chrztu św. przed dojściem do używania rozumu? Wtedy, jak uczy wiara święta, dusza takiego dziecka poszłaby wprost do nieba. W potocznym języku mówimy wtedy o nowym aniołku, jaki wzleciał ku niebu. Nic więc dziwnego, że żadne żałobne pienia nie towarzyszą pogrzebowi takiego dziecięcia, a kapłan, przybrany w białe szaty, śpiewa hymn pochwalny: „Chwalcie, dzieci Pana, chwalcie Imię Pańskie” Nigdy też nie modlimy się za duszę takiego dziecięcia, gdyż jest ono zbawione i naszych modlitw nie potrzebuje.
Ad. 2. A jaki jest drugi skutek Sakramentu Chrztu św.?
Pewien miłosierny człowiek wziął na wychowanie małego synka swojego zmarłego dłużnika. Gdy chłopiec dorósł, zawołał go do siebie i pokazał mu dwa listy. Jeden z nich zamknięty był pieczęcią czarną, a drugi czerwoną. Chłopiec otworzył pierwszy list i znalazł w nim spis wszystkich sum pieniężnych, jakie jego ojciec był winien szlachetnemu wychowawcy. Do tego dopisano wszystkie te kwoty pieniężne, jakie pochłonęło wychowanie chłopca. Chłopiec czytał list z największym przerażeniem, gdyż wypisane sumy były rzeczywiście olbrzymie. Wtedy wychowawca odebrał mu ów nieszczęsny list, podarł spis wszystkich długów i podał mu list z czerwoną pieczęcią. W tym liście oświadczał, że przyjmuje chłopca za swoje własne dziecko i czyni go swoim spadkobiercą. Możemy sobie wyobrazić bezgraniczną radość owego chłopca. W jednej chwili został uwolniony od olbrzymich długów, a równocześnie stał się dzieckiem bogatego i szlachetnego człowieka.
To samo dzieje się z człowiekiem, który przyjmuje Sakrament Chrztu św. W jednej chwili zmazany zostaje olbrzymi dług naszych prarodziców, a równocześnie zostajemy podniesieni do godności dzieci Bożych i dziedziców nieba. Sprawia to łaska uświęcająca, owa ewangeliczna szata godowa duszy naszej, która spływa w chwili Chrztu św. do duszy naszej.
Dlatego św. Paweł apostoł tak powiada: „Wszyscy, którzy w Chrystusie zostaliście ochrzczeni, oblekliście się w Chrystusa. Nie ma Żyda, ani Greka, nie ma niewolnika, ani wolnego, nie ma mężczyzny ani niewiasty, bo wszyscy wy jedno Jesteście w Chrystusie Jezusie” (Gal. 3, 27—28).
Rozumiała to pobożna służąca pewnej francuskiej królewny. Gdy ta razu pewnego obchodziła się z nią bardzo szorstko i niegrzecznie, wtedy służąca uprzejmie zwróciła swej pani uwagę, że niesłusznie wyrządza jej przykrość. Dumna królewna odparła opryskliwie:
— Czy nie wiesz, że jestem córką króla?
— A ja jestem dzieckiem Boga — odparła ze spokojem służąca.
Rozumiał to wspaniałe dostojeństwo św. Ludwik IX, król Francuski, który wypowiedział takie wzniosłe słowa: ,,Kaplica pałacowa w Poissy, w której przyjąłem Chrzest, więcej dla mnie znaczy, niż katedra w Reims, gdzie odbyła się moja koronacja; przez Chrzest stałem się dziecięciem Bożym, a to godność wyższa od godności królewskiej”. Nic też dziwnego, że pobożny monarcha zamiast podpisywać się „Ludwik, król” wolał wiele mówiący podpis: „Ludwik z Poissy”.
Jakże piękną jest dusza ochrzczonego człowieka! Nie tylko łaska uświęcająca ją napełnia, ale co więcej, Pan Bóg wlewa do takiej duszy zarodki najważniejszych trzech cnót, a mianowicie cnoty wiary, cnoty nadziei i cnoty miłości. Chwilowo te zarodki, to ziarenka, spoczywające spokojnie w duszy dziecięcia, ale z czasem zaczną kiełkować, wzrastać, kwitnąć i rodzić wspaniałe owoce nadprzyrodzone. Co prawda rozwój tych trzech cnót Boskich często hamować będą doczesne pokuszenia, ale właśnie Sakrament Chrztu św. udziela człowiekowi szczególniejszej pomocy do życia prawdziwie chrześcijańskiego. Jak bowiem nie wystarczy tylko otrzymać życie cielesne, ale trzeba je podtrzymywać przez pokarm i napój, tak też nie wystarczy cieszyć się pozyskaniem życia nadprzyrodzonego, ale trzeba je podtrzymać i rozwijać. Do tego potrzeba jednak dalszych pomocy, czyli łask Bożych. I właśnie Sakrament Chrztu św. daje nam prawo do otrzymania tych szczególniejszych łask, jakie są nam potrzebne do zachowania życia godnego dziecka Bożego.
Gdy to wszystko mamy na uwadze, wtedy łatwiej zrozumie my postępowanie Leonidasa. Oto pewnego dnia pochylił się on nad kołyskę swego małego dziecka Orygenesa, słynnego później pisarza starochrześcijańskiego i pocałował je w pierś. Zdziwienie ogarnęło obecnych, a wtedy Leonidas pięknie powiedział: „Oddaję cześć Bogu, obecnemu w sercu dopiero co ochrzczonemu, memu dziecku”.
Tak przecenne są dary Sakramentu Chrztu św. Ale ten Boży skarb nosimy w glinianych naczyniach. Jakże więc czuwać nam trzeba, ażeby w wirze spraw tego świata nie zatracić lak dostojnego skarbu! Mimo tych wszystkich darów, jakie spływają do duszy naszej w chwili przyjęcia Chrztu św., nigdy — póki żyjemy na tej łez dolinie — nie możemy być pewni wytrwania w wierze Chrystusowej do końca dni naszych. Życie bowiem codzienne potwierdza słuszność powiedzenia francuskiego myśliciela Bensona: „Na każdych wargach znajduje się możliwość Judaszowego pocałunku”.
Dlatego stosownie do ostrzeżenia Jezusa Chrystusa: — „czuwajcie i módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie”, pilnie się starajmy, ażeby to prześliczne wezwanie do św. Stanisława Kostki: „któryś świętej na Chrzcie niewinności do śmierci dochował”, także i w naszym życiu się spełniło.
Pewien poganin dał się ochrzcić, mając 80 lat. Gdy po dwóch latach śmiertelnie zachorował, przywołany lekarz zapytał go, ile sobie liczy lat. „Dwa” — odpowiedział ze spokojem starzec. Lekarz oczywiście zaczął się śmiać na taką niespodziewaną odpowiedź, ale starzec ślicznie mu wyjaśnił swoją myśl. – Dopiero wtedy zacząłem prawdziwie żyć, gdy przyjąłem Sakrament Chrztu św. i stałem się członkiem Kościoła Chrystusowego. Całe moje poprzednie życie było życiem śmierci”.
Dzięki niezmierzonej łasce Bożej błogosławione wody Chrztu św. spłynęły na nas już w niemowlęcych latach. Obyśmy jednak chcieli i umieli zawsze żyć prawdziwie, po Bożemu!
Ad. 3. A wreszcie po trzecie, Sakrament Chrztu św. czyni nas członkami prawdziwego Kościoła Chrystusowego, czyli członkami Kościoła Katolickiego. Przed Chrztem św. nie należeliśmy jeszcze do Chrystusa Pana. Dopiero wody chrzcielne zjednoczyły nas z Jezusem Chrystusem, tak jak członki zjednoczone są z głową, albo jak latorośl zjednoczona jest z winnym szczepem, z głównym pniem. Według bowiem nauki św. Pawła apostoła Kościół Katolicki jest mistycznym, tajemniczym Ciałem Chrystusa Pana. I właśnie z chwilą przyjęcia Sakramentu Chrztu św. następuje widome, zewnętrzne zjednoczenie nasze z Chrystusem. Nie wystarczy więc narodzić się tylko z rodziców katolickich, ażeby siać się członkiem Kościoła Chrystusowego. Konieczny jest ku temu Sakrament Chrztu św. Jak bowiem Żydzi przez wody rzeki Jordanu wkroczyli do Ziemi Obiecanej, do Ziemi Świętej, tak też i każdy z nas tylko przez błogosławione wody Sakramentu Chrztu świętego wkroczył do świętego Kościoła Katolickiego.
Dlatego leż w ceremoniach Chrztu św. spotykamy po wielokroć znaki krzyża, co szczególnie podpada przy chrzcie dorosłych. Wtedy bowiem kapłan czyni znaki krzyża także na oczach, na uszach, na nozdrzach, na piersi, plecach i na całym ciele. W ten sposób pragnie bowiem Kościół podkreślić, że w życiowym znoju i utrudzeniu wszędzie ma nam towarzyszyć krzyż — sztandar Jezusa Chrystusa.
ZNAMIĘ NIEZATARTE
Kiedy do więzienia — słynnej z urody, a jakże nieszczęśliwej królowej Marii Stuart — przyszedł kat, ażeby jej oznajmić, że już nadszedł czas na wykonanie wyroku śmierci, wtedy dumnym gestem odpowiedziała dzielna niewiasta: „Wszystko mi możecie odebrać — życie, mienie… Boga mi tylko nie odbierzecie, wiary mi nie odbierzecie i krwi królewskiej”!
I nam nikt i nic nie potrafi odebrać tej krwi Bożej, jaka zaczęła w nas krążyć w chwili przyjęcia Sakramentu Chrztu św. Przez Chrzest bowiem złączyliśmy się z Jezusem Chrystusem i z Jego Kościołem już na zawsze. Choćby więc kto wyrzekł się Chrystusa w czasie życiowej próby, choćby w nieszczęsnej chwili wyparł się Kościoła Chrystusowego, choćby jego samego usunięto z tegoż Kościoła na skutek haniebnych uczynków jego, on już na zawsze pozostanie ochrzczony. Jak syn, choćby krnąbrny i wyrodny nie przestaje być synem swego ojca, tak też jest i z tym, który odpadł od Kościoła Chrystusowego. Dzieje się tak dlatego, że Sakrament Chrztu św. wyciska na duszy naszej znamię niezatarte, znamię niezmazalne, jakie już na zawsze połączyło nas z Chrystusem i z Jego Kościołem.
I właśnie to tajemnicze znamię sprawia, że Chrztu raz ważnie udzielonego, nie można powtarzać. Jak bowiem powiada św. Paweł apostoł: „jeden Pan, jedna wiara, jeden chrzest” (Efez. 4, 5). Choćby więc ktoś został ochrzczony w kościele protestanckim, a stwierdzi się, że chrzest był ważnie udzielony, wtedy już chrztu się nie powtarza, gdy przechodzi na łono prawdziwego Kościoła Katolickiego.
Czym jest to niezatarte znamię Chrztu św.? Jest to znak niewidzialny, wyciśnięty na naszej duszy. Nie możemy więc zobaczyć go oczyma ciała. Ale znamię to jest rzeczywiste i trwa na wieki. Jest ono niepowtarzalne, gdyż co raz Pan Bóg ogłosił za Swoją własność i naznaczył, to już nie potrzebuje powtórnego oświadczenia, że należy do Boga.
Opowiadają, że dzielny nasz król Bolesław Krzywousty nosił na piersi złotą tabliczkę, przypominającą mu jego ojca. Ilekroć miał zadecydować o czymś bardzo doniosłym, wtedy patrzał na tę tabliczkę, jaką stale nosił na sobie i mawiał: „Niech to będzie dalekie ode mnie, abym, ojcze mój, miał uczynić coś niegodnego ciebie”.
W błogosławiony dzień Chrztu św. uczynił kapłan znak krzyża świętego na piersi naszej, a równocześnie wyrył niezatarte znamię na naszej nieśmiertelnej duszy. Teraz już od nas zależy, kim będziemy. Mamy wolny wybór: aut vitis aui ignis — albo winny szczep (Chrystus), albo będziesz tkwił w Chrystusie przez łaskę, jak gałązka w pniu, albo odrzucisz łaskę i uschniesz, zginiesz i staniesz się pastwą piekielnego ognia. Gdy więc życie kłębić się zaczyna, gdy straszliwa pokusa grzechu ścielić się będzie na naszej życiowej drodze wtedy pamiętajmy o tym znaku niezatartym i mówmy sobie: Niech to będzie dalekie ode mnie, abym miał uczynić coś takiego, co by się nie zgadzało z moim synostwem Bożym i świętością Pana mojego Jezusa Chrystusa, którego dzieckiem się stałem i już na zawsze pozostać pragnę”.
KTO I JAK UDZIELA CHRZTU ŚWIĘTEGO?
Tego, który udziela sakramentu, nazywamy szafarzem. Któż więc jest szafarzem Sakramentu Chrztu św. Zwykłym szafarzem Sakramentu Chrztu św. jest biskup lub kapłan, nadzwyczajnym zaś szafarzem jest diakon, który jednak może chrzcić tylko w pewnych określonych wypadkach. Ale to są szafarze chrztu uroczystego, a więc tego, jaki dokonuje się w kościele z zachowaniem wszystkich modlitw i obrzędów liturgicznych.
W wyjątkowych wypadkach, kiedy wolno zastosować tzw. chrzest z wody, czyli chrzest prywatny, szafarzem jego może być i powinien każdy człowiek.
Wyjątkowy wypadek zachodzi wtedy, gdy dziecku grozi niebezpieczeństwo śmierci, na skutek ciężkiej choroby, albo też szczególniejszych okoliczności (np. oblężenie miasta w czasie wojny), i nie można udać się z chrztem do kapłana. Gdy podobna konieczność zajdzie, wtedy może chrzcić każdy człowiek, byle uczynił to tak, jak to niżej jest opisane. Chrzest bowiem jest koniecznie potrzebny do zbawienia i dlatego jego otrzymanie winno być jak najbardziej ułatwione. Dlatego też może chrzcić każdy człowiek, choćby i sam nie był katolikiem. Nawet naturalni rodzice dziecka mogą je ochrzcić, ale wypada, ażeby uczynił to ktoś obcy. Najpierw dlatego, że przez chrzest powstaje duchowe pokrewieństwo między tym, który chrzci a tym, który chrzest przyjmuje. Poza tym w tak niebezpiecznej chwili rodzice dziecka są zwykle bardzo zdenerwowani i łatwo mogliby źle ochrzcić. Ten jednak, kto decyduje się na udzielenie chrztu z wody, powinien dobrze znać sposób jego udzielenia. Pod tym względem panuje u niektórych duża lekkomyślność. Zdarza się, że gdy badamy ważność takiego chrztu z wody i pytamy zainteresowanych, w jaki to uczynili sposób, otrzymujemy taką odpowiedź. „Pomodliłam się krótko, po czym zrobiłam krzyżyk na czole dziecka i powiedziałem: Ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
Tymczasem ceremonia udzielenia dziecku chrztu z wody jest bardzo prosta. Trzeba ją tylko dokładnie znać i ściśle zachować. Oto polewa się głowę dziecka wodą i to w taki sposób, ażeby woda spłynęła po jego skórze. Gdyby zaś było rzeczą niemożliwą wylanie wody na głowę dziecka, wtedy należy polać wodą jakąkolwiek inną część ciała. Równocześnie wypowiada się sakramentalne słowa: „N., ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”. Jeżeli ktoś tak uczynił, a miał przy tym intencję, czyli chciał tak chrzcić, jak to polecił Jezus Chrystus i Jego Kościół, wtedy chrzest jego jest tak samo ważny, jak uroczysty chrzest, dokonany w kościele przez kapłana. Trzeba tu jeszcze i o tym pamiętać, że przy chrzcie z wody winien uczestniczyć jeden lub dwóch świadków, którzy by później mogli zaświadczyć o samym fakcie Chrztu świętego. Tego bowiem domaga się prawo kościelne.
O ile więc dziecko żyje dalej, należy udać się do swego proboszcza i dokładnie mu przedstawić, w jaki sposób i dlaczego udzielono chrztu z wody. Gdy proboszcz przekona się, że chrzest był ważnie udzielony, wtedy już go nie powtarza, albowiem Sakrament Chrztu św. można przyjąć tylko raz w życiu. Gdyby zaś proboszcz miał pod tym względem uzasadnione wątpliwości, wtedy obowiązkiem jego jest warunkowo powtórzyć Chrzest św. Przy samym obrzędzie wypowiada on wtedy takie słowa: „Jeżeli nie jesteś ochrzczony ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
Do proboszcza udajemy się nie tylko w tym celu, ażeby się on przekonał i stwierdził ważność udzielonego chrztu z wody. Udajemy się także do niego w tym celu, ażeby on uzupełnił te obrzędy, jakie zachowuje się przy Chrzcie uroczystym, oraz fakt przyjęcia Chrztu św. zapisał w księgach parafialnych. Chodzi bowiem o to, ażeby nowoochrzczony mógł kiedyś otrzymać zaświadczenie o swoim Chrzcie oraz został prawnie wpisany w poczet wyznawców Kościoła Chrystusowego.
Przy chrzcie z wody trzeba jeszcze pamiętać o tym, iż człowiekiem jest to, co się z niewiasty narodziło, już od samej chwili poczęcia. Bo od tej chwili ma ono duszę nieśmiertelną, stworzoną bezpośrednio od Boga. Należy więc i takie przedwcześnie zrodzone dziecko ochrzcić, choćby nawet nie miało ono ludzkich kształtów.
Może się zdarzyć również i taki wypadek, że mamy poważną wątpliwość, czy żyje ten, kogo mamy chrzcić. Cóż wtedy uczynić? Wiemy przecież, że Sakramenty święte, a więc także i Sakrament Chrztu św., mogą być udzielane tylko ludziom żyjącym. Jeżeli więc mamy tylko wątpliwość, czy dziecko żyje, czy też już jest umarłe, wtedy można je ochrzcić warunkowo. W takim wypadku udziela się chrztu jak zwykle z tym, że wymawia się takie słowa: „Jeżeli żyjesz, ja ciebie chrzczę w Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego”.
Jeżeli jednak dziecko na pewno umarło, wtedy chrztu udzielać nie wolno. Cóż się więc stanie z takim nieochrzczonym dzieckiem? Dziecko takie nie może być zbawione, gdyż trwa w nim zmaza grzechu pierworodnego. Niektórzy myśliciele chrześcijańscy przypuszczają, że dzieci takie idą do tzw. otchłani dzieci, znajdującej się niejako na peryferiach nieba, gdzie Dobry Bóg utwierdza ich na wieki w bezgrzeszności, udzieli Im daru zmartwychwstania ciała i jakiejś naturalnej, przyrodzonej radości i szczęścia.
Mówiliśmy kilkakrotnie, że z woli Chrystusa Pana używa się do chrztu wody. Jest bowiem rzeczą zupełnie słuszną, ażeby przy Sakramencie koniecznym do zbawienia stosowano rzecz łatwą i powszechnie dostępną. Kapłan przy Chrzcie uroczystym stosuje wodę chrzcielną, jaką na ten właśnie cel uroczyście poświęca się w Wielką Sobotę i w wigilię Zielonych Świąt, przy czym dodaje się do niej nieco oleju katechumenów i krzyżma św. Przy chrzcie prywatnym używa się wody święconej, ale ważną jest każda inna woda naturalna. Przez wodę naturalną rozumiemy tę wodę, jaką spotykamy w przyrodzie, a więc źródlaną, rzeczną, morską, deszczową, powstałą z roztopionego śniegu czy lodu, obojętnie, czy jest ona czysta czy mętna, ciepła czy zimna, gorzka czy słodka. Natomiast nie jest wodą naturalną: mleko, krew, piwo, wino, czy woda kolońska i dlatego ochrzczenie takim płynem nie byłoby ważne.
Na zakończenie tego rozdziału warto jeszcze wspomnieć, że w pierwszych wiekach udzielano Chrztu św. przez zanurzenie w wodzie. Tak właśnie diakon Filip ochrzcił Etiopczyka, o czym czytamy w Dziejach Apostolskch (Dz. Ap. 8, 27—39).
W tym właśnie celu budowano przy kościołach specjalne baptisteria, czyli specjalne kaplice chrzcielne, z których część dochowała się do naszych czasów. Później jednak zaczęto odstępować od tej praktyki i z biegiem czasu chrzest przez zanurzenie został zamieniony na trzykrotne polanie. Na tę zmianę wpłynęły względy zarówno obyczajowe, jak i praktyczne. Oto chrzest dorosłych wychodził z użycia, a chrzczono powszechnie małe dzieci. Dalej wiara Chrystusowa posuwała się bardziej na północ, gdzie już ze względu na sam klimat powstawały różnorakie trudności przy chrzcie przez zanurzenie. Oczywiście zamiana taka nie powstała w jednej chwili. Najpierw wprowadzono chrzest przez polewanie w takich krajach, gdzie były ku temu słuszne powody, a dopiero później Kościół Zachodni zamienił chrzest przez polewanie ha prawo powszechnie obowiązujące.
Z tego to powodu czynią niektórzy zarzut Kościołowi, że odstąpił od nauki Chrystusa Pana. Nie mają jednak słuszności. Kościół święty ma bowiem prawo to uczynić, gdyż nie należy to do istoty Sakramentu Chrztu św. Jest to zakres karności kościelnej, a ta zmienna jest odpowiednio do czasu i miejsca. Pan Jezus nakazuje chrzcić przez użycie wody, ale nie określił sposobu, w jaki ma się to dokonywać. Kościół już w pierwszych wiekach chrzcił w wyjątkowych wypadkach przez polewanie, mianowicie w stosunku do śmiertelnie chorych dzieci. Istotę Sakramentu Chrztu św. otoczył z czasem wieńcem wspaniałych obrzędów i pięknych modlitw. Dlatego też w nadzwyczajnych wypadkach stosował Kościół Katolicki chrzest nawet przez pokropienie. Teologowie uważają, że w taki właśnie sposób ochrzczono trzy tysiące Żydów, którzy nawrócili się na skutek kazania św. Piotra apostoła. Podobnie było i później w historii, gdy całe narody zbiorowo przyjmowały wiarę Chrystusową. Tak też pewnie było z Chrztem Litwy za Jagiełły i Jadwigi.
CZAS CHRZTU ŚWIĘTEGO
Przeglądając stare księgi chrzcielne zauważymy, ze dawniej ludzie chrzcili swoje dziatki często tego samego lub następnego dnia po urodzeniu dziecka. Dzisiaj natomiast zdarzają się wypadki, że rodzice odkładają chrzest z miesiąca na miesiąc, aż wreszcie dziecko na własnych nóżkach pojawia się przy chrzcielnicy. Jest to objaw smutny, a dla duszy dziecka niebezpieczny. To prawda, że w naszych czasach śmiertelność niemowląt znacznie zmalała, ale zawsze jeszcze niebezpieczeństwo śmierci istnieje. I tak z winy i zaniedbania rodziców odchodzi dziecko ze świata z grzechem pierworodnym.
Kościół usilnie stara się do tego nie dopuścić i dlatego w swoich przepisach prawnych napomina i przestrzega rodziców, ażeby dziatki swoje chrzcili jak najprędzej, w pierwszych dniach po narodzeniu. Jeżeli rodzice chrzest przez dłuższy czas odkładają, wtedy popadają w grzech ciężki. Jest to bowiem grzech opuszczenia a raczej zaniedbania tego tak doniosłego obowiązku rodzicielskiego.
Powodem przesuwania terminu Chrztu św. jest pewna lekkomyślność i nieświadomość. Najczęściej jednak wysuwają tacy rodzice dwie przeszkody. Trudności uzgodnienia przyjazdu rodziców chrzestnych i aktualny brak pieniędzy. Czeka się więc najpierw na ową chwilę kiedy to rodzice chrzestni będą mieli czas przybyć na chrzciny. Kiedy pewnego razu pytano rodziców, dlaczego ich ośmioletnia córeczka nie jest jeszcze ochrzczona, odpowiedzieli, że raz rodzice chrzestni nie mogli przybyć, to znowu zmienili parokrotnie mieszkanie kiedy indziej zabrakło pieniędzy i „tak jakoś zeszło”. Oczywiście, że wybór rodziców chrzestnych ma swoje znaczenie, ale nigdy nie powinien on stać się przeszkodą przy jak najprędszym udzieleniu dziecku Sakramentu Chrztu św. Jeżeli zaś wyznaczeni i upragnieni rodzice chrzestni nie mogą na czas oznaczony przybyć, wtedy w ich zastępstwie może dziecko trzymać do Chrztu św. ktoś inny. Kapłan z całą pewnością wpisze do księgi ochrzczonych tych, których sobie rodzice dziecka uprzednio wybrali.
Również i kwestia finansowa odgrywa poważną rolę przy Chrzcie św. Rodzice, zwłaszcza gdy chodzi o pierwsze dziecko, pragną uroczyście przyjąć swoich gości. Gdy zaś chwilowo znajdują się w trudnościach pieniężnych, odraczają chrzest do sposobniejszego czasu. Jest to poważne niezrozumienie doniosłości Sakramentu Chrztu św. Słuszną jest bowiem rzeczą, że chociaż skromnie, ale jakoś trzeba rodziców chrzestnych przyjąć. Nie musi to jednak być jakiś wielki zjazd familijny, połączony z poważnymi wydatkami. Radość z ochrzczenia dziecka znacznie lepiej wyrazi skromna, wzniosła atmosfera domowa w tym uroczystym dniu oraz głęboka, szczera modlitwa w intencji nowoochrzczonego.
MIEJSCE SAKRAMENTU CHRZTU ŚWIĘTEGO
Miejscem tzw. Chrztu z wody jest to miejsce, gdzie w danej chwili znajduje się dziecko, będące w niebezpieczeństwie życia. Zasadniczym jednak miejscem Chrztu uroczystego jest kościół parafialny, gdyż tylko w nim znajduje się chrzcielnica i tylko on strzeże ksiąg ochrzczonych. W wyjątkowych tylko wypadkach, i to za specjalnym zezwoleniem księdza biskupa, można udzielić Chrztu uroczystego w domu prywatnym. Musi jednak być ku temu bardzo poważna przyczyna.
Gdy wchodzimy do kościoła, to rzadko kiedy wzrok nasz zatrzymuje się na chrzcielnicy. Chyba tylko wtedy, gdy sami jako rodzice chrzestni trzymamy dziecko do Chrztu świętego. Jakże różne są nasze chrzcielnice: wielkie i małe. jedne bogato i artystycznie zdobione z cennego materiału, inne znowu tak skromne i niepozorne, jak skromnym jest cały ten wiejski kościółek, w jakim je postawiono. Niekiedy umieszcza się na chrzcielnicy krzyż, albo symbol Ducha Św., albo też Chrystusa Pana, gdy przez św. Jana chrzczony był w Jordanie; tego samego św. Jana Chrzciciela, który patronem jest wszystkich chrzcielnic.
Stoi sobie chrzcielnica skromnie, gdzieś w kącie kościoła, albo też w osobnej kaplicy przy wejściu. A przecież pod jej wiekiem kryje się „woda żywa”. Nie ta woda z Jordanu, co to biblijnego Nanmana z trądu obmyła, ani ta woda z sadzawki Betsaida w Jerozolimie, co to chorym zdrowie przywracała. Tutaj w chrzcielnicy płynie ,,zdrój odkupienia i życia”, ta przedziwna woda, która z mocy Bożej i z ustanowienia Jezusa Chrystusa odradza dusze na żywot wieczny. To właśnie przy chrzcielnicy powiedział jakiś święty: „Przez wody potopu żywi ginęli, przez wodę Chrztu świętego umarli odzyskują życie”. To nie tylko w Jordanie nad Jezusem dał się słyszeć głos Boga Ojca: „Ten jest syn mój miły”. Albowiem przy każdej chrzcielnicy gdy woda żywa spływa po główce dziecięcia, daje się słyszeć ów tajemniczy glos Boży, oznajmiający nasze dziecięctwo Boże.
A. o św. Franciszku Salezym opowiadają, że jako chłopczyk prowadził swych kolegów do kościoła i tam przy chrzcielnicy mówił do nich: „Tu jest miejsce, gdzieśmy się stali dziećmi Bożymi; toteż podziękujmy za to Panu Bogu w kornej modlitwie lub śpiewem: Chwała Ojcu i Synowi i Duchowi Świętemu”.
Gdy i nasz wzrok zatrzyma się na chrzcielnicy, wtedy pomyślmy sobie, że kiedyś, przed wielu, wielu laty, przy podobnej chrzcielnicy dokonało się nasze duchowe odrodzenie.
Zastanówmy się wtedy poważnie nad wielką godnością naszą i wspomnijmy na słowa św. Jana Złotoustego: „Pamiętaj o tym, że jesteś synem Bożym. Okaż się godnym rodu takiego, żyj dla nieba, przez grzech nie trać tego, coś wziął przez łaskę”.
NASZ PATRON
Na Chrzcie świętym zostaliśmy dziećmi Bożymi i mamy nimi pozostać przez cały czas ziemskiego pielgrzymowania. Ale jakże to życie doczesne jest znojne i niebezpieczne! Jakże łatwo w wirze ziemskich spraw zagubić swoje dziecięctwo Boże! Kościół wie o tym dobrze i dlatego znowu przychodzi ku nam z ujmującą pomocą. Nie myślę tu o tych wielkich pomocach nadprzyrodzonych, zamkniętych w modlitwie i w Sakramentach świętych.
Myślę o tym prześlicznym zwyczaju kościelnym, który w dniu tak dla nas ważnym, nadaje nam specjalnego patrona w osobie jednego z bohaterów wiary Chrystusowej, w osobie jakiegoś świętego. Nadawanie dziecku przy chrzcie imienia jakiegoś świętego oznacza, że człowiek przez Chrzest św. wstępuje w społeczność, w Obcowanie Świętych. Święty ma być naszym orędownikiem u Boga i wzorem życia pobożnego. Do niego modlić się mamy, a on za nami będzie się u Boga wstawiał. My wnikamy w ścieżki jego życia, nie z pustej ciekawości, ale z gorącego pragnienia, by go naśladować na trudnej drodze do nieba wiodącej. Wszak i on kiedyś po tej ziemi stąpał i z podobnymi do naszych, trudnościami walczył. A jednak z pomocą łaski Bożej i dzięki swojej współpracy, z tą niebiańską pomocą wytrwał do końca dni swoich, uświęci! i zbawił duszę swoją. Dziś jest nam on godnym przykładem do naśladowania. Jego przykład ma dla nas wielkie znaczenie, gdyż wzniosłe prawdy Chrystusowe staną się dla nas bardziej zrozumiałe, gdy je poznamy w żywocie tych, których Kościół Chrystusowy za wzór nam stawia.
Kościół przywiązuje wielką wagę do wyboru imienia chrzcielnego. Domaga się też od nas, abyśmy zawsze wybrali imię jakiegoś kanonizowanego świętego lub błogosławionego. Jeżeli zaś ktoś decyduje się na imię np. słowiańskie, wtedy Kościół wymaga, ażeby przynajmniej jako drugie wybrano Imię świętego. W dawnych czasach był piękny zwyczaj trzymania się imienia tego świętego, w którego uroczystość dziecko przyszło na świat, lub zostało ochrzczone. Znano też zwyczaj przekazywania imion, tradycyjnych w jakiejś rodzinie. Jednakże szczególniejszym naszym uznaniem winny się cieszyć imiona polskich świętych. Albowiem święci patronowie polscy to krew z krwi naszej i kość z kości naszych. Któż ich czcić będzie, gdy my, ich rodacy, puścimy ich w proch zapomnienia! A jakże miły to wzór do naśladowania.
Nie wystarczy jednak tylko nosić przez życie imię świętego. Cóż by to był za człowiek, który nic by nie chciał wiedzieć o historii swego rodu! Im dostojniejsza rodzina, tym poważniejsza pobudka do takiego poznania i do serdecznej troski, by nie pohańbić swym życiem tego, co w tak wielkiej jest cenie u otoczenia. Tym bardziej winniśmy poznać życie świętego patrona, którego imię złączone zostało na zawsze z naszym rodowym nazwiskiem. Dobry chrześcijanin zna żywot swego patrona, modli się do niego, w swoim mieszkaniu ma jego wizerunek, a w jego uroczystość przystępuje do Komunii św.
Pewien kapłan tak na ten temat mówi: ,,Odwiedziłem kiedyś bardzo religijną rodzinę. Synek miał na imię Jacek i nad swoim łóżeczkiem powiesił sobie obraz swego patrona. Na stoliczku leżał album z widokami miejsc, uświęconych pobytem św. Jacka, a wreszcie krótki żywot świętego, nakreślony ręką ojca. Chłopczyk z dumą pokazał mi to wszystko i powiedział z radością: „To mi mój tatuś podarował na moje Imieniny”.
Oby takich mądrych, pobożnych rodziców było jak najwięcej. Oby wszyscy rodzice zrozumieli, że wybór imienia jest ważną rzeczą, gdyż według słów św. Bernarda „jest to niejako przeznaczenie do cnót, które tego świętego cechują”. Dlatego też nie wypada, ażeby tym, którzy „z Boga się narodzili” nadawano imiona pogańskie albo śmieszne.
RODZICE CHRZESTNI
Wiadomą powszechnie jest rzeczą że przy Chrzcie uroczystym występują rodzice chrzestni. Już w pierwszych wiekach słyszymy o rodzicach chrzestnych, choć wtedy główne ich zadanie polegało na dopilnowaniu, ażeby niegodny nie otrzymał tego Sakramentu. W późniejszych czasach kiedy zaczęto chrzcić małe dzieci, udział rodziców chrzestnych stal się koniecznością praktyczną.
W myśl Kościoła powinien być co najmniej jeden chrzestny, a najwyżej dwóch chrzestnych, mężczyzna i niewiasta, albowiem w ten sposób Kościół uprzytamnia chrzestnym, że mają być oni dla dziecka ojcem i matką. Oni to bowiem w imieniu niemowlęcia składają wyznanie wiary, odrzekają się ducha złego i przyrzekają żyć według zasad nauki Chrystusa Pana. Dzięki temu dziecko, które już ma swoich naturalnych rodziców, otrzymuje teraz rodziców od Chrztu świętego, czyli chrzestnych. Nazywamy ich potocznie „kumami”, albo „kumotrami”. Być może, iż pochodzi to z języka łacińskiego: cum — współ, cummater — współ-matka. Albowiem jak rodzice naturalni zrodzili dziecko dla ziemi, tak rodzice chrzestni przyczynili się do zrodzenia go dla nieba. I właśnie stąd płynie obowiązek rodziców chrzestnych. Wszak swoją obecnością przy udzielaniu dziecku Sakramentu Chrztu świętego zdają się mówić: „Może ksiądz proboszcz przyjąć do Kościoła Katolickiego to dziecko, albowiem my przyrzekamy, że będzie ono dobrym chrześcijaninem, tak jak my sami nimi jesteśmy, a w razie potrzeby usilnie o to starać się będziemy”.
Nie jest ich zadaniem jednorazowe przytrzymanie dziecka i wzięcie udziału w uroczystościach domowych, ale ich zadanie jest znacznie poważniejsze. Od tej chwili stali się oni jakoby duchowymi opiekunami dziecka. Mają się troszczyć o to, by dziecko poznało prawdy wiary świętej i stosowało je w swoim życiu. Znacznie donioślejszym i bez porównania piękniejszym „wiązarkiem” od wszelkich medalików i obrazków jest dobre, prawdziwie chrześcijańskie wychowanie. Oczywiście, że jest to w pierwszym rzędzie obowiązek rodziców dziecka, gdyby jednak rodzicielskiemu wychowaniu nie dostawało czegoś pod względem religijnym, wtedy rodzice chrzestni winni w delikatny sposób zwrócić im na to uwagę. Jeżeli zaś tak poważne są zadania rodziców chrzestnych, wtedy zrozumiemy przepisy Kościoła, który stawia pewne wymogi chrzestnym. Nie mogą więc być nimi innowiercy, albo katolicy żyjący w grzechu publicznym, czy też odpadli od wiary świętej. Rodzicami chrzestnymi winni być katolicy obeznani należycie z prawdami wiary i moralności katolickiej, a nie tylko obeznani, ale sami winni prowadzić prawdziwie wzorowe życie. Albowiem tylko w tym wypadku mogą oni szczerze ręczyć za dobre, chrześcijańskie wychowanie swego chrześniaka. Przepisy kościelne domagają się jeszcze, ażeby rodzic chrzestny miał skończonych lat dwanaście. Zbyt jednak młodych, lub też zbyt starych ludzi nie należałoby zapraszać na rodziców chrzestnych, gdyż ze względu na swój wiek nie zawsze mogliby wypełnić swe dostojne zadanie.
Wybrani rodzice chrzestni powinni przy Chrzcie św. albo sami trzymać dziecko, albo przynajmniej zaraz po chrzcie winni wziąć dziecko przez chwilę na ręce. Nie muszą jednak trzymać osobiście dziecka do Chrztu świętego. Mogą to — z ważnych powodów — uczynić przez swoich zastępców (per procura — jak to się prawnie określa). W Księdze Chrztu zapisuje się wtenczas rodziców chrzestnych wybranych, a nie tych, którzy w ich zastępstwie trzymali dziecko.
Dobrzy rodzice chrzestni pamiętają o tych obowiązkach, jakie dobrowolnie przyjęli na siebie. Od czasu do czasu zainteresują się przebiegiem religijnego wychowania swego chrześniaka i choć może z daleka roztaczają nad nim miłą a dyskretną opiekę duchową, podobną — w pewnym stopniu — do opieki Anioła Stróża. W dzień Pierwszej Komunii św. dziecka, jego rodzice chrzestni biorą zwykle udział wraz z najbliższymi domownikami w tej przemiłej, świętej chwili. A i potem, choć dziecko wzrastać będzie w latach, zawsze chętnie korzystać będzie z ich życzliwej rady i pomocy, o ile tylko spostrzeże, iż jego duchowe dobro leży szczerze na sercu jego chrzestnych rodziców.
Różnorakie są prezenty, jakimi chrzestni obdarowują swego chrześniaka. Jednym z najmilszych pozostanie zawsze piękny medalik, na którym wyryta bywa data przyjęcia Sakramentu Chrztu świętego przez dziecko oraz jego Imiona chrzcielne. Dzięki temu łatwo będzie dziecku zapamiętać sobie ów dzień, w którym narodziło się do życia wiecznego.
Jest jeszcze jeden obowiązek, który zawsze ciąży na Rodzicach chrzestnych. Tym obowiązkiem jest modlitwa w intencji chrześniaka, ażeby Dobry Bóg wypełnił wszelkie jego szlachetne pragnienia, prawe zamiary i zawsze towarzyszył niebiańską łaską na drogach Jego żywota.
UROCZYSTOŚCI W DOMU
W dzień Chrztu świętego odbywa się w domu rodziców dziecka miłe przyjęcie, czyli tzw chrzciny. Ponieważ jednak Chrzest św. jest w życiu dziecka chwilą niesłychanie doniosłą, ważną i świętą, dlatego też wszyscy domownicy i zaproszeni goście winni zachować się prawdziwie po chrześcijańsku. Rozumiemy doskonale jak wielkie byłoby zgorszenie, gdyby np. ojciec chrzestny stanął przy chrzcielnicy w sianie nietrzeźwym. Taki też wypadek zdarza się stosunkowo bardzo, a bardzo rzadko. Jednakże pilnie baczyć należy, ażeby to, co się zaczęło w Duchu Świętym, nie zakończyło się grzechem i zgorszeniem. Byłaby to radość jedynie dla tego ducha złego, którego tak uroczyście przy Chrzcie świętym się wyrzekło.
Dzień Chrztu św. jest dniem łaski Bożej, przede wszystkim dla niemowlęcia; lecz w pewnej mierze także i dla jego rodziny. Niech więc będzie to radość i wesele, ale zawsze w duchu Chrystusowym.
To właśnie miał na myśli proboszcz pewnej parafii austriackiej, w której wprowadził taki piękny zwyczaj. „Dzwony ogłosiły parafii, że w tym dniu stała się rzecz wielka: nowy parafianin przybywał. Rodzina dziecka dnia poprzedniego ustroiła chrzcielnicę, a nawet sąsiedni ołtarz i drogę od wielkich drzwi do chrzcielnicy w zieleń i kwiaty. O naznaczonej godzinie przyniesiono dziecko w otoczeniu rodziny, sąsiadów i przyjaciół. Chórem odmówiono: ,,Wierzą w Boga” i „Ojcze nasz”. Po Chrzcie — w czasie Mszy św. — cala rodzina dziecka była u Komunii św. I jeszcze jeden ciekawy szczegół: Świeca, którą wręczono przy chrzcie rodzicom chrzestnym w zastępstwie dziecka, zabrana do domu, będzie drogocennym towarzyszem nowego chrześcijanina. Trzymać ją będzie płonącą przy Pierwszej Komunii św., zapalą ją przy ślubie, a kiedyś podadzą do ręki umierającemu chrześcijaninowi na znak, że wiary dochował i w łasce, otrzymanej po raz pierwszy na Chrzcie św., schodzi z tego świata.
Czytamy także w starych kronikach, że nazajutrz po Chrzcie św., rodzice zamawiali Mszę św. w intencji nowoochrzczonego dziecka, a następnie o taką samą Mszę św. starali się rodzice chrzestni. Był to bardzo piękny zwyczaj, który najlepiej świadczył o głębokiej religijności naszych przodków.
Pewni, zacni rodzice w uroczystym dniu Chrztu św. swojego dziecka postawili w pokoju tzw. „stolik chrzcielny”. Na małym stoliku, przykrytym białym obrusem, położyli białą sukienkę dziecka. Na sukience wyhaftowali symbol Ducha Św., unoszącego się nad falami wody. Poza tym umieścili na stoliku czepek, świecę i medalik, przeznaczony od matki dla dziecka. Na tym stoliku składali także rodzice chrzestni i inni goście swoje podarki, mające charakter religijny. Taki stolik stworzył w domu pewną atmosferę powagi i dostojności, tak bardzo potrzebną i pouczającą w tym uroczystym dniu.
ODNOWIENIE OBIETNIC CHRZTU ŚWIĘTEGO
Odnowienie obietnic Chrztu św. następuje zwykle z okazji przystąpienia dziecka do Pierwszej Komunii św. Obecni są przy tym także i rodzice chrzestni, którzy kiedyś byli świadkami Chrztu św., a teraz z prawdziwym wzruszeniem słuchają, jak to dziecko, które oni niegdyś na ręku trzymali, doszedłszy do używania rozumu, samo wyrzeka się ducha złego i wyznaje wiarę świętą. Ongiś przy Chrzcie zawarliśmy przymierze z Bogiem. Jednak zbawienną jest rzeczą odnowić to przymierze po kilku latach. Najpierw dlatego tak winniśmy uczynić, że przecież przy Chrzcie św. nie byliśmy świadomi tego, co w naszym imieniu dokonywali rodzice chrzestni. A potem także i dlatego, że w miarę upływu czasu nawet najbardziej doniosłe zdarzenie traci na wyrazistości i słusznym jest, że to, co uważamy za fakt niesłychanie doniosły, od czasu do czasu odnawiamy.
Nie myślmy przypadkiem, iż jest to jakaś nowa praktyka. Już w czasach prześladowań pierwsi chrześcijanie uroczyście odnawiali przymierze Chrztu świętego. Działo się to rok rocznie w pewien oznaczony dzień, jaki św. Grzegorz z Nezjanzu nazywa „jaśniejącym dniem światła”. Celem tego odnowienia było umocnienie słabnących w wierze, oraz pełniejsze powiązanie Chrztu św. z życiem codziennym. W późniejszych czasach rzadko spotykamy podobne zwyczaje, jak np. w wiekach średnich w Europie południowej, albo też w XVI w. w diecezji mediolańskiej, gdzie takie prywatne odnowienie przyrzeczeń Chrztu św. zaprowadził św. Karol Boromeusz, wielki biskup odnowiciel. Także i we Francji w XVII w. zaczęto łączyć publiczne odnowienie przyrzeczeń chrzestnych z uroczystością Pierwszej Komunii św., do czego w poważnym stopniu przyczynili się Ojcowie Jezuici, dając początek temu zwyczajowi w swoich kolegiach.
Byłoby rzeczą bardzo piękną i pożyteczną, gdybyśmy obchodzili pamiątkę naszego Chrztu św. nie raz tylko w życiu, z okazji przystąpienia do Pierwszej Komunii św., ale raz do roku z okazji imienin. Jakżeby to była bogata treść dla osobistych rozważań i religijnych przeżyć! Wtedy dzień imienin byłby dniem zewnętrznej radości, a obchód rocznicy przyjęcia Chrztu św. prawdziwym świętem duchowym. Wszak co roku obchodzimy uroczystość poświęcenia kościoła. W błogosławionym zaś dniu Chrztu św. Pan Bóg uczynił z nas Swoją świątynię. Swój żywy przybytek, a Trójca Św., mieszkanie sobie w nas obrała! Więc chyba słuszną jest rzeczą, ażebyśmy obchodzili co roku rocznicę tego doniosłego zdarzenia. Możnaby zresztą połączyć ten obchód z dniem naszych imienin, gdyż przecież na Chrzcie św. imię nasze otrzymaliśmy.
Taki św. Wincenty Ferreriusz w każdą rocznicę swego Chrztu zamawiał uroczystą Mszę św. dziękczynną w kaplicy w Walencji, gdzie przechowywała się czarna, marmurowa chrzcielnica, w jakiej z dziecka człowieczego stał się dzieckiem Bożym.
A kiedy przed kilkudziesięciu laty młodzież rzymska złożyła hołd Ojcu św. Piusowi XI i wybrała niezwykły na to dzień, bo 73 rocznicę Chrztu papieża, wtedy wzruszony Ojciec św. powiedział: „Jakże piękny dzień wybrałyście, moje dzieci, aby odwiedzić swego starego ojca! Dzień Chrztu naszego to największy dzień naszego życia, podobnie jak dla was dzień waszego Chrztu pozostanie największym dniem waszego życia”.
Czy my jednak pamiętamy o tym, że dzień Chrztu św. jest największym dniem naszego życia? Pewien pobożny ojciec starał się swoim dzieciom to uprzytomnić i co roku, w dzień ich chrztu, odczytywał wieczorem po kolacji takie piękne świadectwo o przyjęciu Chrztu świętego. Oto jego treść: „Dnia… Roku Pańskiego… w kościele parafialnym pod wezwaniem… w miejscowości… N. N. przez przyjęcie Sakramentu Chrztu św. został niezbadanym wyrokiem Opatrzności za łaską Bożą wybrany i przyjęty na dziecko Boże; w Bogu zrodzony, z wody i Ducha Św. odrodzony, życiem Bożym wyposażony, ukształtowany na podobieństwo Boga, uznany za brata Jezusa Chrystusa, przyjęty do świątyni Ducha Św., złączony z Mistycznym Ciałem Chrystusowym, wszczepiony w gałąź Jego winnej latorośli, policzony między lud święty i w poczet kapłaństwa królewskiego.
Stał się przez to członkiem Kościoła Katolickiego, uzyskał prawo przyjmowania Ciała Pańskiego, otrzymywania odpuszczenia grzechów w spowiedzi i stania się Chrystusowym bojownikiem przez Sakrament Bierzmowania. Otrzymał możność przyjęcia święceń kapłańskich lub Sakramentu Małżeństwa. Gdyby ciężko zaniemógł, kapłan udzieli mu Olejem św. namaszczenia, zupełnego odpustu oraz błogosławieństwa Bożego do ostatniej śmiertelnej walki. Za życia będzie miał prawo do uczestniczenia we wszystkich Mszach św. na całej kuli ziemskiej odprawianych, jako też we wszystkich zasługach i łaskach Chrystusa Pana, Matki Najświętszej i wszystkich świętych Pańskich, a Kościół będzie mu mógł udzielać swoich błogosławieństw i wszelkiego rodzaju poświęceń i dopuścić go do społeczności ze zmarłymi. A gdy go Pan powoła do Siebie, będzie miał prawo do kościelnego pogrzebu, ponieważ powołaniem jego jest przyszłe chwalebne zmartwychwstanie i żywot wieczny w Bogu, który żyje i króluje na wieki wieków. Daj mu Boże, aby życie jego było zawsze zgodne z tym zaszczytnym powołaniem”.
Pod tym pięknym zaświadczeniem widniały podpisy proboszcza, rodziców chrzestnych, oraz pieczęć kościelna. To samo, chociaż znacznie krócej ujął Ollé-Laprun w słowach: Jestem z łaski Bożej chrześcijaninem. Czy ja wiem, co to znaczy być chrześcijaninem? Nie wystarczy być nim ze zwyczaju, instynktownie tylko. Chcę nim być wyraźnie, z zastanowieniem, z wyboru. Chcę pamiętać o tym, czym jestem, chcę to mieć zawsze na oku. Przypominać sobie zasady, rozważać je i zgłębiać”.
Obyśmy wszyscy mieli podobnie zbożne nastawienie!
ŻYCIE OCHRZCZONEGO
Gdy mam na koniec opisać życie człowieka ochrzczonego, sądzę, iż najlepiej będzie przedstawić jakiś konkretny przykład. Znajduję go w pięknej książce A. J. Cronina pt.: „Klucze Królestwa”.
Autor opisuje życie i czyny katolickiego kapłana, ks. Franciszka Chisholma, który długie lata pracował jako misjonarz w Chinach, w miejscowości Paitan. Trudno i opornie szło mu apostołowanie dla Chrystusa. Aż pewnego dnia los uśmiechnął się do niego. Uratował życie sześcioletniemu synkowi bogatego i wpływowego kupca chińskiego, pana Chia. Ten z wdzięczności postanowił zostać chrześcijaninem. Ale chrześcijaninem można się stać tylko z wolnej woli i ze szczerego przekonania, a nie z wdzięczności, czy gorzej jeszcze na skutek jakiegoś przymusu. Dlatego też ks. Chisholm nie chciał takiego bezwartościowego chrześcijanina. Gdy więc zjawił się przed nim pan Chia, zapytał go krótko: — Czy wierzysz?
— Nie — odpowiedział smutno pan Chia.
— Czy gotów jesteś przyjmować naukę?
— Nie rozporządzam czasem na przyjmowanie nauki — odrzekł z niskim ukłonem Chińczyk. — Pałam tylko chęcią zostania chrześcijaninem.
— Chęcią? — pyta dalej kapłan. Czy to ma znaczyć, że chcesz nim zostać?
Pan Chia uśmiechnął się blado. — Czy nie jest widoczne moje pragnienie wyznawania twojej wiary?
— Nie, nie jest widoczne. I nie żywisz najlżejszego pragnienia wyznawania mojej wiary. Dlaczego to czynisz? Policzki kapłana pałały.
— Aby ci odpłacić — odpowiedział pan Chia prosto. Wyświadczyłeś mi najwyższe dobro. Muszę wyświadczyć najwyższe dobro tobie.
Ks. Chisholm poruszył się gniewnie. Straszliwa pokusa, chęć, a zarazem decyzja nieustąpienia ani na krok wywołały w nim uczucie gniewu.
— To nie jest dobro, co chcesz uczynić. To jest zło. Nie posiadasz ani chęci, ani wiary. Gdybym cię przyjął, byłoby to oszustwem wobec Boga. Nic nie jesteś mi dłużny, Teraz odejdź, proszę”.
Dzielny, prawy misjonarz zwyciężył pokusę i nie dopuścił do chrztu człowieka, który by mógł mu wielce pracę misyjną ułatwić na obcym terenie, ale którego nawrócenie nie miało żadnego podłoża nadprzyrodzonego. Nie wierzył, ani też nie chciał wierzyć ów bogaty Chińczyk. Kierowała nim wyłącznie wdzięczność. Jednakże człowiek dorosły może tylko wtedy przyjąć Chrzest święty, gdy łaska wiary go oświeci, gdy z nadprzyrodzonych pobudek pragnie przyjąć wiarę katolicką. Minęły lata od tego spotkania. Misjonarz zestarzał się w swym znojnym trudzie misyjnym, w szczytnej pracy zdobywania pogańskich dusz dla Jezusa Chrystusa. Aż wreszcie nadszedł czas, kiedy przełożeni odwołali starego, schorowanego misjonarza do Europy. Prześlicznie opisuje Cronin ostatnią radość tego katolickiego kapłana na oddalonej chińskiej placówce misyjnej.
…Gdy otworzył drzwi do swego pokoju, zastał w nim ku swemu zdumieniu pana Chia. Zszarzała z zimna, zniekształcona twarz ks. Chisholma rozjaśniła się nagłym ciepłem. Nie zważając na względy etykietalne uścisnął dłoń starego przyjaciela.
— Miałem nadzieję, że przyjdziesz.
— Jakżebym mógł nie przyjść — odezwał się pan Chia smutnym i dziwnie zbolałym głosem. — Mój Drogi Ojcze! Nie potrzebuję ci wyjaśniać, jak głębokim żalem napełnia mnie twój odjazd. Nasza długa przyjaźń miała tak wielkie znaczenie dla mnie.
Kapłan odpowiedział cichym głosem: — I mnie również będzie ciebie bardzo brakowało. Obsypałeś mnie dobrodziejstwami i pokonałeś uprzejmością.
— Mniej to znaczy niż nic — bronił się pan Chia przed wyrazami wdzięczności — wobec bezcennej przysługi, jaką mi oddałeś; i czy nie korzystałem ze spokoju i piękna twego ogrodu misyjnego? Bez ciebie ogród będzie bardzo smutny. — Głos jego zabrzmiał na chwilę pełnią tonu. — Lecz… może po wyzdrowieniu… mógłbyś powrócić do Paitanu?
— Nigdy! — Kapłan zatrzymał się z cieniem uśmiechu na ustach.
— Ponownego spotkania możemy oczekiwać jedynie w życiu na tamtej stronie.
Zapanowała dziwna cisza. Pan Chia złamał ją z przymusem.
— Skoro czas naszego wspólnego pobytu tu jest ograniczony, nie będzie rzeczą nieprzystojną porozmawiać nieco o rzeczach dotyczących życia po tamtej stronie.
— Cały mój czas jest poświęcony takim rozmowom.
Pan Chia zawahał się, ogarnięty niezwykłym skrępowaniem.
— Nigdy nie zastanawiałem się głębiej nad formą bytu poza naszym życiem doczesnym, lecz jeśli forma taka istnieje, byłoby mi miło cieszyć się twoją przyjaźnią także i tam.
Mimo swego długiego doświadczenia ks. Chisholm nie pojął znaczenia tej uwagi. Uśmiechnął się, lecz nie odpowiedział i pan Chia ku swemu wielkiemu zakłopotaniu zmuszony był wystąpić otwarcie.
— Mój przyjacielu, często mawiałem: jest wiele religii i każda ma swoją bramę do nieba. — Słaby rumieniec zabarwił jego ciemną skórę. — A teraz wydaje mi się, że żywię nadzwyczajne pragnienie wejścia doń twoją bramą.
Pochylona postać ks. Chisholma była nieruchoma i sztywna. Długo trwała śmiertelna cisza.
— Nie mogę uwierzyć, że traktujesz rzecz poważnie.
— Niegdyś, przed wielu laty, kiedy uleczyłeś mego syna, nie traktowałem jej poważnie, lecz wówczas nie zdawałem sobie sprawy z natury twego życia… jego cierpliwości, spokoju i odwagi. Dobroć religii osądza się najlepiej według dobroci jej wyznawców. Mój przyjacielu… pokonałeś mnie twym przykładem.
Ksiądz Chisholm podniósł dłoń do czoła gestem zdradzającym ukryte wzruszenie. Doznawał nieraz wyrzutów sumienia z powodu pierwotnej odmowy udzielenia chrztu panu Chia, choćby bez prawdziwej z jego strony intencji. Odezwał się powoli:
— Przez cały dzień usta moje były gorzkie popiołem klęsk. Twe słowa na nowo rozpaliły ogień w moim sercu. Dzięki tej jednej chwili czuję, że praca moja nie była daremna. Mimo to mówię ci… nie czyń tego dla przyjaźni… tylko… jeśli wierzysz!
Pan Chia odpowiedział stanowczo: — Przemyślałem wszystko i jestem zdecydowany. Czynię to dla przyjaźni i dla wiary, jesteśmy braćmi, ty i ja. Twój Pan musi być też i moim. Wtedy, choć nawet jutro odjedziesz na zawsze, będę spokojny wiarą, że w ogrodzie naszego Mistrza duchy nasze pewnego dnia spotkają się.
Początkowo kapłan nie mógł przemówić. Walczył, by ukryć głębię swego wzruszenia. Wyciągnął dłoń do pana Chia i rzekł niskim, niepewnym głosem:
— Zejdźmy na dół do kościoła…
Gdy czytamy ten prześliczny opis, uświadamiamy sobie raz jeszcze, że najpiękniejsze słowa działają i przekonywują tylko czasami, natomiast przykład prawego, uczciwego, prawdziwie świętego życia chrześcijańskiego prawie zawsze nawraca. To nie tylko do apostołów, ale do wszystkich ochrzczonych powiedział Pan Jezus: „Wy jesteście solą ziemi, jesteście światłością świata. Niechaj świeci światłość wasza przed ludźmi, aby widzieli dobre czyny wasze i chwalili Ojca waszego, który jest w niebiesiech” (Mt. 5, 13—16).
Wsłuchajmy się pilnie w te słowa my ludzie ochrzczeni w Jezusie Chrystusie i wszczepieni w Jezusa Chrystusa. Bądźmy apostołami dobra i prawdy Chrystusowej, apostołami światłości i światłością świata.
Auctoritate Ordinarii Posnaniensis, die 26 Octobris 1955 a.