Artykuł 1 motu proprio Traditionis custodes brzmi: „Tylko księgi liturgiczne promulgowane przez św. Pawła VI. i św. Jana Pawła II. zgodnie z dekretami Soboru Watykańskiego II są wyrazem lex orandi rytu rzymskiego”
Tutaj Papież zapewnia, że novus ordo jest jedynym prawem modlitwy w rycie rzymskim. Nie sposób pojąć, jak łączy się ona z historią Kościoła i jego poszanowaniem dla czcigodnych obrzędów starożytności i średniowiecza, których typowym przedstawicielem jest Missale Romanum z 1570 roku i jego późniejsze integralne wydania. Te obrzędy są również lex orandi i nie może być inaczej. Zamiast tego Motu proprio niezręcznie posługuje się terminem lex orandi jako terminem prawnym, kanonicznym, który można stosować ad libitum, jak gdyby była jakąś zewnętrzną etykietą. W rzeczywistości lex orandi to cały kompleks historycznych tekstów modlitewnych, ceremonii i muzyki, które razem składają się na ryt rzymski.
Jedynym sposobem na utrzymanie fikcji art. 1 jest twierdzenie, że istnieje tak wielka ciągłość między starym a nowym mszałem, że nowy jest po prostu zaktualizowaną wersją starego – czyli że novus ordo jest zasadniczo tym samym, co tradycyjny rzymski ryt, który go poprzedzał. To właśnie czyni [próbuje przekonać] list Franciszka do biskupów:
„Należy zatem wziąć pod uwagę, że ryt rzymski, wielokrotnie modyfikowany na przestrzeni wieków zgodnie z potrzebami czasu, został nie tylko zachowany, ale także odnowiony, w wiernym posłuszeństwie Tradycji. Ci, którzy chcą pobożnie służyć według dotychczasowej formy liturgicznej, z łatwością odnajdą w Mszale Rzymskim, zreformowanym zgodnie z Soborem Watykańskim II, wszystkie elementy rytu rzymskiego, a zwłaszcza Kanon Rzymski, który jest jedną z jego najbardziej charakterystycznych cech”.
Można się tylko zdumiewać rażącą fałszywością tych kilku zdań.
Jak jednoznacznie wykazał Michał Fiedrowicz (i wielu innych) w wydanej niedawno książce The Traditional Mass: History, Form, and Theology of the Classical Roman Rite, ryt rzymski na przestrzeni wieków ulegał wielu zmianom, ale jego rozwój był powolny, płynny, i nieprzerwanie, w prawdziwie organicznej całości tekstów, ceremonii i muzyki. Przez pewien czas nie był „redagowany” przez superkomisję, traktującą cały materiał liturgiczny jako surowiec do reorganizacji, przepisywania i unowocześniania ad libitum, z papieskim nakazem tchnięcia duszy w końcowy produkt.
Św. Pius V nie stworzył nowego zbioru ksiąg liturgicznych, ale jak najdokładniej skodyfikował historyczną praktykę Kościoła rzymskiego jako lex orandi w pełni wyrażające wiarę katolicką, atakowaną wówczas przez protestantów. Bulla apostolska Quo primum z 14 lipca 1570 uroczyście ustanowiła ten obrzęd mszy jako regula fidei. Następnie jego zwolennicy ponownie publikowali bullę w kolejnych wydaniach mszału jako znak ciągłości lex orandi, właśnie po to, by była doskonale zachowana i przeniesiona do lex credendi.
W ostrym kontraście do tego są księgi liturgiczne ogłoszone przez Pawła VI. tworzone z fragmentów starszych zachodnich ksiąg liturgicznych i źródeł niezachodnich, połączonych z nowymi kompozycjami, niezwiązanymi z dziedzictwem językowym i muzycznym oraz rubrykami, które, z lokalnymi odmianami, były wspólne dla wszystkich zachodnich katolików aż do reformacji. Jego mszał był pierwszym od 1570 roku, który bulli Quo primum nie cytował. Ta wymowna nieobecność wskazuje na brak ciągłości z poprzednią tradycją. Nazwijcie to, jak chcecie, ale to przerwanie transmisji jest tym, co w pierwszej kolejności pozwoliło na zagmatwanie sytuacji, do której Summorum pontificum dążyło jako odpowiedź duszpasterska.
Więc jeśli Franciszek twierdzi, że we współczesnym rzymskim Mszale Pawła VI i Jana Pawła II znajdujemy „wszystkie elementy rytu rzymskiego”, mówi kłamstwo, i musimy to podkreślić tak wyraźnie i śmiało, jak to możliwe. To, jak bardzo te dwa mszały, tradycyjny i nowoczesny, różnią się i dalece od siebie odbiegają, było przedmiotem szeroko zakrojonych badań naukowych. Sam wniosłem kilka wykładów do tego dzieła, które, mam nadzieję, mogą być przydatne, gdy spróbujemy odpowiedzieć na słabo uargumentowane i niepoprawne merytorycznie motu proprio:
https://rorate-caeli.blogspot.com/2019/11/on-fiftieth-anniversary-of-novus-ordo.html („Więcej niż kadzidło i dzwonki: dlaczego potrzebujemy obiektywnej treści usus antiquior”)
https://rorate-caeli.blogspot.com/2020/09/two-forms-of-roman-rite-liturgical-fact.html (’Dwie formy rytu rzymskiego: fakt liturgiczny czy kanoniczne fiat?’
https://rorate-caeli.blogspot.com/2021/07/beyond-summorum-pontificum-work-of.html („Poza Summorum pontificum: Odzyskanie dziedzictwa Trydenckiego”)
https://www.newliturgicalmovement.org/2018/06/the-byzantine-liturgy-traditional-latin.html#.YQmJVEwzU2x (’Liturgia bizantyjska, tradycyjna Msza łacińska i Novus Ordo – Dwaj Bracia i Obcy’)
Ponieważ twierdzenie o fundamentalnej ciągłości dwóch mszałów i jedynie powierzchownych modyfikacjach nie może się przeciwstawiać, papież Benedykt, w duchu tego, co być może moglibyśmy nazwać „pragmatyzmem miłosierdzia”, postanowił pozwolić tym dwóm „tradycjom” na współistnienie, setki lat i drugie nowo wyprodukowane w latach 60. XX wieku.
To była sytuacja bez precedensu. Nie potrafił wymyślić innego wyjścia z impasu, do którego doprowadziło posunięcie Pawła VI, i chciał być tak hojny, jak to możliwe dla tych, którzy nadal trzymali się tradycyjnej liturgii. Nie można ich za to winić jako błędu moralnego lub jako czegoś sprzecznego z wiarą, bez kwestionowania wewnętrznej spójności Kościoła. On sam miał wiele wątpliwości co do reformy liturgicznej i uważał za konieczne pozostawienie w mocy starszej formy – właściwie według wszelkich standardów innego rytu.
W zgodzie z orzeczeniem komisji kardynałów powołanej kilka lat wcześniej przez papieża Jana Pawła II, Benedykt XVI stwierdził, że ryt trydencki, który nazwał „nadzwyczajną formą”, „nigdy nie został zniesiony” (Summorum pontificum, art. 1, por. Con grande fiducia: „ten mszał nigdy nie został prawnie uchylony, a zatem zawsze pozostawał co do zasady upoważniony”. [1] Jednak głębszym powodem, dla którego nie został zniesiony, nie jest to, że Paweł VI. zapomniał lub zepsuł procedurę, ale że: „To, co było święte dla poprzednich pokoleń, pozostaje dla nas święte i wielkie i nie może być nagle całkowicie zabronione lub nawet uznane za szkodliwe. Przyniesie dobro wszystkim, jeśli zostanie zachowane bogactwo, które wyrosło w wierze i modlitwie Kościoła” (Con grande fiducia, podkreślenie dodane przez autora artykułu).
Jest to stwierdzenie faktu eklezjologicznego, który mówi nam, jak naprawdę mają się rzeczy. Czyniąc to, papież Benedykt XVI nie komentuje kwestii dyscyplinarnych, ale mówi prawdę o naturze katolickiej liturgii w historii i jej nieodłącznym-wrodzonym autorytecie jako pomnikowi tradycji.
Franciszek tak dogłębnie pozbawia motu proprio Benedykta jego teologicznego znaczenia, że wydaje się, jak zauważa Christophe Geffroy, że nowe motu proprio „ustanawia prawo na podstawie niewystarczającej argumentacji i fałszywych informacji”. To, że Franciszek w tym momencie sprzeciwia się swojemu poprzednikowi, jest oczywiste, ponieważ podstawowe przesłanie Traditionis custodes brzmi: „To, co było święte dla poprzednich pokoleń, nie pozostaje święte i wielkie dla nas i może nagle zostać całkowicie zakazane lub nawet uznane za szkodliwe”. Nie przyda się wszystkim, jeśli zachowane zostaną bogactwa, które wyrosły w wierze i modlitwie Kościoła, i jeśli w ogóle zostaną im dane miejsce”.
Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć z tej sprzeczności? Jeden lub drugi papież ma prawdę i tylko jeden może ją mieć, ponieważ są to sformułowania prawd uniwersalnych, a nie sądy rozumu. Powtórzmy raz jeszcze: nie mamy tu do czynienia z taką czy inną preferencją liturgiczną, z tym, że konkretne święta są dane lub zabrane. Stawką jest teologiczne twierdzenie dotyczące obiektywnego statusu tradycji liturgicznej – coś, co nie zależy od decyzji papieża, chyba że, oczywiście, napisanie na nowo przeszłości, czego, teologowie twierdzą, że nawet wszechmocny Bóg nie może zrobić, jest obecnie uważane za część władzy papieskiej.
Co najmniej trzy kłamstwa odgrywają zasadniczą rolę w Traditionis Custodes:
1. Jak już powiedzieliśmy, nowa Msza nie jest tym, czym twierdzi Papież. Jasne, jest to słuszne, ale bez zarozumiałego argumentu i pod żadnym względem nie można powiedzieć, że jest to tylko kolejna „edycja” tego samego Missale Romanum.
2. Dokumenty Franciszka rażąco wypaczają racje Jana Pawła II i Benedykta XVI i bezpośrednio zaprzeczają ich teologicznym przesłankom.
3. Tradycyjny świat nie jest taki, jak twierdzi Franciszek, a wyniki tego promowanego badania nie zostały uczciwie opublikowane. Znamy biskupów, zwłaszcza ze Stanów Zjednoczonych, którzy przesłali pozytywne raporty [o funkcjonowaniu TLM w ich diecezjach], których nigdy byśmy się nie spodziewali po ostrym tonie listu Papieża. Źródło, które pracuje dla Kongregacji Nauki Wiary, podsumowało dla mnie ankietę jako „ostrożnie pozytywną”. To z pewnością nie pasuje do obrazu namalowanego przez Franciszka i [tradycyjnie] notorycznie wrogą konferencję biskupów Francji i Włoch. Komu powinniśmy wierzyć?
Dochodzenie w sprawie skandalu McCarricka rozpoczęło się dopiero pod wpływem nacisków z zewnątrz, śledztwo toczyło się w ślimaczym tempie, a raport końcowy był niewystarczający. Przejrzystość Watykanu lub jego skłonność do mówienia prawdy nie wzbudza zaufania. Jednak biskupi są proszeni o wyrzucenie kwitnących grup wiernych katolików przez okno tylko z powodu rzekomo negatywnych wyników sondaży – w oparciu o wymóg „po prostu zaufaj nam”.
Pozwólcie, że podam wam analogię: wyobraźcie sobie, że władze miejskie nakazały zamknięcie popularnego miejskiego zoo z powodu „częstych smutnych doniesień” o zwierzętach atakujących odwiedzających i dlatego, że i tak do zoo chodzą tylko ludzie, którzy nie lubią zwierząt. Jeśli jednak takie zdarzenia w rzeczywistości nie zdarzają się regularnie, a to ostatnie stwierdzenie jest jawnym kłamstwem i oszczerstwem, to w jakim sensie podwładni powinni być zobowiązani do zamknięcia ogrodu zoologicznego?
Wytyczne dyscyplinarne Franciszka opierają się na takich fałszywych twierdzeniach. Jednak zdrowy rozsądek i logika każą nam zadać pytanie: czy dokument oparty na kłamstwach może być prawnie ważny? Jak może być traktowany poważnie jako instrument prawny? Jeżeli dokument prawny zostanie ogłoszony na podstawie fałszywej, wynikającej z braku rzeczywistej wiedzy i przezorności rządowej ze strony ustawodawcy, jest on nieważny. W logicznej formie: „Jeśli X jest prawdziwe, to należy zrobić Y. Jednak X jest ewidentnie fałszywe, więc nie zrobimy Y”.
Obowiązuje również inna święta zasada prawa kanonicznego: prawo wątpliwe nie jest wiążące.
Wielu biskupów już wskazało, że motu proprio będzie wymagało dokładnego przestudiowania przed jego wdrożeniem, mimo że dokument wszedł w życie natychmiast. Zastanawiając się, co zrobić, powinni pamiętać, że Traditionis, ze wszystkimi błędami, sprzecznościami i niejasnościami, jest tak całkowicie wątpliwa, że trudno jest sobie wyobrazić, jak można na nią postępować odpowiedzialnie. Z powodu jego systemowej słabości ci, którzy postępują zgodnie z nim, ryzykują popełnienie grzechów nieroztropności i niesprawiedliwości, grzechów przeciwko miłości i komunii Kościoła. Nie możemy nie zauważyć ze smutkiem, jak konsekwentnie nowe postanowienia wpisują się w cały wzór Franciszkowego pontyfikatu z jego owocami zapomnienia i anarchii.
źródło: