Ciągle odkrywamy tajemnicę Kościoła w Wieczerniku. Zaproszeni jesteśmy na ucztę przez samego Chrystusa. Ostatnio mówiłem o składaniu na ręce Gospodarza naszych ludzkich darów, o symbolice chleba oraz wina. Jezus Chrystus, który jest w Wieczerniku Gospodarzem, przyjmuje te dary i zaprasza nas do zajęcia miejsca przy stole.
Chcąc uchwycić coś z tajemnicy nieba, o której mówi Chrystus w Wieczerniku, trzeba dostrzec trzy prawdy. Pierwszą jest prawda o domu. Niebo to ojcowski dom. W sercu każdego człowieka istnieje pragnienie rodzinnego domu. Niebo to taki rodzinny dom. W tym domu każdy z nas ma mieszkanie. Jest to druga prawda, którą trzeba zauważyć. Jezus jasno powiada: Idę przygotować wam miejsce … w domu Ojca mojego jest mieszkań wiele. Każdy człowiek potrzebuje do szczęścia własnego mieszkania. Chodzi o to wyjątkowe miejsce w domu, gdzie tylko on jest panem. Trzecia prawda dotyczy naszego miejsca przy stole. W domu jest wspólny stół, rodzinny stół, i każdy ma wyznaczone przy nim miejsce.
Ołtarz, przy którym się gromadzimy, jest stołem nieba, dotykającym ziemi. To jest ten stół niebieski. Przy tym stole każdy z nas ma swoje własne miejsce. Jeśli ktoś – zaproszony w niedzielę na ucztę przez samego Chrystusa – nie przyjdzie, nie zajmie tego miejsca, to ono zostaje puste. Nikt tego miejsca nie zajmie. Kimkolwiek jest nieobecny, może być usprawiedliwiony tylko przez samego Gospodarza. Natomiast nie może się nigdy usprawiedliwiać sam. Jeśli chce to uczynić, popełnia nietakt. Gospodarz usprawiedliwia, gdy człowiek jest faktycznie chory, czyli nie wychodzi z domu, gdy służy swoją pracą innym, jak np. lekarze, kierowcy autobusów, lotnicy, marynarze itp. Jeśli ich praca obejmuje cały dzień, są przez Boga usprawiedliwieni. Może się zdarzyć potrzeba uczestniczenia np. w akcji ratunkowej. Ktoś idąc do kościoła, jest świadkiem wypadku i może zaangażować się przez najbliższe godziny w udzielanie pomocy, zostaje wówczas usprawiedliwiony przez Gospodarza. Trzeba zapytać wprost Boga, czy usprawiedliwia moją nieobecność.
W tej sytuacji świadome i dobrowolne zrezygnowanie z podejścia do stołu, do którego zaprasza nas Chrystus, jest wyraźnym znakiem zanikającej wiary. Jest to bowiem lekceważenie zarówno wspólnoty, która gromadzi się przy ołtarzu, czyli Kościoła, i jest to znak lekceważenia samego zapraszającego Gospodarza, Jezusa Chrystusa. Trzeba więc odkryć wartość tego swojego miejsca przy ołtarzu, który jest stołem Królestwa Niebieskiego. Kto nie odkrył tego miejsca, stosunkowo łatwo, pod byle pretekstem, potrafi zrezygnować z obecności na Świętej Uczcie.
Skoro zajmujemy już swoje miejsca – a dokonuje się to w czasie ofiarowania, po złożeniu darów w ręce Gospodarza – sam Jezus Chrystus, przyjmując te dary, stawia na stole swoje dary. Tu dzieje się rzecz zdumiewająca. Jezus nie dokłada do naszych darów, do naszego chleba, do naszego wina jeszcze swojego Boskiego daru, tylko te nasze dary swoim Boskim słowem przemienia. Tak jakby chciał powiedzieć, byłem przy waszym stole, kiedy mieszkałem z wami na ziemi, i wiem, jak dobry jest wasz chleb, który jednak nie ratuje od śmierci, wiem, jak dobre jest wino, ale i ono nie ratuje od śmierci. Pragnę podać wam pokarm, który ma smak waszego chleba i wina, który jednak daje gwarancję zmartwychwstania, czyli pokarm dający nie życie doczesne, ale życie wieczne.
Jesteśmy więc w czasie Mszy świętej świadkami tego skutecznego działania słowa Bożego. Chleb jest tak „posłuszny” Bogu, że wtedy, kiedy Chrystus wypowiada nad nim słowa: to jest Ciało Moje, przestaje być chlebem i staje się Ciałem Jezusa Chrystusa, podobnie jest z winem. Te dary są idealnie „posłuszne” Bogu, dlatego łatwo jest je przemienić. Trudniej to uczynić z nami. Bóg nad nami wielokrotnie wypowiadał słowa przemienienia, ale ponieważ mamy wolną wolę, to Bóg o tyle nas przemienia, o ile wolna wola otwiera się na to przemienienie. Proces naszej przemiany trwa całe życie i idzie opornie. Moment przeistoczenia jest zawsze wezwaniem do odkrycia tej wielkiej prawdy, że Bóg zgromadził nas wokół swojego stołu po to, aby nas przemienić, uświęcić, podnieść, tak jak przemienia chleb i wino.
Pan Jezus, który w ostatnim przed swoją śmiercią spotkaniu z Apostołami ustanawiał Najświętszą Ofiarę, czyni z niej sakramentalny znak. I jak w soczewce skupia w Wieczerniku, w czasie przeistoczenia, dzieje i pragnienia świata. Swoje własne dzieje i nasze. Bogactwo tego, co się dokonuje w Wieczerniku, jest tak wielkie, że nikt nie potrafi go objąć. Okna Wieczernika wychodzą równocześnie na dramat Golgoty, krzyża, na fakt Zmartwychwstania, Wniebowstąpienia, Zesłania Ducha Świętego. To wszystko w sposób sakramentalny ma miejsce w Wieczerniku, to wszystko dokonuje się w czasie przeistoczenia. Te wielkie tajemnice Jezusa Chrystusa, mające na celu nasze zbawienie, są obecne w prostych znakach chleba i wina, spoczywających w kapłańskich rękach, i są zawarte w wypowiadanych przez niego słowach. Przy ołtarzu zawsze przekraczamy czas i dotykamy wieczności. To, co w tych znakach jest zawarte, staje się naszym udziałem.
W tej sytuacji wspólnota zgromadzona przy ołtarzu objawia nam ten widzialny wymiar Kościoła. Tu również, kiedy modlimy się wspólnie, sięgamy w Komunii po Eucharystię, odkrywamy Kościół od strony duchowej. Instytucjonalna, prawna strona Kościoła jest tu obecna, ale jest ona tak podporządkowana bogactwu ducha, że właściwie nie jest dla nas ciężarem. Tu jest instytucja, punktualnie zaczynamy Mszę świętą, wyznaczony czas, miejsce, dary, kapłan, to wszystko są elementy instytucjonalne, ale one wobec bogactwa ducha, które tu jest, schodzą na drugi plan. Dlatego najpełniejszym i najdoskonalszym objawieniem tajemnicy Kościoła jest właśnie wspólnota przy ołtarzu.